Recesja może zniweczyć uzdrowienie finansów, które zapowiada większość krajów strefy euro.
Strefa euro wchodzi ponownie w recesję. W pierwszej połowie przyszłego roku dochód narodowy krajów unii walutowej będzie się kurczył – przewiduje w opublikowanym wczoraj raporcie Ernst & Young. Odbicie nastąpi dopiero na jesieni, ale i tak w całym 2012 r. dochód narodowy w strefie euro zwiększy się zaledwie o 0,1 proc.
Głównym powodem załamania wzrostu jest niepewność na rynkach finansowych. Inwestorzy obawiają się niewypłacalności niektórych krajów Eurolandu, a nawet rozpadu unii walutowej. I wstrzymują się z inwestycjami. E&Y zwraca uwagę, że wielkie europejskie koncerny mają teraz ogromne zasoby wolnych kapitałów, ale przez cały przyszły rok będą wstrzymywały się z inwestycjami.
Inwestować nie będą też małe i średnie firmy, ale z innego powodu: jest im bardzo trudno uzyskać kredyty na rozwój, bo także europejskie banki wolą nie pożyczać.
Z zakupami będą też wstrzymywać się gospodarstwa domowe, co uniemożliwi poprawę konsumpcji indywidualnej. Jedynym źródłem wzrostu pozostanie eksport na rynki wschodzące. Zdaniem autorów raportu tam popyt nie zawiedzie: Chiny mają się rozwijać w tempie 8,2 proc. w przyszłym roku, a Indie nawet 8,5 proc.

Ostra recesja w Portugalii

Nie wszystkie kraje strefy euro będą jednak dotknięte kryzysem w takim samym stopniu. Ostra recesja utrzyma się w Portugalii z powodu radykalnych cięć budżetowych. Rząd obawia się, że bez nich inwestorzy finansowi potraktują kraj tak samo jak Grecję. Podobny jest skutek oszczędności zarządzonych przez Mario Montiego we Włoszech.
W Hiszpanii dodatkowym czynnikiem ciążącym na tempie wzrostu jest konieczność odpisania złych długów przez banki z powodu nietrafionych inwestycji na rynku nieruchomości. Plany oszczędnościowe rządu, wątpliwości co do kondycji banków oraz ryzyko obniżenia ratingu i wzrostu kosztów obsługi długu, to z kolei główne powody, dla których w przyszłym roku wzrostu nie zanotuje francuska gospodarka.
– Porozumienie przywódców UE z 9 grudnia w sprawie powołania unii fiskalnej zapobiegnie nadmiernemu zadłużaniu się krajów strefy euro w przyszłości, ale w niewielkim stopniu przyczyni się do rozwiązania kryzysu długu w tej chwili – ostrzega główny ekonomista E&Y – Mark Otty.
Zdaniem autorów raportu tylko przejściowe przejęcie przez EBC roli gwaranta długu peryferyjnych krajów strefy euro dałoby Włochom, Hiszpanii, Portugalii i Grecji czas na uzdrowienie finansów publicznych. E&Y szacuje, że w nadchodzących 3 latach państwa te będą musiały sprzedać obligacje o wartości ok. 1 biliona euro. Interwencja tej skali przez EBC odpowiadałaby 10 proc. PKB strefy euro, wyraźnie mniej niż podobne interwencje banków centralnych Wielkiej Brytanii (14 proc.) i Stanów Zjednoczonych (17 proc.) już przeprowadzone od wybuchu kryzysu.

Wzorem jest Irlandia

E&Y uważa, że taki czas byłby wystarczający, aby przywrócić wzrost gospodarkom południa Europy. Wzorem jest Irlandia, która zdołała od 2008 r. aż o 35 proc. poprawić konkurencyjność swojej gospodarki. Ceną był jednak duży spadek pensji i zabezpieczeń socjalnych Irlandczyków. Zdaniem E&Y powtórzenie takiej operacji w Hiszpanii czy Portugalii będzie jednak o wiele trudniejsze z powodu oporu związków zawodowych przeciw zmianom oraz sztywnym regulacjom gospodarki.
Nie wszystkie prognozy E&Y są jednak negatywne. W przyszłym roku ceny ropy powinny spaść o blisko. 10 proc., przyczyniając się do zmniejszenia inflacji. Wskaźnik wzrostu cen w strefie euro w 2012 r. ma wynosić 1,8 proc. wobec 2,6 proc. w tym roku.
Grecja: sześć lat recesji
Czwarty rok z rzędu gospodarka Grecji się kurczy, w tym roku aż o 6,2 proc. – przewiduje E&Y. Rok przyszły wcale nie będzie lepszy, bo PKB spadnie o 6,1 proc. Kraj ma zacząć ponownie się rozwijać, i to w wolnym tempie, dopiero od 2015 r.
Misja MFW uznała, że mimo ostrych cięć w wydatkach budżetowych i zwiększenia wysokości podatków grecki rząd nie wypełnia programu uzdrowienia finansów publicznych. Jej zdaniem konieczne są forsowana prywatyzacja firm państwowych, otwarcie gospodarki na konkurencję i dalsze ograniczenie zatrudnienia w administracji.
Ale E&Y obawia się, że koszty społeczne reform będą tak duże, że rząd porzuci program zaciskania pasa i zdecyduje się na wyprowadzenie kraju z unii walutowej. To skutkowałoby dewaluacją drachmy przynajmniej o 50 proc. E&Y zwraca jednak uwagę, że po złamaniu przez Argentynę parytetu z dolarem (2001) i wyjściu Wielkiej Brytanii z europejskiego węża walutowego (1992) oba kraje po dość krótkiej recesji zdołały przywrócić szybkie tempo wzrostu dzięki obniżeniu kosztów działalności swoich gospodarek.
Poważnym problemem jest wstrzymanie inwestycji