Jacek Rostowski, szef resortu finansów, przyznał oficjalnie, że w tym roku deficyt budżetowy będzie o 25 proc. niższy niż zapisany w ustawie budżetowej.
Według niej ma on wynieść 40,2 mld zł. Jeśli jednak spełnią się szacunki Rostowskiego, deficyt spadnie do 30 mld zł.
To głównie efekt wyższych od zakładanych wpływów. – Biorąc pod uwagę, że z samego zysku z NBP do budżetu wpłynęło 6 mld zł, czyli o ponad 4 mld zł więcej niż planowano, dodatkowe dochody nie są już tak imponujące – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Wynikają one po pierwsze z wyższego od założonego przez rząd wzrostu gospodarczego. Według prognozy NBP wyniesie on w tym roku 4 proc., a w ustawie budżetowej założono 3,5 proc. Po drugie nałoży się na to efekt wyższej inflacji, która w tym roku może wynieść także ok. 4 proc., gdy rząd zakładał 2,3 proc. Wzrost inflacji o 1 pkt proc. przekłada się na wyższe wpływy z samego podatku VAT o 1 mld zł. Po trzecie wyższe będą także wpływy z PIT – to m.in. efekt podwyżek w dużych przedsiębiorstwach. Po czwarte wreszcie rząd otrzyma 2 – 3 mld zł z tytułu dywidend ze spółek, w których ma udziały. – Sądzę, że ostatecznie tegoroczny deficyt budżetowy może spaść nawet do 25 mld zł – ocenia Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.
W ustawie budżetowej na 2012 r., która będzie głosowana dopiero po wyborach zapisano, że deficyt budżetowy w przyszłym roku wyniesie 35 mld zł. Jankowiak jest zdania, że biorąc pod uwagę tegoroczny wynik, trzeba będzie go obniżyć. – Jesteśmy w procedurze nadmiernego deficytu, w przyszłym roku nie możemy mieć deficytu wyższego niż w tym – wskazuje.