Francja nie ma środków, by wymienić do 2022 roku swoje stare elektrownie na nowe - podają w środę media na podstawie najnowszego raportu w tej sprawie. Wynika z tego, że Francuzom pozostaje wybór: modernizacja starych reaktorów lub więcej energii odnawialnej.

Opublikowany we wtorek obszerny raport francuskiej państwowej Izby Obrachunkowej ("Cour des Comptes") wyliczył po raz pierwszy pełne koszty inwestycji Francji w energetykę jądrową od lat 50. aż do dzisiaj. Według dokumentu wynoszą one w sumie 228 miliardów euro, łącznie z planowanymi środkami przeznaczonymi na rozmontowanie istniejących już 58 siłowni.

Izba Obrachunkowa przyznaje, że szacunki dotyczące przyszłości są "bardzo niepewne", gdyż trudno dziś jeszcze ocenić, ile będzie kosztować zneutralizowanie odpadów radioaktywnych oraz demontaż przestarzałych centrali jądrowych.

Zgodnie z raportem wydatki na modernizację i utrzymanie we właściwym stanie istniejących elektrowni jądrowych wzrosną do 2025 roku ponad dwukrotnie - z obecnych 1,75 mld euro do 3,7 mld euro rocznie.

W swoich konkluzjach autorzy 400-stronicowego raportu podkreślają, że aby utrzymać produkcję energii na obecnym poziomie Francja musiałaby zbudować do 2022 roku 11 siłowni nowej generacji, tzw. EPR, które zastąpiłyby 22 stare reaktory, mające dziś już około 30 lat. Jednak zdaniem Izby nie ma dostatecznych funduszy na takie inwestycje.

Wobec tego - twierdzi Izba Obrachunkowa - Francji pozostają w najbliższej dekadzie tylko dwie możliwości: albo gruntownie zmodernizować obecne siłownie, albo ograniczyć udział atomu w produkcji energii i jednocześnie postawić na rozwój energii odnawialnej.

Izba Obrachunkowa zaznacza, że niezależnie od dokonanego wyboru konieczne będą w kolejnych latach ogromne inwestycje w energetykę, co będzie oznaczało dla konsumentów znaczącą podwyżkę cen energii.

Ogłoszenie raportu ożywiło spór o przyszłość energetyki jądrowej w nadchodzących dekadach. Opozycyjni francuscy Zieloni skomentowali to mówiąc, że "mit niedrogiej energii atomowej upada".

Zdaniem Evy Joly, eurodeputowanej Zielonych i kandydatki tego ugrupowania na prezydenta, dane ujawnione przez Izbę dają bardzo mocne podstawy tym, którzy domagają się jak najszybszej decyzji Francji o stopniowym odejściu od energetyki atomowej na rzecz źródeł odnawialnych.

Zieloni sprzeciwiają się przy tym twierdzeniu raportu, iż wyjściem z sytuacji może być przedłużenie działania starych elektrowni ponad 40 lat. Zdaniem tej partii byłoby to sprzeczne z zasadami bezpieczeństwa. Lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit uważa, że "żadna centrala jądrowa nie działa dziś dłużej niż 30 lat, więc przekonanie o tym, że jakiś instytut bezpieczeństwa atomowego zgodzi się na podwojenie tego okresu, jest nierealne".

Kwestia energii atomowej może być jednym z kluczowych tematów kampanii przed wiosennymi wyborami prezydenckimi we Francji, w których obecny szef państwa chce się starać o reelekcję.

Rządząca obecnie we Francji centroprawica - z prezydentem Sarkozym na czele - z uporem broni energetyki jądrowej jako priorytetu krajowej gospodarki.

Natomiast faworyt w tych wyborach, socjalista Francois Hollande chciałby zmniejszyć udział energii atomowej w produkcji elektryczności we Francji z obecnych 75 proc. do 50 proc. w roku 2025.

Francja jest drugą - po Stanach Zjednoczonych - światową potęgą w dziedzinie energetyki jądrowej. Reaktory atomowe zaspokajają około 75 proc. krajowego zapotrzebowania na energię. Średnio liczą one sobie 25 lat. Najstarszy reaktor, w Fessenheim, oddano do użytku w 1977 roku.