Bez zmian w ustawodawstwie nie ma co liczyć na szybki rozwój rynku ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce. Trudno znaleźć odważnego, który zainwestuje kilka miliardów złotych, zanim posłowie uchwalą konieczne przepisy
Ubezpieczenie zdrowotne w Polsce to raczkujący segment rynku. Szacuje się, że branża ubezpieczeniowa w 2010 roku zebrała z tytułu ich sprzedaży ok. 150 mln zł. Nawet gdyby dodać do tego abonamenty medyczne, łączna wartość rynku wynosi ok. 2,5 mld zł. To niewiele, jeśli porówna się to z wydatkami państwa na opiekę medyczną przekraczającymi 61 mld zł.
Zdaniem ekspertów Deliotte nie ma co liczyć na szybki rozwój rynku polis zdrowotnych bez wprowadzenia zmian w prawie. Szymon Goc, menedżer w dziale aktuariatu w Deloitte, twierdzi jednak, że ten rynek i tak jest perspektywiczny. Według Adama Pustelnika, prezesa TU Signal Iduna, będzie on rósł w tempie 10 proc. rocznie.
W marcu, kiedy resort zdrowia zaprezentował projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych, wydawało się, że przełom na rynku jest bliski. Jednak nie ma szans, by ustawa została uchwalona jeszcze przed wyborami. Wynika to nie tylko z kalendarza prac sejmowych. – Na etapie konsultacji społecznych projekt spotkał się z krytyką, zgłoszono dużo poprawek. Polska Izba Ubezpieczeń zaproponowała wręcz własny projekt ustawy. Z informacji Ministerstwa Zdrowia wynika, resort pracuje nad poprawieniem projektu – mówi Paweł Kalbarczyk, ekspert rynku ochrony zdrowia.
Dodaje, że regulacja jest potrzebna zarówno branży ubezpieczeniowej, jak i całemu sektorowi medycznemu, a przede wszystkim pacjentom. – W ustawie o działalności ubezpieczeniowej nie ma ani jednego słowa o polisach zdrowotnych. Wprowadzenie odpowiednich rozwiązań prawnych, które definiowałyby i porządkowały ten rodzaj ubezpieczeń, wspomogłoby ich rozwój – podkreśla Paweł Kalbarczyk.
Chodzi m.in. o tak podstawowe sprawy, jak definicja ubezpieczenia zdrowotnego, możliwość opłacania przez pracodawcę polisy grupowej dającej dostęp do świadczeń medycyny pracy dla pracowników czy możliwość swobodnego kupowania świadczeń zdrowotnych w publicznych szpitalach.
Według Szymona Goca oprócz zmian legislacyjnych na rynku przydałby się ubezpieczyciel, który weźmie na siebie ciężar podpisania umów z jak największą liczbą szpitali publicznych. Przeszkodą są jednak olbrzymie koszty. Ekspert Deloitte szacuje, że mocne wejście na rynek ubezpieczeń medycznych to wydatek rzędu nawet kilku miliardów złotych. Bez zmian w prawie nikt nie wyłoży na to aż takich pieniędzy.