Po ubiegłorocznym bankructwie firmy Polski Chmiel połowa plantatorów nie ma komu sprzedawać chmielu. Reszta współpracuje z niemieckim Barthem, potentatem w branży.
W 2010 r. były rekordowo niskie, na poziomie 1860 tys. ton, zbiory chmielu w Polsce. To prawie dwukrotnie mniej od średniej z lat 2003 – 2009. Do fatalnej sytuacji producentów przyczyniła się światowa nadpodaż surowca i powodzie w kraju. W ich wyniku zniszczonych zostało 40 proc. upraw.
Na dodatek padł Polski Chmiel, firma skupująca surowiec od Polskiego Związku Producentów Chmielu. Dziś plantatorzy nie mają komu sprzedawać surowca. Choć na rynku są dwie firmy, Instytut Nawozów Sztucznych i Powiśle, które próbują kupować chmiel, ale z powodu problemów z dalszym zbytem płacą zaledwie 3 zł za kilogram.
Przedstawiciele PZPC twierdzą, że ich zła sytuacja to skutek polityki wielkich browarów. – To bezprecedensowa walka z polską produkcją chmielu prowadzona przez zagraniczne koncerny faworyzujące swoich rodzimych producentów i dostawców – mówi Jan Madej, prezes PZPC.
Jego zdaniem browary faworyzują obecnego w Polsce niemieckiego Bartha. Osoby z nim związane powołały w zeszłym roku nową organizację plantatorów – Związek Polskich Plantatorów Chmielu. Dziś do ZPPCh należy połowa producentów i nie mają oni problemów ze sprzedażą swojego surowca.
Zdaniem Madeja kłopoty Polskiego Chmielu zaczęły się kilka lat temu, kiedy browary zmniejszyły zamówienia na chmiel.
Przedstawiciele producentów twierdzą, że decyzje zakupowe są podejmowane na poziomie regionalnym. – Zakupy chmielu dla KP dokonywane są na poziomie europejskim przez centralę zakupową, która zaprasza do przetargów dostawców z kilku państw, w tym z Polski – mówi Klaudyna Polanowska-Skrzypek z Kompani Piwowarskiej.