W Unii Europejskiej produkuje się zbyt dużo samochodów. Największe fabryki będą musiały w najbliższych latach zmniejszyć swoją produkcję co najmniej o 20 proc. – szacuje cytowany przez dziennik „New York Times” Sergio Marchionne, dyrektor generalny Chryslera i Fiata, szef Stowarzyszenia Europejskich Producentów Pojazdów (ACEA). Inaczej grozi im bankructwo.
Choć europejskie fabryki odnotowują rekordowe nadwyżki w produkcji, większość firm obawia się restrukturyzacji, także w kontekście relacji ze związkowcami. Europejscy producenci zatrudniają łącznie 2,3 mln osób, a kolejnych 10 mln w innych sektorach bezpośrednio powiązanych z samochodowym. Polska znajduje się pod tym względem na szóstym miejscu w Europie z zatrudnieniem rzędu 135 tys.
Przedsiębiorcy oficjalnie nie podają, które firmy mają największe kłopoty i działają pod presją. Analitycy wskazują jednak na te, które w ubiegłym roku odnotowały największe straty: Opel, który należy do amerykańskiego General Motors, oraz francuski koncern PSA produkujący peugeoty i citroeny. W przypadku GM z pewnością nie zawiniła błędna polityka koncernu jako całości; globalnie rok zamknięto z rekordowym zyskiem w wysokości 7,6 mld dol. GM Europe stracił jednak w 2011 roku 747 mln dol. i rozpoczął rozmowy ze związkami w sprawie restrukturyzacji zakładów. Francuzi zaś zamknęli rok z 92 mln euro na minusie. Menedżerowie Peugeota już zapowiedzieli redukcję inwestycji mającą na celu obcięcie wydatków o 1 mld euro. Zdaniem ekspertów to właściwa droga.

12,6 mln tylu Europejczyków pracuje w branżach związanych z motoryzacją

– Jedynym sposobem na uratowanie europejskiego przemysłu samochodowego jest zmniejszenie produkcji – prognozuje na łamach „New York Timesa” Sergio Marchionne. Tym razem – ze względu na kryzys zadłużeniowy strefy euro – koncerny nie mogą raczej liczyć na powtórkę scenariusza z 2009 roku, gdy europejskie rządy wpompowały w branżę motoryzacyjną miliardy euro. Berlin na program złomowania starych samochodów przeznaczył 2,5 mld euro, Paryż na utrzymanie miejsc pracy w PSA i Renault wydał kolejne 6 mld, głównie w formie kredytów i gwarancji.

20 proc. o tyle łącznie koncerny powinny zmniejszyć swoją produkcję

Mimo to nie udało się uciec od zadyszki sektora, która trwa od 2010 roku. Wystarczy przypomnieć spektakularne bankructwo Saaba przed dwoma laty, którego bezpośrednim powodem był brak zgody GM na wykorzystanie amerykańskich technologii przez chińskich inwestorów chcących wykupić markę. W tym samym roku GM zamknęło fabrykę Opla/Vauxhalla w Antwerpii zatrudniającą ponad 2,5 tys. osób, a rok później Fiat zakład na Sycylii.

747 mln tyle euro stracił w 2011 roku General Motors Europe

Potwierdziła się przy tym stara reguła, w myśl której popłaca potraktowanie kryzysu jako szansy zamiast załamywania rąk i wyciągania ich po państwowe środki. Problemów mogą uniknąć firmy, które w pierwszych dwóch latach kryzysu wymieniły stare technologie na nowe, zmieniając jednocześnie model zatrudnienia. Choćby niemieckie BMW, które odnotowuje nieustanny wzrost sprzedaży i rekordowe wyniki finansowe. Spółka ogłosiła właśnie, że luty był najlepszym miesiącem w historii; sprzedano 128 tys. aut.
Koncern wypuścił w tym czasie na rynek modele skonstruowane na bazie aluminium i plastiku, napędzane ogniwami elektrycznymi, z możliwością połączenia z internetem. Bawarska firma przekształciła strukturę zatrudnienia na korzyść pracowników zatrudnianych tymczasowo oraz rozwinęła ekspansję na rynku chińskim. W porównaniu z lutym 2011 roku ubiegłomiesięczna sprzedaż w Chinach wzrosła o 38,8 proc.

Diana Krawiec