20 lat od startu Internetu w Polsce wciąż pozostaje on w wielu miejscach luksusem. Szansą na przyspieszenie informatyzacji prowincji miały być fundusze unijne. Jednak ich wykorzystanie idzie samorządom słabo.
Co piąty mieszkaniec Pomorza nie ma dostępu do sieci. W lubuskim stałych łączy nie ma aż w 300 miejscowości. Urząd Komunikacji Elektronicznej podliczył, że łącznie z 50 tys. polskich miejscowości aż 10 tys. wciąż nie ma stałych łączy. A w zaledwie 15 proc. z nich jest przynajmniej jeden węzeł sieci światłowodowych.
Najgorsza sytuacja jest w województwach: łódzkim, podlaskim, świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim. Tam w ponad 90 proc. miejscowości operatorzy nie mają sieci światłowodowych. Najlepiej pod tym względem wygląda sytuacja w Małopolsce, gdzie w jednej trzeciej miejscowości co najmniej jeden operator telekomunikacyjny deklaruje posiadanie sieci światłowodowych.
Oczywiście jeżeli ktoś bardzo chce na prowincji mieć dostęp do internetu, to może jeszcze zdecydować się na mobilny. Ale także i ten nie obejmuje jeszcze całego kraju. Internetowe białe plamy na prowincji to wciąż często powszechna sytuacja.

Fundusze nie pomagają

Lekarstwem na zapóźnienia informatyzacyjne miały być fundusze unijne. Najwięcej pieniędzy do wykorzystania na inwestycje w sieci szerokopasmowe jest do zagospodarowania w ramach 16 regionalnych programów operacyjnych – 2,3 mld zł. Kolejne pieniądze są w Programie Operacyjnym Innowacyjna Gospodarka, w działaniu 8.4. Z niego lokalni operatorzy we współpracy z samorządami mogą dostać na budowę sieci dostępowej tzw. ostatniej mili 680 mln zł. Budżety te są zaplanowane na lata 2007 – 2013. Niestety samorządy nie radzą sobie z ich wykorzystaniem.
Jak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, gminy wykorzystały tylko 8,8 proc. całej sumy z RPO, reszta rozpisana jest tylko na papierze. Jeszcze słabiej jest z działaniem 8.4, w którym zawarto 102 umowy na kwotę 99,6 mln zł. Jednak zrealizowane płatności na rzecz beneficjentów wynoszą 3 mln zł, a zaliczki – 8,2 mln zł. Efekty nie są spektakularne: do końca lipca 2011 roku wybudowano zaledwie 71 km sieci internetu szerokopasmowego. Większość – 44 km – w województwie lubelskim.

Więcej hotspotów

Piotr Dziobak, rzecznik prasowy Urzędu Komunikacji Elektronicznej, przyznaje, że gminom kiepsko idzie wykonywanie dużych projektów w ramach funduszy UE. – Z drugiej strony, dobrze sobie radzą z małymi projektami. Powstaje wiele lokalnych sieci i hotspotów – ocenia. I dodaje, że UKE wspiera te działania samorządów, pod warunkiem że nie zakłócają one konkurencji na rynku.
Lokalne hotspoty jednak nie załatwią problemu. Z informatyzacją Polski lokalnej jest tak słabo, że oficjalnie wypomniała nam to już Komisja Europejska w ramach raportu podsumowującego dotychczasowe wykonanie Europejskiej Agendy Cyfrowej. Skrytykowała brak bodźców do inwestowania w szybki internet na terenach wiejskich oraz brak współpracy przy tych inwestycjach między organami centralnym, samorządami i firmami.
W rankingu dostępu do szerokopasmowego stacjonarnego internetu Polska w UE zajmowała w 2010 roku 25. miejsce, wyprzedzając tylko Bułgarię i Rumunię.



Łatwiej starać się o dotacje na drogi. Efekty są szybciej widoczne
Jerzy Kwieciński | były wiceminister rozwoju regionalnego
Samorządom w szybszej rozbudowie infrastruktury internetowej miały pomóc fundusze Unii Europejskiej. Jak widać, jednak nie są te środki wystarczająco szybko wykorzystywane.
Najważniejszym powodem tego stanu jest na pewno brak specjalistycznej wiedzy technicznej i prawnej z zakresu prowadzenia inwestycji telekomunikacyjnych oraz niezadowalające zasoby kadrowe, jeśli chodzi o osoby zaangażowane w realizację projektów, szczególnie w mniejszych gminach.
Teoretycznie zarządzający nimi wiedzą, że internet jest niezbędny dla rozwoju, przyciągania inwestorów, ale także dla codziennego funkcjonowania mieszkańców. Jednak gdy nie ma w samorządzie przynajmniej jednej świetnie orientującej się w tym osoby, to o wiele łatwiej jest starać się o dotacje na rozbudowę drogi czy kanalizacji. A takie inwestycje dają też szybsze i bardziej spektakularne efekty. W efekcie dostęp do internetu na prowincji wciąż jest niewystarczający.
Procedury tak skomplikowane, że samorządom się odechciewa
Jacek Pietrasiak | ekspert Fundacji Wspomagania Wsi
Bardzo ważne znaczenie dla informatyzacji Polski lokalnej miała megaustawa, która weszła w życie w ubiegłym roku. Bardzo ważne, że jasno określiła, iż to na samorządach spoczywa obowiązek budowy sieci internetowej.
Niestety zanim taka jasna wykładnia się pojawiła, narobiliśmy sobie sporych opóźnień, szczególnie przy wykorzystaniu funduszy unijnych na rozwój społeczeństwa informacyjnego. Przez pierwsze trzy lata wydawania tych pieniędzy urzędy marszałkowskie bardzo często zmieniały procedury, drobne zasady dotyczące wydawania pieniędzy oraz regulaminy konkursów na dotacje. To było tak skomplikowane, że startujące w konkursach samorządy musiały wynajmować zewnętrze firmy wyspecjalizowane w wypełnianiu tych wszystkich wymogów.
Do tego oczekiwanie na ocenę projektu, jego opłacenie i sfinalizowanie przeciąga się czasami nawet do dwóch lat. Efekt jest taki, że samorządowcom odechciało się niestety starać o środki na rozwój internetu.