W połowie grudnia Rosja zostanie prawdopodobnie przyjęta do Światowej Organizacji Handlu.
Zachód, któremu najbardziej zależy na akcesji Moskwy, mocno naciska na Gruzję, ostatni bastion oporu przed poszerzeniem WTO. Rosja w organizacji będzie bowiem bardziej przewidywalnym partnerem handlowym.
Gruzja blokowała negocjacje z Rosją od lat, usztywniając stanowisko zwłaszcza po wojnie 2008 r. Tbilisi początkowo żądało od Rosjan wycofania wojsk zbuntowanych prowincji – Abchazji i Osetii Południowej. Dopóki jednak Rosjanie uzgadniali warunki wejścia do WTO z UE i USA, dopóty problemem gruzińskim nikt się nie przejmował. Gdy od października tego roku na placu boju pozostało samotne Tbilisi, zainterweniował Zachód.
W zeszłym tygodniu pod Kaukaz przyleciał wysłannik Komisji Europejskiej Gunnar Wiegand. Według nieoficjalnych informacji urzędnik postawił Tbilisi ultimatum: albo Gruzja zgodzi się na wejście Rosji do WTO, albo zostaną wykorzystane kruczki proceduralne, by zamiast konsensusu o poszerzeniu organizacji zadecydowano większością głosów. Dla Gruzji byłaby to prestiżowa porażka.
Po wizycie Wieganda sprawy nabrały przyspieszenia. Gruzja zgodziła się na przedstawioną przez pośredniczącą w rozmowach Szwajcarię wersję kompromisu, która przewiduje rozmieszczenie na granicy rosyjsko-abchaskiej i rosyjsko-południowoosetyjskiej niezależnych obserwatorów handlu, zatrudnionych i opłacanych przez stronę trzecią (Berno lub Brukselę). Rosja ma się odnieść do tej propozycji w tym tygodniu, ale z sygnałów z niej płynących wynika, że jej akceptacja jest jak najbardziej realna. – Mam nadzieję, że rezultaty naszej rozmowy pozwolą Rosji wejść w skład WTO do końca roku – mówiła po wczorajszym spotkaniu z Dmitrijem Miedwiediewem prezydent Szwajcarii Micheline Calmy-Rey. – Oczekujemy tego samego – odparł rosyjski prezydent.
Choć Rosja złożyła wniosek o przyjęcie do WTO już w 1994 r., w kolejnych latach często pozorowała rozmowy. Z tych samych powodów, dla których Zachodowi na jej wejściu do organizacji zależało. Przede wszystkim pozostawanie poza systemem WTO umożliwiało wykorzystywanie zakazanych przez organizację instrumentów polityki handlowej, m.in. subwencji eksportowych.
Członkostwo Rosji w WTO utrudni jej też stosowanie embarga, ulubionego narzędzia represji wobec niepokornych państw. W zależności od politycznego zapotrzebowania Giennadij Oniszczenko, szef tamtejszego sanepidu, wprowadzał już embargo na polskie mięso, białoruskie mleko, łotewskie szproty, gruzińskie i mołdawskie wino czy ukraińskie wędliny. Zawsze decyzja o wprowadzeniu zakazu była podejmowana w momencie sporu politycznego między poszczególnymi państwami a Rosją. Ostatnia taka groźba zabrzmiała przed dwoma tygodniami. Oniszczenko zagroził zamknięciem granicy dla naddniestrzańskiego koniaku. Kontekst? Kreml chce zmusić obecnego przywódcę mołdawskich separatystów Igora Smirnowa do rezygnacji ze starań o reelekcję w grudniowych wyborach. Po przystąpieniu Rosji do WTO każda taka decyzja będzie mogła zostać zaskarżona na forum organizacji.
Jeśli Moskwa zgodzi się na szwajcarską propozycję kompromisu, może się stać 154. członkiem organizacji na konferencji ministerialnej planowanej na 15 – 17 grudnia. Poza WTO pozostaną jej partnerzy z unii celnej – Białoruś i Kazachstan. Moskwa zgodziła się rozszerzyć wynegocjowane warunki na oba państwa. Mińska i Astany nikt o zdanie nie pytał.