Na krajowym rynku wyrasta poważny gracz. To efekt przejęcia trzech małych przewoźników przez fundusz Amber Gold z Gdańska.
Firma Amber Gold została właścicielem czarterowego przewoźnika Yes Airways, który należał do dwóch warszawskich biznesmenów. To już trzecie przejęcie funduszu na rynku lotniczym w ostatnich miesiącach. W lipcu pod skrzydłami Ambera znalazła się niemiecka linia regionalna OLT, a dwa miesiące później polska Jetair. Potencjał połączonych firm nie był jednak duży, bo miały do dyspozycji tylko jednego ATR-a i kilka mniejszych maszyn. Wraz z przejęciem Yes Airways flota bogaci się o trzy airbusy 320.
Szczegóły przejęcia Yes utrzymywane są w tajemnicy. Wiadomo tylko, że nowa linia nazywa się OLT Express Poland i, że Amber Gold szykuje ofertę przewozową. – Chcemy zagęścić siatkę krajowych połączeń lotniczych – mówi anonimowo osoba związana z OLT Express Poland.
Już we wrześniu zeszłego roku, łącząc OLT i Jetair, Amber dokapitalizował nową spółkę kwotą 14 mln zł. Dotąd o takich pieniądzach zainwestowanych w niewielkie linie lotnicze można było w naszym kraju tylko marzyć. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jeszcze przed sfinalizowaniem transakcji Jetair uruchomił z Niemcami sezonową trasę z Monachium do Heringsdorf. To lotnisko zlokalizowane jest 2 km od granicy z Polską i obsługuje niemieckie kurorty położone na bałtyckiej wyspie Uznam. Po fuzji i dokapitalizowaniu doszły kolejne trasy: z Gdańska i z Wrocławia do Berlina (Tegel). Zwiększono też częstotliwość lotów z Gdańska i Wrocławia do Warszawy.
Eksperci rynku lotniczego twierdzą, że połączenie sił wydaje się naturalnym ruchem, a wejście na trasy krajowe to dobry ruch. Już teraz między polskimi portami lata niemal 1,9 mln pasażerów rocznie, a liczba ta ma się powiększać z roku na rok o 10 – 12 proc. Według OLT Express Poland pasażerów będzie przybywać, bo coraz większa grupa biznesmenów, ale też zwykłych turystów, jest zniecierpliwiona brakiem efektów inwestycji na drogach i kolei.
Tyle że biznesowo sprawa wciąż nie jest oczywista. Na własnej skórze przekonał się o tym największy gracz na tym rynku – Eurolot. Od zeszłego roku firma, niezależnie od lotów z regionalnych portów do Warszawy świadczonych na rzecz LOT-u, oferuje także połączenia pomiędzy polskimi miastami z pominięciem stolicy. Jednak nieoczekiwanie w styczniu tego roku firma zawiesiła loty z Rzeszowa do Szczecina, zainaugurowane zaledwie we wrześniu 2011 r. Powodem decyzji była mała liczba pasażerów. Jacek Balcer z Eurolotu twierdzi, że bodaj tylko raz przewoźnikowi udało się uzyskać dwucyfrową liczbę osób na pokładzie, a trasę obsługiwały samoloty ATR-42, które mieszczą 46 pasażerów.
Inne połączenia na razie sprzedają się jednak dobrze. Eurolot wciąż wozi klientów z Krakowa do Gdańska, Poznania i Szczecina; z Gdańska do Wrocławia; z Poznania do Szczecina oraz obsługuje dwa zagraniczne połączenia do Popradu z Gdańska i z Warszawy.