Po obniżce opłat w MasterCard i Visie sieci wypłatomatów powiększają się wolniej.
Wydaje się, że w Polsce bankomat stoi na każdym rogu. Jednak faktycznie pod względem liczby tych urządzeń nasz kraj lokuje się w Unii Europejskiej na trzecim miejscu od końca. W Polsce na milion mieszkańców przypada 416 maszyn, a w Portugalii, która jest liderem zestawienia, 1,6 tys.
Coraz mniej nowych bankomatów / DGP
– Biorąc pod uwagę średnią liczbę bankomatów na milion mieszkańców w Europie Zachodniej, Polska wciąż nie jest nasyconym rynkiem – mówi Bernard Białorucki z Deloitte.
Tymczasem, jak wynika z najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego, tempo, w jakim przybywało bankomatów, w 2010 r. wyraźnie spadło. W latach 2008 r. i 2009 r. banki i niezależni operatorzy zamontowali łącznie ponad 5 tys. bankomatów, a w ubiegłym roku już tylko 570. Na koniec I kw. 2011 r. w Polsce było prawie 16,7 tys. bankomatów, czyli zaledwie o 46 więcej niż w IV kw. 2010 r.
Eksperci wskazują kilka czynników, które spowolniły przyrost liczby maszyn. Przede wszystkim banki stawiają ich mniej niż kiedyś. Jak twierdzą, obecnie muszą bowiem wymienić lub zmodernizować już działające urządzenia.
– ING Bank Śląski zdecydował się na wymianę w bieżącym roku 180 najstarszych urządzeń – mówi Marcin Giżycki z ING.
Bank ma obecnie sieć liczącą 480 wpłatomatów i 770 bankomatów, z czego około 200 tych ostatnich maszyn jest zainstalowanych poza oddziałami.
– W ramach modernizacji sieci zastępujemy tradycyjne bankomaty maszynami, dzięki którym można dokonywać zarówno wypłat, jak i wpłat – dodaje Giżycki.
ING zainstalował już 100 takich urządzeń, a docelowo, pod koniec tego roku, ma ich być co najmniej 200.
To, ile nowych bankomatów stawiają banki, ma duże znaczenie dla całej sieci. Część z tych instytucji ma sporo takich urządzeń poza swoimi placówkami. Tak jest w przypadku Pekao, BZ WBK czy PKO BP. Ten ostatni na przykład w swoich oddziałach ma 1,35 tys. bankomatów, a poza nimi – jeszcze tysiąc maszyn.
Inne banki montują te urządzenia wyłącznie w swoich placówkach, a niektóre, np. internetowy mBank, nie mają własnych bankomatów i opierają się wyłącznie na współpracy z niezależnymi operatorami, takimi jak Euronet czy Cash4You.
Tymczasem – i to kolejny czynnik spowalniający wzrost liczby bankomatów – takie firmy także mocno ograniczyły inwestycje w nowe maszyny. Powodem były zmiany w opłatach za korzystanie z bankomatów, jakie wprowadziły w ubiegłym roku największe organizacje płatnicze, czyli MasterCard, a potem Visa. Wcześniej, kiedy klient wypłacał pieniądze z bankomatu należącego do innego banku niż ten, w którym prowadzi rachunek, organizacja płatnicza dostawała za to ok. 3,50 zł. Pieniądze te potem trafiały do operatora bankomatu. Po obniżce wysokość prowizji w MasterCardzie zmalała do 1,2 – 1,6 zł w zależności od rodzaju karty. Stawki Visy są zbliżone.
Organizacje płatnicze uzasadniały swoją decyzję dobrem klienta. Rzeczywiście, po ich decyzji wiele banków zaczęło oferować darmowe wypłaty ze wszystkich bankomatów jako jedną z podstawowych funkcjonalności swoich kont bankowych.



Decyzja Visy i MasterCard wywołała jednak niezadowolenie wśród niezależnych operatorów bankomatów.
– Takich zmian nie wprowadza się z dnia na dzień – mówi Piotr Kawczyński z Cash4You.
Tłumaczy, że wskutek decyzji Visy i MasterCard przez ostatnie miesiące zamiast skupiać się na rozwoju sieci bankomatów, Cash4You musiał restrukturyzować koszty działania.
– Zdecydowaliśmy się na zmianę lokalizacji części z naszych bankomatów. Na razie nie mamy zamiaru zmniejszać naszej sieci, ale o rozbudowie też nie ma mowy – mówi Kawczyński.
Cash4You obsługuje w sumie ponad 700 bankomatow, z kolei największy niezależny operator bankomatów w Polsce, Euronet, ma ich 2,6 tys.
Zdaniem operatorów bankomatów, aby ich biznes był opłacalny, stawki od transakcji powinny wzrosnąć do 2,2 – 2,5 zł.
Obecnie utrzymanie jednej maszyny kosztuje nawet kilka tysięcy złotych. Sporą część tej sumy stanowi czynsz za powierzchnię, na której ustawiona jest maszyna. Wynajem miejsca przy ulicy w dużym mieście kosztuje mniej więcej kilkaset złotych, ale centra handlowe żądają czynszów sięgających nawet kilku tysięcy złotych. Same maszyny też generują koszty, jako że zwykle są brane w leasing. Miesięczna rata wynosi co najmniej 500 zł, a kolejne 300 zł trzeba wydać na serwis. Do tego doliczyć trzeba również koszt dostarczania gotówki do urządzenia oraz opłaty za utrzymanie łącza internetowego i za sprzątanie bankomatu.
Eksperci szacują, że aby taka maszyna przynosiła zyski, musi dokonać co najmniej 2,5 tys. operacji miesięcznie. Taki poziom udaje się uzyskać w wielkich miastach, jednak już w miejscowościach liczących mniej niż 150 tys. mieszkańców jest to bardzo trudne. Dlatego niezależne firmy bardzo niechętnie wchodzą ze swoimi urządzeniami do takich miejscowości.
Jednak dla banków uruchomienie bankomatu w takiej miejscowości może być już korzystne, zwłaszcza jeśli zostanie on wstawiony do oddziału. Utrzymanie go jest wtedy tańsze, ponieważ zazwyczaj nie trzeba płacić czynszu, a maszyna napełniana jest przez pracowników pieniędzmi z kasy banku.
I ta tendencja – do wychodzenia poza duże miasta – zaczyna powoli być widoczna. Jeszcze kilka lat temu banki instalowały swoje urządzenia zazwyczaj przy głównych ulicach dużych miast oraz w centrach handlowych. Obecnie bankomaty pojawiają się też na przedmieściach takich metropolii oraz w mniejszych miejscowościach.
– Pod względem rozwoju infrastruktury bankomatowej w Polsce ma miejsce proces, który w Europie Zachodniej nastąpił już wcześniej – tłumaczy Białorucki. – Myślę, że w kolejnych latach banki będą konsekwentnie powiększały sieć bankomatów, choć wzrosty liczby tych urządzeń nie będą już tak spektakularne jak w latach 2008 – 2009 – dodaje.