Wicepremier i minister finansów Bułgarii Simeon Diankow powiedział, że jego kraj "nie zgadza się na przystąpienie do strefy euro w jej obecnym stanie" - poinformowały w piątek bułgarskie media.

Diankow oświadczył, że rząd w Sofii odkłada na nieokreślony czas negocjacje o wejściu do eurolandu. Jego zdaniem, najpierw powinna całkowicie wyjaśnić się sytuacja z kryzysem zadłużeniowym, w który wpadły słabsze gospodarki strefy euro.

Bułgaria chce zobaczyć w jaki sposób strefa euro ustabilizuje sytuację w Grecji i czy uda się jej zapobiec rozszerzaniu się kryzysu na inne kraje oraz jakie będzie ostateczne stanowisko w sprawie podatkowych regulacji dotyczących jej członków.

Minister dodał, że kryzys w Grecji i innych krajach zmusił Bułgarię, która jeszcze dwa lata temu dążyła do przyłączenia się do eurolandu, do wstrzemięźliwości i wnikliwego rozważenia następstw takiego kroku.

"Jesteśmy ostrożni nie z monetarnego, lecz z fiskalnego punktu widzenia, ponieważ nie wiemy jakie reguły zostaną wprowadzone. Obecne zasady podatkowe nie podobają się nam, podobnie jak idea harmonizacji podatkowej" - powiedział Diankow dodając, że jego kraj chce brać udział w opracowywaniu nowych reguł.

Bułgaria, w której od 2008 roku obowiązuje najniższy w UE 10-procentowy podatek liniowy, nie zgadza się z propozycjami harmonizacji podatków. Zdaniem Diankowa, takie kraje jak Estonia czy Bułgaria mogą służyć jako przykład dla niektórych zachodnich państw, "które zapomniały co to znaczy restrukturyzacja sektora finansowego i dyscyplina budżetowa".

Według danych statystycznych bułgarskiego banku centralnego z kwietnia dług publiczny Bułgarii wynosi 10,8 proc. PKB. Pod tym względem Bułgaria zajmuje drugie miejsce w UE po Estonii, gdzie dług publiczny wynosi zaledwie 6,6 proc. PKB.