Kto do tej pory zaopatrywał się głównie w małych sklepach spożywczych – słono przepłacał. Z badań wynika, że oferowane przez nie towary są droższe nawet o 25 proc. w porównaniu z hipermarketami i o ponad 30 proc. z dyskontami. Ale wkrótce te różnice zaczną się zmniejszać.

Zdaniem ekspertów tylko do końca tego roku ceny w małych sklepach spadną o 15 proc., zaś w ciągu 2 – 3 lat powinny zrównają się z tymi w supermarketach. – To efekt konsolidacji, jaka ma obecnie miejsce na rynku hurtowym – wyjaśnia Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Rynek handlu hurtowego przestraszył się bowiem statystyk mówiących o tym, że coraz więcej małych, działających samodzielnie sklepów przegrywa walkę o klienta z wielkimi sieciami i znika z handlowej mapy Polski. Co roku ubywa ich 3 – 4 tys. Z ponad 110 tys. w 2005 roku zostało ich już mniej niż 90 tys. Równolegle zmniejsza się rynek hurtowy, zwłaszcza że na współpracę z zachodnimi sieciami hiper- i supermarketów hurtownie nie mają co liczyć, bo te rozwijają własne centra dystrybucyjne. Przykładem jest Biedronka, która ma ich już dziewięć i planuje budowę kolejnych dwóch – w Lubartowie i Sieradzu.

Nic więc dziwnego, że walka o małe sklepy przybiera na sile. – Nie dość, że hurtownie chcą pozyskać nowe, nieprzynależące do żadnej sieci sklepy, to nawet próbują wyrwać co bardziej łakome kąski z rąk innych hurtowników – podkreśla Andrzej Faliński.

Po wejściu pod skrzydła sieci część handlowców odkryła w sobie taki potencjał, że teraz... chcą się spod nich wyrwać. W ostatnich tygodniach głośno mówiło się o kilkudziesięciu sklepach, które chcą opuścić sieć Lewiatana.

Wszystko to wróży ostrą konkurencję na poziomie cenowym, a w efekcie spadek cen w małych sklepach, które zyskają dostęp do tańszych towarów. Hurtownikom, którzy organizują sieci sprzedaży, zależy, aby przetrwać na rynku. Eurocash, który ma już 135 hurtowni na rynku spożywczym, chce nawiązać współpracę na zasadzie franczyzy z ponad 700 nowymi punktami. 600 z nich miałoby powstać pod szyldem ABC, a 100 pod marką Delikatesy Centrum. Oprócz tego sieć jest zainteresowana współpracą z handlowcami, którzy chcą pozostać pod własną marką.

Ubywa sklepów, hurtownie muszą o nie walczyć / DGP

– Lojalna współpraca daje nie tylko oszczędności w postaci dostępu do szerszego i tańszego asortymentu, ale pozwala też obniżyć ogólne koszty funkcjonowania placówki – tłumaczy Jan Domański z Eurocash. Dodaje, że sklep może korzystać ze szkoleń personelu, jakie organizują hurtownie we współpracy z producentami, dowiedzieć się, jaki asortyment obecnie najlepiej się sprzedaje i jak go najlepiej wyeksponować na półce.

O nowych partnerów zabiegać zamierza także Makro Cash & Carry. Jednoczy ich pod wspólną marką Odido. W 2011 r. udało mu się nawiązać współpracę z ponad 800 sklepami. W tym roku sieć ma się powiększyć o kolejne kilkaset punktów.

– Asortyment jest optymalizowany pod kątem potrzeb konsumentów, zależnie od lokalizacji konkretnego sklepu. Na rynku spotykamy zatem sklepy, w których zwiększamy asortyment, zaś w innych doradzamy jego redukcję. Oferujemy również specjalny, atrakcyjny program bonusowy adresowany do właścicieli sklepów – tłumaczy Magdalena Figurna z Makro Cash & Carry. W świetle tego wszystkiego jedno jest pewne – niedługo nie cena, ale asortyment będzie głównym elementem walki o klienta.