Wczoraj na NewConnect zadebiutowała setna spółka w tym roku. Mały parkiet to sukces na skalę europejską, jednak to wciąż II liga rynku kapitałowego. Rynek alternatywny wciąż nie spełnia pokładanych w nim nadziei
Prawa do akcji wczorajszego debiutanta – spółki PCZ, właściciela czterech szpitali i sześciu przychodni – drożały rano o 40 proc., do 0,14 zł za papier. Na zamknięciu cena spadła do 0,11 zł. Inwestorzy, którzy kupili walory spółki w ofercie pierwotnej i sprzedali je w poniedziałek na zakończenie sesji, zarobili po 1 groszu na akcji.
To dużo czy mało? Na NewConnect zdarzały się bardziej spektakularne skoki notowań, bo polski rynek alternatywny to miejsce wielkich wzrostów, ale i równie dramatycznych spadków.
Szokująca nieprzewidywalność NewConnect nie przeraża spółek, które pchają się na ten rynek drzwiami i oknami. PCZ to setna spółka, która w tym roku na nim zadebiutowała. Ubiegłoroczny rekord, kiedy na alternatywnym rynku pojawiło się 86 nowych spółek, już dawno został pobity. Obecnie na NewConnect notowanych jest 280 firm, lada chwila padnie bariera 300 podmiotów. W sprzyjających okolicznościach jeszcze w tym roku możemy zbliżyć się nawet do 400 spółek. W lipcu odbyło się 19 debiutów, a to znaczy, że niemal na każdej sesji giełdowej pojawiała się nowa spółka.
Tak duża liczba debiutów na alternatywnym rynku akcji to sukces GPW. Nigdzie w Europie nie było ich tak dużo jak w Warszawie.
– Pojawia się jednak pytanie, kiedy ilość przekuje się w jakość. Niemal z każdym następnym debiutem to pytanie staje się coraz bardziej palące – mówi Krzysztof Stępień, dyrektor inwestycyjny Opera TFI. Jego zdaniem spośród prawie 300 spółek notowanych na NewConnect można znaleźć firmy warte zainteresowania i to właśnie w takie podmioty inwestują fundusze. Analitycy w gronie wartościowych firm wymieniają m.in. TMS Brokers, Mobruk, Telestradę, a także Quercus TFI i Grupę ADV, które w tym roku przeniosły swoje notowania na rynek główny.
Jednak na NewConnect funkcjonuje wiele spółek, których akcje na debiucie gwałtownie drożeją, a później tracą z sesji na sesję, bo są zbyt wysoko wyceniane. – NewConnect z założenia miał być platformą dla spółek młodych, w które inwestować będą osoby akceptujące podwyższony poziom ryzyka, wynikający z wczesnego etapu rozwoju podmiotu i samego konceptu biznesowego – mówi Anna Andrzejak, dyrektor departamentu transakcji kapitałowych w ORK BZ WBK. Jednak – jej zdaniem – coraz częściej wejście na NewConnect jest traktowane przez emitentów jako źródło łatwego kapitału i element strategii marketingowej. – Po debiucie szwankuje polityka informacyjna, inwestorzy nie wiedzą, jak realizowana jest strategia, na którą wyłożyli środki, autoryzowany doradca nie wspiera emitenta przy wypełnianiu obowiązków, a niski free flow nie daje perspektywy wyjścia z inwestycji – mówi Anna Andrze- jak.
Wygląda na to, że NewConnect wymyka się spod kontroli. – Wydaje mi się, że sama giełda też to widzi, podnosząc wymagania wobec autoryzowanych doradców – mówi Krzysztof Stępień.
W ubiegłym miesiącu GPW wykluczyła spośród podmiotów mogących się ubiegać o status doradcy jednoosobowe firmy i wprowadziła obowiązek zatrudniania przez autoryzowanego doradcę co najmniej dwóch osób legitymujących się specjalnym certyfikatem.
Jak wejść na rynek alternatywny
Na NewConnect notowane mogą być spółki akcyjne lub komandytowo-akcyjne. Wprowadzenie papierów na rynek alternatywny spółka musi zlecić doradcy autoryzowanemu przez GPW. Doradca pomaga w przygotowaniu dokumentu informacyjnego lub prospektu emisyjnego w zależności od rodzaju oferty – prywatnej czy publicznej. Wchodząca na NewConnect spółka musi też podpisać umowę z tzw. animatorem rynku, którego zadaniem jest dbanie o podtrzymywanie płynności obrotu akcjami spółki.
Przed debiutem firma składa wniosek do KDPW o dematerializację akcji oraz wniosek do GPW o wprowadzenie papierów do obrotu. Koszt operacji wprowadzenia spółki na NewConnect jest uzależniony od wielkości oferty. Przy najmniejszych emisjach wynoszą one minimum 50 tys. zł. Przy ofertach wartych kilka milionów złotych mogą wzrosnąć do 100 – 150 tys. zł. Maksymalnie połowa z tych środków może podlegać refundacji ze środków unijnych. Eksperci podkreślają, że dla spółek debiutujących istotne jest to, że całość wydatków na przygotowanie emisji od strony podatkowej jest kosztem uzyskania przychodu. Natomiast od strony bilansowej koszty te nie mają wpływu na wynik finansowy spółki, gdyż rozliczane są przez kapitały własne, które są odpowiednio redukowane, a nie przez rachunek zysków i strat.