Cena baryłki ropy Brent z Morza Północnego spadła w poniedziałek o ponad dolara, do około 107 dolarów w sytuacji, gdy rynek i inwestorzy przewidują wznowienie eksportu przez Libię, gdzie trwająca od pół roku wojna domowa wydaje się wkraczać w fazę końcową.

Wcześniej kraj ten produkował 1,6 mln baryłek ropy dziennie, co stanowiło blisko 2 proc. jej globalnego wydobycia. W rezultacie obecnego konfliktu praca na libijskich polach naftowych niemal całkowicie ustała, ale specjaliści z włoskiego koncernu energetycznego ENI przybyli już do Libii z zamiarem ponownego uruchomienia instalacji wydobywczych.

Analitycy są jednak sceptyczni w kwestii tego, czy da się szybko osiągnąć poprzedni poziom eksportu. Zdaniem Carstena Fritscha z Commerzbank we Frankfurcie nad Menem, dojście do produkcji miliona baryłek dziennie może potrwać około pół roku. "Przez szereg miesięcy po amerykańskiej inwazji na Irak wydobycie było tam bliskie zeru. Podstawowym pytaniem jest to, w jakim stopniu ucierpiały instalacje naftowe w Libii, gdzie walki trwały znacznie dłużej niż w Iraku" - zaznaczył Fritsch.