Ustalenia zakończonego w piątek szczytu Unii Europejskiej to ważny i pozytywny - ale dopiero pierwszy - krok na drodze do naprawy finansów publicznych w Europie - uważa prezes Fundacji im. Stefana Batorego Aleksander Smolar.

Na szczycie UE w Brukseli 17 państw eurolandu oraz kilka innych, w tym Polska, zgodziło się na wdrożenie nowych zasad dyscypliny finansów publicznych (tzw. umowa fiskalna). Zakładają one m.in. wprowadzenie automatycznych sankcji za łamanie dyscypliny budżetowej dla krajów przekraczających limity deficytu i długu publicznego, a także wpisanie do konstytucji przez wszystkie kraje tzw. złotej zasady utrzymywania zrównoważonych budżetów.

"To jest pierwszy krok - ważny i pozytywny - ale pierwszy krok na drodze do naprawy finansów publicznych w Europie i ratowania euro" - ocenił w rozmowie z PAP Smolar.

Weto Camerona było oczywiste

Jak powiedział, efekty negocjacji w Brukseli ocenia pozytywnie, bo - jak zaznaczył - ani przez chwilę nie wierzył, że Wielka Brytania zgodzi się na proponowane zmiany.

"Wlk. Brytania nie jest zainteresowana euro i czuła się zagrożona wszelkimi decyzjami, które mogą stwarzać problemy dla londyńskiego City. To są główne powody, zresztą Cameron ich nie ukrywał (...). Na dodatek Cameron sam ma poważne problemy w swojej partii, w której antyeuropejskie tendencje są bardzo silne i część jego partii wywierała na nim presję, aby ogłosić referendum w sprawie wycofania się z Unii Europejskiej" - tłumaczył.

Dlatego, jak podkreślił Smolar, "było rzeczą oczywistą", że Cameron nie może zgodzić się na proponowane zmiany w traktacie.

"Tak naprawdę to, że Wlk. Brytania znalazła się na zewnątrz, jest zrozumiałe. Wlk. Brytania od początku była przeciwna w ogóle wejściu do strefy euro. Wobec tego ratowanie euro nie jest jej bezpośrednim interesem, choć oczywiście im także zależy, żeby euro było w dobrej raczej sytuacji" - dodał.

"Ja osobiście to uważam za sukces: praktycznie - jeżeli moja ocena jest słuszna - 26 państw podpisze się pod tą nową umową, a więc również trzy państwa, które na razie zawiesiły udzielenie odpowiedzi, uzależniając ją od konsultacji wewnętrznych, czyli Szwecja, Czechy i Węgry. To jest - wydaje mi się - sukces. Sukces inicjatorów przedsięwzięcia" - mówił.

Unia nie ma czasu na nowy traktat

Według niego "droga traktatowa" przyjęcia proponowanych zmian również była nierealna. "Myślę, że inicjatorzy, czyli Niemcy i Francja, doskonale o tym wiedzieli od początku. Dlatego że wymaga ona znacznie większej ilości czasu, proces ratyfikacji jest znacznie dłuższy, a teraz nie ma czasu. I tak nie wiadomo, czy decyzje, które zostały podjęte, są wystarczające, żeby złamać oczekiwania spekulacyjne i żeby strefa euro była w stanie odbić się od ziemi. Natomiast, gdyby to było jeszcze przedłużane, to wtedy - mnie się wydaje - powstałoby poważne niebezpieczeństwo" - mówił Smolar.

Smolar zastrzegł, że nie wiadomo jeszcze, jaka jest "zdolność aplikowania, stosowania w praktyce" decyzji szczytu. "Czyli - innymi słowy - na ile te decyzje okażą się wiarygodne" - dodał.

Według niego nowe ustalenia mogą wywołać bardzo poważne objawy niezadowolenia społecznego.

"Od prawie wszystkich krajów Unii - w tym Polski - oczekuje się poważnych oszczędności, co oznacza albo obcięcie wydatków, albo wzrost podatków, albo jedno i drugie. To oczywiście może spotkać się z oporem politycznym w parlamencie i z oporem społecznym. Nie mówię, że tak będzie, ale jest tu jeszcze wiele elementów niepewności" - uważa szef Fundacji im. Batorego.

Same cięcia nie pomogą

Smolar podkreślił ponadto, że jest oczywiste, iż przyszłość finansowa Europy nie zależy tylko od podjętych na szczycie decyzji. Podkreślił też konieczność podjęcia "działań pozytywnych", czyli pomocy państwom strefy znajdującym się w kryzysie.

W jego ocenie bowiem samo "cięcie, ograniczenie deficytu i długu" nie wystarczy. Jak tłumaczył, jest to działanie dające efekty w dłuższym okresie, a atak spekulacyjny może zagrozić niewypłacalnością np. Włoch, Hiszpanii czy Portugalii "z dnia na dzień".

"Wobec tego bardzo ważne jest posiadanie odpowiednich zasobów, odpowiednio poważnych gwarancji interweniowania, żeby ratować te państwa. Żeby po prostu rynki nabrały zaufania, że nie ma co atakować tych państw, dlatego że one - dzięki solidarności Unii - są w stanie przetrwać najpoważniejszy kryzys" - podkreślił.

Jak mówił, elementem niepewności nadal pozostaje fakt, jak w walkę z kryzysem zaangażuje się Europejski Bank Centralny, oraz to, czy Niemcy zgodzą się na emisję euroobligacji. "Pani (kanclerz Angela) Merkel dała do zrozumienia, że w przypadku naprawy sytuacji finansów publicznych w państwach europejskich Niemcy będą gotowe zaakceptować ideę euroobligacji" - podkreślił Smolar.