Tajemnicza firma przejęła tereny Stoczni Szczecińskiej dokładnie w momencie, gdy pojawiło się tam konsorcjum z perspektywą biznesu o wartości 2,5 mld euro – wynika z ustaleń „DGP”. Jego przedstawiciele podejrzewają, że nie było to zwykłe szczęście, tylko raczej przeciek poufnych informacji z Ministerstwa Skarbu Państwa lub zależnej od resortu spółki gospodarującej terenami stoczni.

Zarobić na tunelu

Idea przedsięwzięcia, które ma postawić na nogi stocznię, powstała w głowach prof. Jerzego Piskorza-Nałęckiego i szefów jednego z wielkich europejskich koncernów budowlanych.
– We wrześniu wystartujemy do przetargu na elementy konstrukcyjne podmorskiego tunelu o długości 20 km, który ma łączyć Niemcy i Skandynawię. To inwestycja duńskiego rządu. Po prostu idealnym miejscem do ich produkcji jest Stocznia Szczecińska, bo jest oddalona od miejsca budowy o zaledwie 180 km. Liczymy, że da to pracę nawet 1000 osób, a wartość zamówienia sięgnie ponad 2 mld euro – opowiada „DGP” prof. Jerzy Piskorz-Nałęcki.
Jego wkładem do kontraktu jest technologia produkcji i spławiania fragmentów o szerokości 40 m i ponad 200 m długości. Koncern budowlany ma zaś odpowiadać za część finansową przedsięwzięcia.
Swój pomysł na wielki interes, który jest również szansą dla upadającej stoczni w Szczecinie, przedstawili w trzeciej dekadzie lipca wiceministrowi skarbu państwa Adamowi Leszkiewiczowi. Spotkanie pomógł zorganizować pochodzący ze Szczecina minister Bartosz Arłukowicz.
– Podjąłem się tego, bo wierzę, że to świetny pomysł, który może przynieść ogromne korzyści mojemu miastu i jego mieszkańcom – mówi nam minister.
Jak się dowiedzieliśmy, na spotkaniu przedstawiciele trzech firm i profesor Piskorz przedstawili wiceministrowi list intencyjny powołujący do życia wspólne konsorcjum PN System. Koncern budowlany odpowiada za finansowanie przedsięwzięcia, a strona polska wkłada myśl technologiczną. Usłyszeli zapewnienie, że ministerstwo będzie życzliwie wspierać ich zamierzenia, a na tereny stoczni nie ma chętnych.
– W kilka dni po tym spotkaniu z mediów dowiedzieliśmy się, że administrująca w imieniu Skarbu Państwa terenami stoczni TF Silesia wydzierżawiło teren jakiejś nieznanej spółce. To był dla nas szok – mówi nam jeden z uczestników spotkania.
Jak oficjalnie poinformował media prezes państwowego Towarzystwa Finansowego Silesia Wojciech Bańkowski, umowa dzierżawy z firmą Kraftport zawarta jest na 10 lat. Według informacji „Pulsu Biznesu” obejmuje ona tereny tzw. pochylni Wulkan, nabrzeża oraz hali do cięcia i gięcia elementów stalowych.
– Wartość umowy jest objęta tajemnicą handlową. Jej ujawnienia nie życzy sobie Kraftport – poinformowało nas wczoraj biuro prasowe TF Silesii.

Spółka na szybko

Sama firma jest równie tajemnicza jak szczegóły umowy z TF Silesia.
Została wpisana do KRS dopiero w trzy dni po podpisaniu umowy na dzierżawę, czyli 29 lipca. Jej jedynym właścicielem jest śląski przedsiębiorca Fryderyk Frejowski. Według przygotowanego dla nas raportu renomowanej wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet aktualnie kontroluje on spółkę Jacob (ok. 75 proc. udziałów o wartości 225 tys. złotych) zajmującą się... dociepleniami budynków. W przeszłości obecny był w dwóch innych, zlikwidowanych firmach, z których żadna nie działała w branży stoczniowej.
– Kraftport dostarczył TF Silesii dokumenty potwierdzające zaangażowanie do współpracy zagranicznych partnerów z grupy szeroko znanych i cenionych na świecie przedsiębiorstw stoczniowych. Na podstawie analizy tychże materiałów TF Silesia uznała, że Kraftport jest przedsiębiorstwem wiarygodnym i obdarzonym potencjałem do uruchomienia działalności na terenie stoczni. Także wcześniejsza działalność biznesowa członków zarządu Kraftportu nie wzbudziła naszych zastrzeżeń, pomimo że nie była związana z branżą stoczniową – wyjaśnił „DGP” Adrian Słojewski z TF Silesia na pytanie, jak jego firma sprawdzała wiarygodność kontrahenta.
Jednak na potwierdzenie swoich słów nie przedstawia żadnych konkretów. Ani właściciel Kraftportu, ani członkowie zarządu nie mają doświadczenia w branży, a cały kapitał zakładowy spółki to 5 tys. złotych. Trudno również mówić o jej wiarygodności, skoro oficjalnie powstała w trzy dni po podpisaniu umowy. Próbowaliśmy się skontaktować z Kraftportem, ale telefon firmowy milczał.
– To Polska właśnie. Trudno nie mieć wrażenia, że ktoś na naszym pomyśle chce zrobić majątek. Ktoś, kto miał wcześniej wiedzę o naszych planach. Będziemy musieli się dogadać z Kraftportem i z pewnością będzie to kosztować – mówi „DGP” przedstawiciel konsorcjum.
Sam profesor Piskorz-Nałęcz, jest nieco spokojniejszy. – Nadrzędnym celem jest zdobycie zamówienia na produkcję elementów duńskiego tunelu. Jeżeli będziemy musieli się porozumieć z Kraftportem, to zrobimy to. Mam ustną obietnicę prezesa Bańkowskiego, że i tak mamy zagwarantowaną działalność na terenie stoczni, jeśli wygramy przetarg na budowę częsci do tunelu– mówi „DGP” profesor Piskorz-Nałęcki.

Nikt nikogo nie zna

Według przedstawicieli Silesii ich szef nie znał osobiście właściciela Kraftportu przed rozpoczęciem z nim w czerwcu negocjacji. Podobnie twierdzi biuro prasowe resortu skarbu: „Między kierownictwem MSP a Panem Fryderykiem Frejowskim nie ma żadnych relacji osobistych ani biznesowych. Negocjacje oraz ewentualne biznesowe decyzje o zawarciu, bądź nie, umów zakupu, ewentualnie dzierżawy majątku postoczniowego w Szczecinie, podejmuje Zarząd TF Silesia. My jedynie monitorujemy te procesy” – odpisała nam Magda Dąbrowska z biura prasowego MSP.