Frank szwajcarski w środę o 22.00 kosztował 4,07 zł. Tuż po 9 rano trzeba było za niego płacić "tylko"3,88 - był to efekt interwencji banku centralnego Szwajcarii (SNB). Analitycy uważają, że rynek finansowy nadal może być nerwowy.



Bank centralny Szwajcarii (SNB) ogłosił w środę, że podejmuje dodatkowe działania, by osłabić silnego franka.

Po tej deklaracji szwajcarska waluta osłabiła się w środę do 1,0430 za euro z 1,0363 we wtorek po południu. Po 16.10 frank odrobił jednak stratę z nawiązką wobec euro i sięgnął poziomu 1,0267 za euro.

Napięcia na rynku finansowym, to efekt obniżenia - po raz pierwszy w historii - ratingu wiarygodności kredytowej USA. Agencja Standard&Poor's ścięła - w nocy z piątku na sobotę - ocenę Stanów Zjednoczonych z maksymalnej AAA do AA+.

W poniedziałek wszystkie duże światowe giełdy zamknęły się na minusie. Amerykański Nasdaq spadł aż o 6,90 proc. W Warszawie WIG20 stracił 2,34 proc. We wtorek sytuacja się nieco poprawiła, wiele parkietów zakończyło notowania na plusie np. francuski CAC, choć m.in. warszawski WIG stracił 3,72 proc. Wall Street zakończyła wtorkową sesję wyraźnymi wzrostami: Nasdaq Comp. zwyżkował o 5,29 proc., S&P 500 o 4,74 proc., a Dow Jones Industrial o 3,97 proc. Stało się tak, po decyzji Fed o pozostawieniu bez zmian głównej stopy procentowej. Jednoczenie bank oświadczył, że na obecnym "wyjątkowo niskim" poziomie stopy zostaną przynajmniej do połowy 2013 roku.

Pod wpływem Wall Street japoński indeks Nikkei 225 wzrósł podczas ostatniej sesji o 1,05 proc. i wyniósł 9.038,74 pkt. Na plusie otworzyła się w środę warszawska giełda, indeks WIG 20 wzrósł o 1,98 proc., po 16.10 warszawski indeks Blue Chipów tracił już 3,6 proc.

"Świat finansów kieruje się trudnymi do rozszyfrowania zasadami. To, co jest obecnie w Stanach Zjednoczonych było znane od wielu miesięcy (...) jakiś sygnał uruchamia lawinę. Mam nadzieję, że ta lawina jeszcze nie jest tak wielka, aby nas wszystkich pochłonęła" - powiedział w środę w Gdańsku przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, pytany przez dziennikarzy o ocenę sytuacji na rynkach finansowych.

Szef PE dodał, że "najważniejsze jest dziś, aby uspokoić inwestorów - którzy mają akcje na giełdzie, wielkie inwestycje i podejmują działania finansowe - że to naprawdę nie jest kryzys realny". "W Unii Europejskiej i strefie euro nie ma kryzysu realnego, bo jest dodatni wzrost gospodarczy. Są pewne zawirowania, jeśli chodzi o budżety w kilku krajach jak Grecja, Portugalia, czy Irlandia. Ale warto pamiętać, że zawirowania były niedawno na Łotwie i Litwie, sytuacja była tam gorsza niż w Grecji. I po dwóch latach Łotysze i Litwini wyszli z tych problemów" - podkreślił prof. Buzek.

Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers uważa, że wiele wskazuje, że wtorkowe wzrosty na amerykańskiej giełdzie, to tylko gra rynków, więc spadki mogą być kontynuowane.

Także według Romana Przasnyskiego z Open Finance, wtorkowe wzrosty na Wall Street mogą nie oznaczać trwałego odwrotu od spadków. "Kontrakty na amerykańskie indeksy straszyły rano spadkami o 0,7 proc. Wyciąganie (...) jakichkolwiek wniosków, co do przebiegu dzisiejszej sesji w Europie jest jednak warte tyle samo, co wróżenie z fusów" - napisał w porannym komentarzu.

We wtorek wieczorem kurs szwajcarskiej waluty ustanowił nowy historyczny rekord wobec złotego - 4,07 zł, następnie zaczął spadać, do poniżej 4 zł. W środę po 16.10 kosztował 4,01 zł.

W opinii Kwietnia notowania franka testowały we wtorek "granicę parytetu wobec euro i jednocześnie ekonomicznego absurdu".

"Obecna sytuacja na rynku franka ma niewiele wspólnego z racjonalnymi argumentami ekonomicznymi i niemal na pewno ten przypadek skończy się podobnie - gwałtownym odwrotem, choć z reguły moment jego wystąpienia jest dość przypadkowy" - napisał ekonomista w środowej analizie rynkowej.

Dodał, że dziwić może bierność szwajcarskiego banku centralnego (SNB). "Bank po wydaniu komunikatu w ubiegły wtorek biernie przyglądał się spadkowi kursu euro/frank z 1,11 do niemal parytetu. W środę rano kurs ten (a co za tym idzie frank/euro) nieco odreagował, jednak miało to miejsce przy silnym odbiciu na Wall Street. Jeśli przecena na rynkach akcji powróci, powróci też chęć przetestowania parytetu. Być może Szwajcarzy negocjują skoordynowaną interwencję walutową. Taka miałaby znacznie większe szanse powodzenia, zwłaszcza, że wielu inwestorów zdaje sobie sprawę z gigantycznego przewartościowania franka" - uważa Kwiecień.