Choć rentowność polskich obligacji spadła do poziomu najniższego od sześciu lat, inwestorzy chcieli na nie wydać 8,7 mld zł.
Żeby wczorajszy przetarg na pięcioletnie obligacje się udał, wystarczyło uzyskać ze sprzedaży obligacji 1,5 – 3 mld zł. Popyt był jednak tak duży, że resort postanowił zwiększyć pulę i sprzedał papiery za 4,1 mld zł, a zainteresowanie było i tak dwa razy większe.
Wartość zgłoszonych ofert na wczorajszej aukcji wyniosła niemal tyle, ile łączny popyt na poprzednich tegorocznych przetargach pięciolatek. W styczniu i w lutym w sumie oferty były warte nieco ponad 9 mld zł. Co więcej, MF jeszcze tak korzystnie w tym roku obligacji nie sprzedało. Na wczorajszej aukcji uzyskało rentowność 4,837 proc. Dla porównania na przetargu w połowie lutego MF sprzedało papiery z rentownością 5,02 proc., w styczniu – po 5,246 proc.
Rentowność obligacji 5-letnich (proc.) / DGP
Zrozumiałe więc, że przedstawiciele ministerstwa nie kryli zadowolenia. Piotr Marczak, dyrektor departamentu długu publicznego MF, zwraca uwagę, że uzyskana rentowność jest najniższa od 6 lat. „Wysoki popyt, niskie rentowności i rozkład ofert spowodowały, że przyjęliśmy oferty powyżej górnego przedziału podaży. Zrezygnowaliśmy tym samym z przeprowadzania przetargu uzupełniającego” – napisał w komentarzu.
Wyniki czwartkowej aukcji przeszły oczekiwania analityków. Spodziewali się udanego przetargu – ale nie aż tak. Choćby dlatego, że cały czas nad rynkiem wisiała groźba niepowodzenia restrukturyzacji greckiego długu. W momencie przeprowadzania aukcji nie było wiadomo, ilu wierzycieli przystąpi do programu i czy nie zakończy się on porażką. Rynek dopiero co przeszedł krótką korektę – na początku tygodnia dochodowość pięcioletnich papierów nieco wzrosła.

4,837 proc. wyniosła wczoraj rentowność naszych papierów

Maciej Popiel, diler rynku długu PKO BP, wskazuje, że MF trafiło z przetargiem w moment dużej poprawy nastrojów rynkowych na świecie. Widać to było nie tylko w spadku rentowności polskich papierów skarbowych, lecz także w umocnieniu złotego. Podobnego zdania są zagraniczni analitycy. Gunter Deuber z Raiffeisen Bank International AG powiedział agencji Bloomberg, że polskie obligacje i złoty stały się jednym z głównych obiektów zainteresowania inwestorów po akcji płynnościowej EBC. Bank pożyczył ostatniego dnia lutego 800 instytucjom prawie 530 mld euro. – Polska jest w bardzo dobrej sytuacji ze względu na prowadzoną konsolidację fiskalną i solidny wzrost gospodarczy – tłumaczy Deuber.
Inwestorzy traktują więc inwestycję w polskie papiery skarbowe jako stosunkowo bezpieczną. CDS na polski pięcioletni dług – czyli stawka ubezpieczenia od niewypłacalności dłużnika – spadła wczoraj do poziomu 181 pkt. To najmniej od siedmiu miesięcy. Do tego ci, którzy kupują polskie obligacje, raczej niechętnie się z nimi rozstają. To ogranicza podaż papierów, winduje ich ceny i obniża rentowność. – Inwestorzy nie chcą sprzedawać obligacji, bo tak naprawdę nie mają dobrej alternatywy, czyli instrumentu o takiej rentowności przy stosunkowo wysokim ratingu. To powoduje, że zmienność na rynku nie jest duża, a duży popyt nadal się utrzymuje – mówi Maciej Popiel. Dodatkowym czynnikiem jest umiejętna gra, jaką z rynkiem prowadzi Ministerstwo Finansów, zapowiadając ograniczenie podaży papierów.

.linkms {text-decoration: none; Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; color: #666; width: 450px;} .linkms a {text-decoration: none; color: #666; font-weight:bold} .linkms a:hover {text-decoration: underline; color: #666} .linkms a:visited {text-decoration: none; color: #666} .linkms a:active {text-decoration: none; color: #666}