W ciągu kilku tygodni właściciele jednostek funduszy akcyjnych stracili większość z tego, co zarobili przez ostatni rok.
W nieciekawej sytuacji znajdują się właściciele jednostek uczestnictwa funduszy akcyjnych. Z danych firmy Analizy Online wynika, że fundusze akcji szerokiego rynku straciły w lipcu średnio 3,3 proc., a podmioty inwestujące w papiery małych i średnich firm zanotowały ujemną stopę zwrotu, wynoszącą średnio aż 5,7 proc. W efekcie średnia roczna stopa zwrotu funduszy lokujących w MiS-ie jest już na minusie wynoszącym 0,5 proc. Nad kreską wciąż znajduje się średnia stopa zwrotu podmiotów szerokiego rynku i wynosi 6,9 proc. Tyle że już po podsumowaniu sierpnia to może się zmienić.
Sierpniowe wyniki będą fatalne, bo to właśnie w tym miesiącu indeksy giełdowe zanotowały największe od lat zjazdy. WIG20 stracił ponad 14 proc., a indeksy małych i średnich spółek straciły ok. 17 proc.
Inwestorzy mający jednostki funduszy akcyjnych muszą zdecydować, czy czekać na odbicie, a więc ryzykować dalsze straty, czy też umorzyć jednostki już teraz i nie narażać kapitału na kolejne obsunięcia. Muszą więc sobie odpowiedzieć na pytanie, czy indeksy sięgnęły już dna, czy polecą jeszcze w dół. – Jeszcze kilka dni temu rynkami akcji rządziły emocje i panika. Obecnie obserwujemy uspokojenie nastrojów i powoli zaczynają liczyć się fundamenty, a nie tylko emocje – mówi Tomasz Matras, zarządzający w Union Investment TFI. Jego zdaniem po tak silnej przecenie, jaka miała miejsce ostatnio, można oczekiwać ruchu wzrostowego, ale wciąż trzeba się liczyć z dużą zmiennością.
Część analityków twierdzi jednak, że do dna spadków jeszcze daleko i od rynków akcji lepiej trzymać się z daleka. W tej sytuacji należałoby więc, w myśl zasady timingu, umorzyć jednostki jak najszybciej, by je następnie odkupić, gdy giełda się obsunie i będą dużo tańsze. – Teoretycznie strategia zakładająca, że inwestor sprzeda jednostki, nim te potanieją, a potem ponownie w nie zainwestuje, może być opłacalna. Patrząc jednak realnie, nie jest to takie proste i oczywiste – twierdzi Piotr Kuba, wiceprezes Skarbiec TFI. Jego zdaniem trafienie z umorzeniem jednostek w moment, po którym będą one tanieć, nie jest rzeczą prostą, podobnie jak znalezienie odpowiedniego okresu ponownej inwestycji. Jednak w opinii Tomasza Matrasa każdy inwestor powinien opracować własną strategię. – Każdy powinien ustalić pewien poziom akceptowanej straty, tzw. stop loss, i trzymać się założonej strategii – mówi przedstawiciel Union Investment TFI.
Przy stosowaniu timingu w praktyce inwestor funduszy musi też wziąć pod uwagę kwestie podatkowe i prowizyjne. Z tego względu lepiej już dokonać konwersji jednostek w funduszu parasolowym z subfunduszu akcyjnego na, załóżmy, pieniężny, zamiast od razu umarzać jednostki.