W Sopocie rozpoczęło się w czwartek dwudniowe nieformalne spotkanie ministrów ds. europejskich 27 krajów UE ws. budżetu Unii na lata 2014-20. Niemcy, największy płatnik do unijnego budżetu, ponowiły apel o zamrożenie wydatków UE, uznając budżetową propozycję KE za nierealistyczną.



"Nie zakładamy tematów tabu, nie ograniczamy dyskusji: kwestie rabatów, zasobów własnych (czyli nowych wpływów do budżetu UE - PAP) na pewno się pojawią" - powiedział dziennikarzom przed rozpoczęciem spotkania polski minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. To właśnie wielkość budżetu i związanych z tym składek poszczególnych krajów jest przedmiotem zastrzeżeń krajów-płatników netto do unijnego budżetu, jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, nawołujących do dyscypliny i oszczędności w obliczu kryzysu.

Sekretarz stanu w niemieckim MSZ Werner Hoyer dał w Sopocie wyraz tym zastrzeżeniom. Jego zdaniem nierealistyczna jest ogłoszona w czerwcu propozycja Komisji Europejskiej zakładająca 7-letni budżet w wysokości 972,2 mld euro, wobec 925 mld euro w obecnym budżecie na lata 2007-2013. Oznacza to wzrost o 5 punktów proc. Jeśli uwzględnić "wyjęcie" poza budżet niektórych wydatków, które dotychczas w nim były (jak finansowanie reaktora jądrowego Iter czy pomoc na wydarzenia kryzysowe jak fundusz globalizacyjny), to budżet rośnie o ok. 11 proc. i liczony w tzw. zobowiązaniach wynosi 1083 mld euro.

"Propozycja KE wykracza poza granice (do udźwignięcia) przez praktycznie wszystkie kraje, to nie tylko kwestia strefy euro. Wszystkie kraje powinny równoważyć budżety i przyjmować drastyczne cięcia i w tych okolicznościach trudno zakładać budżet, który rośnie o 11 proc." - stwierdził Hoyer.

Powtórzył też postulat pięciu krajów-płatników netto z grudnia minionego roku, by unijne wydatki zamrozić na poziomie z 2013 r. "W propozycji KE mówimy o 1,1 bln euro - to przechodzi pojęcie i jest zrozumiałe, że kraje, które muszą zapewnić znaczą część tych pieniędzy, będą bardzo, bardzo ostrożne (...) W sytuacji, w jakiej są narodowe budżety, widzę konieczność zamrożenia, a nie wzrostu budżetu" - podkreślił.

Jak podsumował, w obecnym kształcie propozycja Komisji Europejskiej nie odzwierciedla konieczności oszczędności i redukcji długów publicznych w krajach UE.

Propozycji KE bronił natomiast w Sopocie unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. Jak podkreślił, w odniesieniu do zamożności UE budżet ma nadal wynosić ok. 1 proc. unijnego PKB.

"Myślmy zadowolili tych, którzy chcą oszczędzać - bo nie chcemy, aby ten budżet, choć kompetencje UE rosną, wzrastał. On ma być tylko inflacyjnie dostosowany i jest stabilizowany w swoim realnym wymiarze. To dobra wiadomość dla płatników netto, choć pewnie jakieś oszczędności będą jeszcze chcieli znaleźć" - mówił.

Sopockie spotkanie jest pierwszą okazją do bezpośredniej, politycznej dyskusji na temat budżetowej propozycji KE.

"Spodziewam się, że jako prezydencja będziemy (po spotkaniu) mądrzejsi: będziemy mieli pełen przegląd stanowisk wszystkich krajów członkowskich (...) i ich oceny propozycji KE. Na tej podstawie będziemy w stanie przygotować dyskusję szczegółową - mniej polityczną, bardziej techniczną na wrześniowej Radzie UE ds. ogólnych w Brukseli" - mówił Dowgielewicz.

Dodał, że ministrom przedstawił kalendarz prac podczas polskiej prezydencji, które mają przygotować grunt dla kolejnych prezydencji w 2012 r.: duńskiej i cypryjskiej. Zaznaczył, że jako kraj sprawujący prezydencję Polska dba o "interes europejski" i powstrzymuje się od formułowania własnych postulatów ws. budżetu, dotyczących np. ambitnej polityki spójności.

Kiedy kraje UE osiągną już kompromis, niezbędna będzie aprobata dla niego ze strony Parlamentu Europejskiego. Przedstawiciele europarlamentu wezmą udział w piątkowej sesji roboczej spotkania w Sopocie. Zamiarem KE jest przyjęcie ostatecznej wersji budżetu pod koniec 2012 r.

W czwartek po sesji roboczej odbyła się uroczysta kolacja ministrów w Stoczni Gdańskiej, dokąd popłynęli oni statkiem z sopockiego molo. Ministerialne spotkanie zakończy się w piątek wczesnym popołudniem konferencją prasową.