O przewoźnika starają się dwie firmy: jedna z Unii, druga spoza Europy. Szanse na prywatyzację poprzez giełdę są większe w tym drugim przypadku.

Pochodzenie obu inwestorów dla LOT-u zdradził w rozmowie z „DGP” wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. – Tylko dwie firmy poważnie rozpatrujemy jako kandydatów do zakupu firmy – mówi Zdzisław Gawlik. Tym samym na dalszy plan odchodzą oferty spółki pracowniczej oraz inwestora finansowego.

Francuzi, Turcy, Chińczycy?

Gawlik nie zdradza nazw przedsiębiorstw. Nic dziwnego, że rynek aż huczy od plotek. O ile zdania są zgodne co do inwestora unijnego, to w sprawie drugiej z firm – już nie.

Kandydatem z UE ma być Air France. Z kolei podmiotem zainteresowanym zakupem LOT-u, ale spoza Unii, może być Turkish Airlines lub Air China. Gawlik nie komentuje tych informacji. Zapewnia, że nazwy firm będą znane do końca roku, a prywatyzacja LOT-u powinna zakończyć się w połowie 2012 r.

– Nie naciskam na zarząd LOT-u. Ważne, że są inwestorzy – mówi Gawlik.

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że prywatyzacja firmy zakończy się fiaskiem. Żadna z zagranicznych linii lotniczych nie była zainteresowana polską spółką. Teraz nie tylko pojawili się inwestorzy, ale nawet prowadzone są z nimi rozmowy.

Ważne tematy to kwota podwyższenia kapitału akcyjnego LOT-u oraz cena, jaką za pakiet kontrolny weźmie Skarb Państwa. Przedmiotem negocjacji jest również sposób wyjścia z akcjonariatu Skarbu Państwa i spółek z nim powiązanych. W tym kontekście możliwy jest debiut LOT-u na giełdzie. – Sposób wyjścia Skarbu Państwa z LOT-u jest dla obydwu inwestorów bez znaczenia – mówi Gawlik. Ścieżka prywatyzacji za pośrednictwem giełdy pozostaje prawdopodobna, szczególnie w przypadku decyzji o wyborze inwestora spoza Unii. Taki podmiot nie może od razu przejąć kontroli nad spółką, lecz jest w stanie zrobić to stopniowo.

Nie tylko cena

Eksperci uważają, że w wyborze inwestora dla LOT-u istotna jest nie tylko cena czy gwarancje dla pracowników, lecz przede wszystkim wizja co do przyszłości przewoźnika.

– Inwestor branżowy to dobry wybór, bo wciągnie spółkę w orbitę swojego biznesu i da LOT-owi możliwość rozwoju – mówi Sebastian Gościniarek z PricewaterhouseCoopers.

Z drugiej strony istnieje ryzyko, że zamiast rozwijać firmę, sprowadzi ją do roli linii dowożącej pasażerów do swoich portów przesiadkowych. Dlatego ważne jest uzyskanie przed transakcją wiążącej opinii od inwestora dotyczącej budowy nowego lotniska dla Polski.

Resort infrastruktury chce, by lotnisko między Warszawą a Łodzią powstało do 2020 r. Port ma kosztować ok. 3,1 mld euro. Eksperci uważają, że bez dużej linii, która utworzyłaby w nim swój port przesiadkowy, inwestycja nie ma sensu.