Połączenie Enei z Energą to dziś bardzo prawdopodobny scenariusz rozwoju dla obu kontrolowanych przez Skarb Państwa firm energetycznych – wynika z informacji DGP.
O takich planach coraz głośniej mówi się w obu spółkach i w branży energetycznej. Takiego biegu wypadków nie wyklucza Ministerstwo Skarbu Państwa. – Bierzemy pod uwagę różne scenariusze – odpowiada dyplomatycznie Magdalena Kobos, rzeczniczka MSP, ale zapewnia, że decyzja odnośnie dalszego sposobu prywatyzacji Energi i Enei jeszcze nie zapadła.
– Decyzji faktycznie nie ma, ale fuzja obu spółek to nowy kierunek wyznaczony w resorcie – mówi nam osoba doskonale rozeznana w sytuacji obu energetycznych koncernów.
Ten absolutnie nowy pomysł to efekt klinczu Skarbu Państwa z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który nie zgodził się na przejęcie za 7,5 mld zł Energi przez PGE, największą polską grupę energetyczną. Transakcja miała pomóc PGE w budowie elektrowni jądrowej, ale ciągnie się od września 2010 r. i nic nie zapowiada finału przed końcem 2012 r. Tymczasem jak najszybszego rozstrzygnięcia tej kwestii oczekuje Mikołaj Budzanowski, minister skarbu państwa. – Obecna sytuacja zawieszenia nie może trwać bez końca, ponieważ nie służy interesom obu spółek – mówił w grudniowej rozmowie z DGP.
W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu Enea wchłonęłaby Energę, a podział akcji nowego podmiotu odbyłby się według ustalonego parytetu. W łączeniu spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa (we wtorek DGP napisał o planach włączenia Lotosu do PGNiG lub Orlenu) rząd widzi jeden ze sposobów na łupkowy sukces. Nowe kierownictwo MSP uważa, że duże koncerny, nie tylko surowcowe, ale także energetyczne, powinny ostro zaangażować się w poszukiwanie i wydobycie gazu.
Jeśli dojdzie do fuzji, nie spotka się ona z aprobatą inwestorów zainteresowanych zakupem Enei, bo oddala w czasie trzecią próbę prywatyzacji poznańskiej spółki. Eneą bardzo poważnie był zainteresowany m.in. Jan Kulczyk, który marzy o budowie pierwszej całkowicie prywatnej polskiej grupy kapitałowej w energetyce, oraz francuski EDF. Fuzja z Energą zakupowe plany inwestorów na razie przekreśla.
Zdaniem Pawła Puchalskiego, szefa biura analiz DM BZ WBK, połączenie spółek może być traktowane wyłącznie jako etap pośredni przed sprzedażą inwestorowi strategicznemu. – Istotnie większy podmiot łatwiej znalazłby nabywcę – uzasadnia.
Paweł Puchalski uważa, że Skarb Państwa przymierza się do połączenia spółek, bo wyciągnął wnioski z ostatniej dużej prywatyzacji w polskiej energetyce. – Tauron został sprzedany po 5,13 zł za akcję, 19 proc. poniżej wstępnie sugerowanej ceny 6,3 zł – przypomina analityk.
Nawet jednak połączenie spółek nie rozwiązuje ich strategicznego problemu, jakim jest brak własnych kopalni, które są za to w posiadaniu zarówno PGE, jak i Tauronu. – Operacyjnie połączenie Enei z Energą powinno docelowo wykreować synergie kosztowe, ale nowy podmiot wciąż pozbawiony będzie własnego źródła kopalin – wytyka Paweł Puchalski.
W sprawie połączenia decyzja leży w rękach UOKiK
Na połączenie Enei i Energi zgodę musiałby wydać Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W postępowaniu dotyczącym PGE i Energi urząd antymonopolowy przede wszystkim wziął pod lupę wpływ na kształtowanie cen nowego podmiotu i jego wpływ na odbiorców końcowych. I na połączenie nie zezwolił. Jak będzie w przypadku Enei i Energi? Małgorzata Cieloch, rzecznik urzędu, na temat potencjalnych scenariuszach nie chce się wypowiadać. – Jeśli wniosek wpłynie, będziemy badać transakcję w oparciu o stosowane do tej pory metody – informuje tylko. Nowy podmiot powstały w wyniku fuzji, z udziałami w dystrybucji i sprzedaży energii grubo ponad 30-proc., konkurowałby z dwoma największymi graczami na rynku, czyli PGE i Tauronem. Znacznie odstawałby pod względem mocy wytwórczych, bo elektrownie Kozienice (Enei) i Ostrołęka (Energi) dają ok. 11 proc. udziałów w produkcji energii.