Do niepokoju o niewypłacalność USA doszły wczoraj jeszcze kolejne czynniki – obawa o rating Francji i zbyt wysoka rentowność obligacji włoskich. Europejskie giełdy poszły w dół, euro osłabiło się wobec dolara. I tylko parkiet w NY ma się dobrze
Im bliżej 2 sierpnia, czyli daty potencjalnej niewypłacalności Stanów Zjednoczonych, tym nastroje na giełdach i rynkach stają się coraz bardziej nerwowe. Szczególnie że nakładają się na to złe informacje z Europy.
Wczoraj około północy polskiego czasu Izba Reprezentantów miała głosować nad przedstawioną przez Johna Boehnera propozycją cięć. Zakłada ona ograniczenie deficytu budżetowego o 917 miliardów dolarów w ciągu 10 lat przy jednoczesnym podniesieniu limitu długu o 900 miliardów.
Nawet jeśli ta propozycja przejdzie przez Izbę Reprezentantów – co wcale nie jest pewne ze względu na groźbę rebelii ze strony ruchu Tea Party – przepadnie ona w Senacie lub w Białym Domu. Partia Demokratyczna, która w Senacie ma większość, opowiada się bowiem za zmniejszeniem deficytu o 2,2 biliona dolarów, ale przy podniesieniu limitu o 2,7 biliona, co pozwoliłoby uratować ważne dla niej – a przy tym kosztowne – programy opieki socjalnej. Także prezydent Barack Obama już zapowiedział, że republikańskiej wersji ustawy nie podpisze.
Jeśli podniesienie limitu zadłużenia nie zostanie przegłosowane do 2 sierpnia, Stanom Zjednoczonym zabraknie pieniędzy w budżecie na realizację wszystkich swoich zobowiązań. To spowoduje, że stracą one najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej, oraz ogromne zamieszanie na rynkach finansowych.

Włochy na granicy

Niepewność co do tego, czy amerykańskim politykom uda się przed wtorkiem osiągnąć kompromis, odbiła się także na innych. Muszą za to zapłacić m.in. Włochy. Wczoraj kraj ten sprzedał 10-letnie obligacje, ale ich rentowność wyniosła aż 5,77 proc. To o kilkanaście punktów więcej niż przez dwa ostatnie dni na rynku wtórnym i nieznacznie tylko poniżej 6 proc., co jest uważane za maksymalną granicę, jaką Rzym jest skłonny zapłacić. Włochy wprawdzie same mają problem z zadłużeniem, ale w tym wypadku wzrost rentowności był spowodowany obawami, że obniżenie ratingu USA spowoduje wyprzedaż obligacji wszystkich zadłużonych państw Unii Europejskiej.
Na dodatek niedługo później inwestorów zaniepokoiła Francja. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzegł, że o ile nie przeprowadzi ona dodatkowych cięć w wydatkach, prawdopodobnie nie zdoła osiągnąć celu, jakim jest zejście z deficytem budżetowym do 2013 r. poniżej poziomu 3 proc. PKB. A to, jak podkreślił fundusz, jest konieczne, by mogła ona utrzymać najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej. Francja jest jednym z sześciu państw strefy euro, które mają rating AAA, ale pod względem wskaźników gospodarczych jest spośród nich najsłabszym ogniwem. W tym tygodniu prezydent Nicolas Sarkozy wystąpił z inicjatywą wpisania do konstytucji limitu deficytu budżetowego i długu publicznego, ale zarówno tej inicjatywie, jak i samym cięciom przeciwna jest opozycyjna Partia Socjalistyczna. Według prognoz MFW francuski deficyt w tym roku wyniesie 5,7 proc., a w 2013 – 3,8 proc.

A w USA wzrosty

Na reakcję na te informacje nie trzeba było długo czekać – euro wczoraj przed południem i wczesnym popołudniem mocno osłabło w stosunku do dolara, tracąc ok. 1,5 eurocenta (później te straty częściowo odrobiło). Na minusie zakończyły dzień także dwie najważniejsze giełdy strefy euro – paryska i frankfurcka.
Z kolei nowojorskie NYSE i Nasdaq zaczęły dzień sporymi wzrostami, do czego przyczyniły się dobre dane z amerykańskiego rynku pracy – tygodniowa liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych po raz pierwszy od kwietnia była mniejsza niż 400 tys.