PGNiG zabiega o obniżkę cen surowca, dostarczanego przez Gazprom. Jeśli mu się uda, dostanie także odszkodowanie.

PGNiG w drugiej połowie miesiąca zaskarży Gazprom do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie. Rosjanie nie zgadzają się na ponad 10-proc. obniżkę cen gazu, a polski koncern nie zamierza odpuszczać. Gra toczy się bowiem o ponad 0,5 mld dol.

Na wygraną polska spółka może czekać dwa lata. Średni czas postępowania przed międzynarodowym trybunałem to 1,5 roku, a więc i tak znacznie krócej niż przed sądami powszechnymi. Potem konieczna jest jeszcze egzekucja wyroku. – Do tego celu trzeba przeprowadzić standardowe postępowanie o uznanie tego wyroku i nadanie mu klauzuli wykonalności przed sądem rosyjskim. To dosyć szybka procedura, która nie powinna potrwać dłużej niż 2 – 3 miesiące – mówi Marcin Asłanowicz, partner w kancelarii Baker & McKenzie.

Warszawa jest przekonana o wygranej. – Argumenty za obniżką są po naszej stronie. Popyt w Europie na gaz mocno się skurczył, przed nami widmo kolejnego spowolnienia gospodarczego, poza tym mamy do czynienia ze sporą nadpodażą LNG, który jest konkurencją dla gazu rosyjskiego – tłumaczy Radosław Dudziński, wiceprezes PGNiG.

Gdyby doszło do ugody lub sąd wydał korzystne orzeczenie dla PGNiG, wyrok wejdzie w życie natychmiast po ogłoszeniu. Zgodnie z zasadami obniżona stawka obowiązywałaby wstecz, od chwili złożenia Gazpromowi przez polską spółkę wniosku o zmianę ceny, czyli od kwietnia 2011 r. W takiej sytuacji Rosjanie musieliby zapłacić PGNiG kilkaset milionów dolarów różnicy między dotychczasową a nowo wynegocjowaną ceną.

Polska spółka nie jest osamotniona w swoich żądaniach. O niższe ceny w Gazpromie dopominają się m.in. Litwini, Shell, francuski GdF Suez i włoski ENI. Niemieckie RWE i E.ON oddały już sprawy do arbitrażu. PGNiG liczy, że po złożeniu pozwu Rosjanie zdecyduje się przyjąć warunki spółki. Taką ugodą zakończył się niedawno spór włoskiej firmy Edison z Gazpromem. – Arbitraż co do zasady ma rozstrzygać spory polubownie, by kończyły się ugodami. W praktyce różnie bywa. Mimo to szanse PGNiG na ugodę są relatywnie duże – ocenia Marcin Asłanowicz.

Dotychczasowe polskie doświadczenia z arbitrażem nie są najlepsze. Skarb Państwa przegrał z Eureko w sprawie PZU i by uniknąć wypłaty gigantycznego odszkodowania, zdecydował się na prywatyzację spółki i oddał część wpływów Holendrom. Z kolei TP przegrał spór z duńską firmą DPTG o 1,5 mld zł, a kolejna sprawa jest w toku.

Mecenas Asłanowicz zapewnia jednak, że Sztokholm może być bardziej przyjazny. – Dobrze znam tamtejszą Izbę Handlową, miałem i mam w niej wiele procesów. To profesjonalny i niezależny ośrodek arbitrażowy. Jeżeli arbitrzy są powołani z należytą starannością, to PGNiG może mieć gwarancję bezstronnej oceny materiału dowodowego i wydania prawidłowego wyroku – wyjaśnia.

Nie ma wątpliwości, że Gazprom zrobi wszystko, byśmy nie wygrali lub by proces toczył się jak najdłużej. – Nie można wykluczyć, że będzie podniesiony zarzut niewłaściwości sądu arbitrażowego wraz z żądaniem odrzucenia pozwu i żądaniem rozstrzygnięcia sporu przez sąd powszechny w Rosji. To instrument procesowy, który może być wykorzystany przez pozwanego, by opóźnić rozstrzygnięcie lub przerzucić go do innego organu sądowego – twierdzi mec. Asłanowicz.

Gdyby spór przeniesiono do rosyjskiego sądu, sytuacja PGNiG pogorszyłaby się. Mec. Asłanowicz tłumaczy, że sprawy w Moskwie toczą się długo, a wyrok i tak z reguły jest tam jedynie słuszny. – W tym przypadku na korzyść Gazpromu – wyjaśnia i dodaje, że z reguły sądy arbitrażowe nie zgadzają się na odrzucenie pozwu i przekazanie go do sądu powszechnego.