Niemiecki Wintershall i francuski Electricite de France (EDF) przyłączyły się w piątek do forsowanego przez rosyjski Gazprom projektu budowy South Stream - gazociągu, którym surowiec z Rosji i Azji Środkowej ma być tłoczony do Europy z ominięciem Ukrainy.

Porozumienie w tej sprawie podpisano podczas trwającego w Soczi 10. Międzynarodowego Forum Inwestycyjnego. W uroczystości uczestniczył premier Rosji Władimir Putin.

Wintershall, należący do koncernu BASF, i EDF otrzymały w tym przedsięwzięciu po 15 proc. akcji. Udziały te spółkom z Niemiec i Francji odstąpił włoski ENI, który był dotąd jedynym partnerem Gazpromu w tym projekcie (oba koncerny posiadały w South Stream po 50 proc. akcji).

Prezes Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył, że "przyłączenie się do tego przedsięwzięcia wielkich europejskich koncernów energetycznych dobitnie dowodzi, iż państwa Unii Europejskiej uznają jego aktualność i celowość".

"South Stream stworzy nie tylko dodatkowy szlak bezpiecznych i niezakłóconych dostaw rosyjskiego gazu do Europy, ale także da nowy, potężny impuls rozwojowi gospodarczemu krajów Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej" - powiedział.

South Stream ma prowadzić z Rosji po dnie Morza Czarnego do Bułgarii

South Stream ma prowadzić z Rosji po dnie Morza Czarnego (przez wyłączną strefę ekonomiczną Turcji) do Bułgarii, gdzie powinien się podzielić na dwie nitki: północną - do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową - do Włoch przez Grecję. Planowana jest również budowa odnogi do Chorwacji. Udziałem w projekcie zainteresowana jest też Rumunia.

Moc przesyłowa magistrali ma wynieść 63 mld metrów sześciennych gazu rocznie - będzie się ona składać z czterech nitek o przepustowości po 15,75 mld metrów sześc. Ma liczyć 2200 kilometrów (jeśli zostanie doprowadzona do austriackiego Baumgarten). Jej morski odcinek będzie miał 900 kilometrów. Pierwszą nitkę Gazprom chce uruchomić w 2015 roku. Pełną moc South Stream ma osiągnąć w 2018 roku.

Koszt budowy gazociągu szacowany jest na 15,5 mld euro

Koszt budowy gazociągu szacowany jest na 15,5 mld euro, z czego 10 mld EUR przypada na jego morski odcinek.

Ukraina wielokrotnie apelowała do Rosji o odstąpienie od budowy South Stream. W piątek prezydent Wiktor Janukowycz zaproponował nawet, by Moskwa poprowadziła ten gazociąg przez terytorium jego kraju, co - jak zaznaczył - byłoby korzystniejsze z ekonomicznego punktu widzenia. Rosja niezmiennie twierdzi jednak, że nie zrezygnuje z tego przedsięwzięcia.

South Stream jest także konkurencją dla wspieranego przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone gazociągu Nabucco. Tą magistralą do Europy ma być tłoczony surowiec z regionu Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej. W projekcie uczestniczą Austria, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Turcja.

Rosja podpisała już umowy międzyrządowe ze wszystkimi krajami

Rosja podpisała już umowy międzyrządowe ze wszystkimi krajami - poza Rumunią - przez które ma przebiegać South Stream. Porozumienia te może jednak zakwestionować UE. Komisja Europejska domaga się zmian w umowie gazowej między Bułgarią a Rosją, by zagwarantowany został dostęp stron trzecich do tego gazociągu, jak wymaga tego prawo UE.

Dostęp stron trzecich do South Stream przewiduje tylko porozumienie Rosji ze Słowenią. W umowach Rosji z Austrią, Bułgarią, Chorwacją, Grecją, Serbią, Węgrami i Włochami, zawartych przed przyjęciem trzeciego Pakietu Energetycznego Unii Europejskiej, zapisów takich nie ma. Porozumienie z Bułgarią przewiduje jedynie "sprawiedliwy i nieograniczony tranzyt".

Według dziennika "Kommiersant", komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger w ubiegłym tygodniu określił South Stream jako przedsięwzięcie sprzeczne z interesami Unii Europejskiej i ostrzegł, że rosyjski monopolista może napotkać problemy z kontraktami, jeśli magistrala przeszkodzi gazociągowi Nabucco, projektowanemu przez stronę unijną.

Powołując się na niemiecką rozgłośnię Deutsche Welle, gazeta podała, że występując w Kolonii, Oettinger ocenił, iż South Stream jest ze strony Moskwy próbą niedopuszczenia do powstania projektu Korytarza Południowego, czyli dostaw gazu do Europy z ominięciem Rosji - z Turkmenistanu pod dnie Morza Kaspijskiego do Azerbejdżanu i dalej do Turcji.

"Guenther Oettinger ostrzegł Rosję, że jeśli ona nadal uważa, iż South Stream lub jakikolwiek polityczny nacisk na Aszchabad i Baku skłonią Europę do rezygnacji z Gazociągu Transkaspijskiego i Nabucco, to on osobiście będzie mniej ufać długoterminowym umowom gazowym i mniej wierzyć, iż gaz nie jest instrumentem politycznym" - napisał "Kommiersant".

"Rosjanom bardziej opłaca się mieć na rynku gazowym Europy 30 proc. z 600 mld metrów sześciennych, niż 40 proc. z 400 mld metrów sześciennych" - przytoczył dziennik słowa eurokomisarza.

"Faktycznie Oettinger dał do zrozumienia stronie rosyjskiej, że zwiększać zakup gazu w Rosji Europa gotowa będzie tylko wtedy, jeśli udział Gazpromu w europejskim rynku, a w konsekwencji - zależność UE od rosyjskich nośników energii, będzie się zmniejszać. Bez budowy Gazociągu Transkaspijskiego jest to niemożliwe" - wskazał "Kommiersant".

Przeszkodą w rozpoczęciu budowy South Stream jest też stanowisko Turcji, która wciąż nie dała zezwolenia na poprowadzenie go przez swoją wyłączną strefę ekonomiczną na Morzu Czarnym.