Szef MSZ Radosław Sikorski zadeklarował w piątek, że w tej kadencji Polska będzie gotowa do wstąpienia do strefy euro, ale - jak podkreślił - przyjmiemy unijną walutę, "jeśli do tego czasu strefa euro się zreformuje i będzie to wejście dla nas korzystne".

"Tu właśnie nawołujemy Niemcy, żeby wzięły odpowiedzialność i strefę euro uratowały" - powiedział minister w radiu TOK FM. Jak zaznaczył, chodzi o "przewodnictwo Niemiec w reformach i ratowaniu strefy euro". "Bez nich nie da się uratować strefy euro, a sytuacja strefy euro jest dramatycznie poważna" - podkreślił.

"Będziemy gotowi za cztery lata (do wstąpienia do strefy euro - PAP). (...) To co nakreślił premier w expose: od przyszłego roku deficyt poniżej 3 proc., spadający dług, w ciągu tej kadencji Sejmu wypełnimy kryteria i tak jak mówił premier i minister finansów wejdziemy, jeśli do tego czasu strefa euro się zreformuje i będzie to wejście dla nas korzystne" - mówił szef polskiej dyplomacji.

Pytany o najbliższą przyszłość Unii i zbliżające się posiedzenie Rady Europejskiej, Sikorski powiedział: "to będzie najważniejsza Rada Europejska od lat i to że kryzys przypadł na naszą prezydencję, to także nasza wielka odpowiedzialność i wielka rola Donalda Tuska w rozwiązaniu kryzysu". "Spodziewajmy się ważnych oświadczeń przywódców europejskich w najbliższych dniach" - dodał.

Polska walczy o przynależność do państw decydujących o Unii

Sikorski zaznaczył, że obecnie "toczy się wielka gra, czy Polska znajdzie się w grupie państw współdecydujących o przyszłości Unii". "Naszym zdaniem Polska powinna być w grupie państw mających silny głos w sprawach stabilności i przyszłości eurostrefy i całej Unii" - podkreślił.

"Unia będzie się za chwilę ściślej integrować gospodarczo, przynajmniej niektóre kraje, pytanie gdzie ma w tym być Polska?" - pytał szef MSZ. "To co mnie dziwi i jest największym niebezpieczeństwem dla Polski, to jest renacjonalizacja polityk gospodarczych a co za tym idzie w dalszej perspektywie w ogóle polityk krajów" - mówił.

"To jest to o czym opozycja marzy, a ja mówię, że Polska powinna należeć do grupy krajów najpoważniejszych w Unii i współdecydujących, a nie trafić na peryferia" - zaznaczył Sikorski.

"Jeśli dobrze rozegramy ta stawkę, to mamy szansę wejść do pierwszej ligi europejskiej. Należy skorzystać z szansy wejścia do kręgu decydentów" - podkreślił Sikorski.

Sikorski pytany o słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego, który sugerował, że poniedziałkowe wystąpienie szefa polskiej dyplomacji w Berlinie powinno być wcześniej przedyskutowane w kraju, powiedział, że "politykę zagraniczną formułuje rząd, to było zresztą autorskie przemówienie na forum think-tanku". Jednocześnie podziękował premierowi Donaldowi Tuskowi za czwartkowe wsparcie.

Sikorski o marszu 13 grudnia organizowanym przez PiS: Nie jestem autorem stanu wojennego

Sikorski pytany o zapowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że 13 grudnia (w kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego) odbędzie się marsz niepodległości jako sprzeciw wobec tego, co mówił szef MSZ w Berlinie, powiedział, że "nie uważa się za autora stanu wojennego".

"Taka histeria nie pomaga. To jest taki moment, w którym spodziewałbym się po opozycji solidarności z rządem, który walczy w Europie o bardzo wysoka stawkę, a jedyne co widzę, to rywalizacja w radykalizmie pomiędzy frakcją bolszewików i mienszewików w PiS-ie" - powiedział Sikorski.

Sikorski: Nie jestem zakneblowany

Szef MSZ odniósł się także do piątkowych doniesień "Naszego Dziennika", który napisał, że minister spraw zagranicznych dostał zakaz publicznych wypowiedzi po swoim poniedziałkowym wystąpieniu w Berlinie na temat Unii Europejskiej. Według gazety, premier Tusk miał też zabronić szefowi MSZ brnięcia w polemikę z oponentami. "Gdybym był zakneblowany, to bym tutaj nie był, a jestem" - skomentował w TOK FM Sikorski.