Wartość drugiego pod względem wielkości przewoźnika kolejowego w Unii Europejskiej rośnie z dnia na dzień. Coraz lepsze wyniki finansowe mogą wywindować cenę za większościowy pakiet akcji. Nowy właściciel będzie jednak musiał sporo zainwestować.
W październiku planujemy zaprosić kilku inwestorów do kolejnego etapu prywatyzacji PKP Cargo polegającego na analizie due dilligence – mówi „DGP” Andrzej Massel, wiceminister infrastruktury ds. kolei.
Ta deklaracja oznacza, że wstrzymana z powodu wyborów prywatyzacja ma szansę wrócić na swoje tory. Większościowy pakiet akcji drugiego pod względem wielkości przewoźnika kolejowego w UE rząd wystawił na sprzedaż wiosną tego roku.
Coraz więcej wskazuje na to, że inwestor, który zarzuci sieci na PKP Cargo, będzie musiał słono zapłacić. Atmosferę umiejętnie podgrzewa spółka. Właśnie podała, że po ośmiu miesiącach zarobiła na czysto 176 mln zł. To więcej niż w rekordowym dla firmy 2002 r., kiedy po 12 miesiącach była 153 mln zł na plusie.
Jakim wynikiem spółka zamknie ten rok? Wojciech Balczun, prezes PKP Cargo, mówi, że wynik będzie trzycyfrowy, ale na początku może pojawić się „dwójka”. – Tegoroczne wyniki w istotny sposób wpływają na wycenę spółki – twierdzi Wojciech Balczun.
Firmie sprzyja rynek. W I półroczu 2011 r. polskie firmy kolejowe przewiozły 122,6 mln ton towarów, o 13,1 mln więcej niż w I półroczu 2010 r. To wzrost o 11,9 proc. PKP Cargo ma w tym torcie ponad 63 proc. udziałów, a ostatnio zaczęła nawet wozić towary na terenie największego konkurenta DB Schenker, czyli w Niemczech. Ekspansja obejmuje również kierunki południowe, m.in. Czechy.
Na spory zastrzyk gotówki liczy resort infrastruktury, ale nie zdradza, jak duży ma apetyt. Ile może przynieść sprzedaż PKP Cargo? Zapytaliśmy o to ekspertów w branży.
– Nie mniej niż 1,8 – 2 mld zł. Ale mają do tego dojść zobowiązania inwestycyjne! – mówi Adrian Furgalski, dyrektor programowy Railway Business Forum.
Spółka planuje do 2015 r. zrealizować program o wartości 2,5 mld zł i zdaniem Adriana Furgalskiego nowy właściciel powinien ten plan co najmniej kontynuować.
Zdaniem Jakuba Majewskiego, byłego szefa Kolei Mazowieckich, 2 mld zł za większościowy pakiet akcji może być przeszacowane. – Atutem PKP Cargo jest największy udział w atrakcyjnym rynku kolejowym, jakim jest Polska – twierdzi. – Majątek już nim raczej nie jest. Firma wymaga inwestycji w tabor i budowę terminali logistycznych. Niewykluczone, że środki będą potrzebne jeszcze na dokończenie restrukturyzacji – dodaje Majewski.
Z tą opinią zgadza się prof. Włodziemierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego. – Jeśli podzielimy przychody przez liczbę zatrudnionych w spółkach z branży kolejowej, PKP Cargo wciąż wypada blado – zauważa.
W czyje ręce trafi PKP Cargo? Zwycięzcą wyścigu mogą okazać się Rosyjskie Koleje Żelazne (RŻD). O ich zainteresowaniu przewoźnikiem pisały rosyjskie media.
Długa historia prywatyzacji
Pierwsze próby sprzedaży największego polskiego przewoźnika kolejowego sięgają początków ubiegłej dekady. – Sprzedaż PKP Cargo musi nastąpić w 2004 r., najpóźniej na początku 2005 r. – tak już pod koniec 2003 r. mówił Jerzy Hausner, ówczesny wicepremier ds. gospodarczych. Towarowy moloch miał trafić pod młotek, bo koleje to jeden z pierwszych rynków, które w poszerzonej Unii Europejskiej miały zostać otwarte na konkurencję.
Podstawowym założeniem było wówczas zachowanie pełnej kontroli nad funkcjonowaniem przedsiębiorstwa po prywatyzacji. Udziały planowano sprzedać przez giełdę, a pozyskany kapitał miał trafić na rozwój spółki. Sprzedaż odwlekły jednak związki zawodowe i zmiany na scenie politycznej.
W ostatnich latach prywatyzację PKP Cargo zatrzymał kryzys. Nie było chętnego na wyłożenie milionów na firmę z kilkunastotysięcznym przerostem zatrudnienia i stratami idącymi w dziesiątki milionów. Teraz została zrestrukturyzowana i ma szansę znaleźć nowego właściciela. Tym bardziej że rząd wykonał woltę i nieoczekiwanie zrezygnował z giełdy na rzecz oddania większościowego pakietu inwestorowi strategicznemu.