Pod koniec 2013 r. lub w 2014 r. możliwe byłoby wejście Poczty Polskiej na giełdę - zapowiedział w czwartek jej prezes Jerzy Jóźkowiak. Wcześniej planowana jest restrukturyzacja - zarząd firmy chce zmniejszyć zatrudnienie i zwiększyć obroty na rynku paczek.

Prace nad dokładnym planem działań na przyszły rok jeszcze trwają, ale do końca 2011 r. rada nadzorcza firmy powinna go zaakceptować.

"Wśród europejskich poczt nadal jesteśmy outsiderem" - przyznał prezes. Podczas gdy w krajach europejskich przychody poczt na jednego pracownika w latach 2007-2010 wynosiły średnio 72,6 tys. euro, to w Poczcie Polskiej było to 17,9 tys. euro. Średnia liczba nadanych w tym czasie przesyłek listowych w Europie (w przeliczeniu na jednego pracownika) wynosiła 63,6 tys., a w polskiej poczcie było to 16,9 tys. Jóźkowiak zaznaczył, że podczas gdy inne poczty się restrukturyzowały, w polskiej niewiele się zmieniało. Jóźkowiak argumentował, że efektem jest to, że "Poczta Polska jest ostatnią niezreformowaną pocztą w Europie, i jeśli teraz nie ruszy poważnie do przodu, to będzie poważny problem".

Zarząd, który, jak mówił prezes, w obecnym składzie pracuje od lipca, przygotował symulację, jak będzie wyglądała sytuacja przedsiębiorstwa, jeśli nie będzie restrukturyzacji. Otóż na malejącym rynku korespondencji i przy malejącym udziale Poczty w tym rynku firma straciłaby do 2015 r. 900 mln zł, a na spadających przychodach z oferowanych przez Pocztę usługach finansowych straciłaby 350 mln zł.

Zdaniem władz spółki upublicznienie jej poprzez debiut na giełdzie poza pozyskaniem potrzebnego na rozwój kapitału zmieniłoby także standardy działania firmy. Jóźkowiak przyznał, że nie wiadomo jeszcze, jaka część udziałów będzie sprzedawana na giełdzie, nie wiadomo też, kiedy miałby nastąpić debiut. "Najpierw musimy osiągnąć rentowność i jakiś sensowny zysk, który mógłby skusić inwestorów. Zakładam, że zajmie nam to jakiś rok, półtora roku. Więc byłoby to możliwe pod koniec 2013 r. lub w 2014 r." - powiedział Jóźkowiak. Dodał, że zarząd firmy stawiałby na akcjonariat rozproszony. "Żadnej dużej poczty na razie nie zapraszamy. Chcemy mieć znaczącą pozycję na środkowoeuropejskim rynku, więc to raczej my będziemy kupować" - wyjaśnił. Nie ujawnił, jaki wynik zanotuje spółka na koniec tego roku, powiedział tylko, że będzie on dodatni.

Zarząd firmy chce w najbliższych latach zająć się także unowocześnianiem sieci placówek pocztowych. Zgodnie ze strategią, dochodowość placówek pocztowych ma wzrosnąć z 7,8 tys. zł w tym roku do 30 tys. zł w 2015 r., a rentowność sprzedaży ma sięgnąć w 2015 r. 4 proc. wobec 1 proc. obecnie.

Prezes przyznał, że osiągnięcie takich celów wymaga redukcji zatrudnienia. Dla pracowników z najdłuższym stażem, którzy nie odnajdą się w nowych realiach, będzie przygotowany program dobrowolnych odejść, część załogi obejmą zwolnienia grupowe. Nie wiadomo jednak jeszcze, jakiej części z prawie 90 tys. pracowników Poczty będą one dotyczyć.

Zgodnie z zapowiedziami zarządu ci, którzy w spółce pozostaną, będą zarabiać więcej niż obecnie, a wysokość wynagrodzeń i premii będzie zależała od efektywności pracowników. Jóźkowiak liczy tutaj na wsparcie działających w Poczcie związków zawodowych. "Myślę, że związkowcom, tak samo jak nam, zależy, by Poczta była silna, a pracownicy dobrze wynagradzani. Ważne, by usiąść razem do stołu i wspólnie zastanowić się, jak to osiągnąć" - powiedział.

Poczta Polska SA jest jednoosobową spółką Skarbu Państwa. Jako samodzielne przedsiębiorstwo działa od 1 stycznia 1992 roku; wówczas podzielono przedsiębiorstwo Poczta Polska Telegraf i Telefon na Pocztę Polską i Telekomunikację Polską. Pod koniec ubiegłego roku Poczta informowała, że wypracowała ponad 100 mln zł zysku brutto, nie licząc zysku ze sprzedaży nieruchomości, podczas gdy w 2009 r. miała 164 mln zł straty brutto.