- Rosja rozpoczęła wczoraj przesył Gazociągiem Północnym, w listopadzie uruchomi ropociąg BTS-2. Dotychczasowe sieci przesyłowe węglowodorów biegnące przez Polskę, Jamał i odcinek Przyjaźni, przestaną być jej potrzebne. Stracimy na opłatach tranzytowych, ale to okazja, by rozpocząć nową erę energetyczną, bez widma szantażu ze Wschodu - pisze Andrzej Talaga.
Polska sprzeciwiała się Gazociągowi Północnemu, ponieważ dopóki gaz płynie tranzytem przez nasze terytorium, Moskwa nie odważy się zakręcić kurka. Wtedy odcięłaby również dostawy Niemcom, co nie wchodzi w rachubę. Teraz jest to możliwe. Taka ewentualność wcale nie musi być dla nas groźna, więcej – przyspieszy proces odsysania się Polski od rosyjskiej rury.
Na razie nie ma przesłanek, by Rosja chciała nam odcinać gaz, bo płacimy na czas, po wynegocjowanych cenach (zawyżonych). Gazprom kieruje się rosyjskim interesem narodowym, ale nie polega on wcale na trzymaniu Warszawy w szachu, lecz zarabianiu jak najwięcej pieniędzy, by modernizować za nie armię i gospodarkę. Polska wpisuje się w ten układ, płacąc, nie zaś klęcząc przed Rosją i błagając o gaz w zamian za polityczną uległość. To wizja fałszywa.
W takiej sytuacji mamy czas, by zdywersyfikować import oraz przyspieszyć liberalizację unijnego rynku energetycznego. W powietrzu rzeczywiście zawisł miecz potencjalnego, choć mało prawdopodobnego szantażu, ale nie spadnie on teraz. Lęk w powiązaniu z odrobiną czasu, by go zneutralizować, to silny impuls do skutecznego działania.