W tym tygodniu frank szwajcarski może jeszcze zdrożeć - przewidują analitycy. Widzą jednak szansę na spadek jego wartości, jeśli europejscy ministrowie dojdą na czwartkowym szczycie strefy euro do porozumienia w sprawie pakietu pomocowego dla Grecji.

Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zwołał na najbliższy czwartek nadzwyczajny szczyt strefy euro w związku z kryzysem zadłużeniowym. Ma on dotyczyć stabilizacji euro i nowego pakietu pomocowego dla Grecji.

Wielkość drugiego planu ratunkowego dla Aten, podobnie jak pierwszego, szacuje się na 110 mld euro. Sporną w negocjacjach o drugim pakiecie pozostaje kwestia udziału w tym planie prywatnych wierzycieli. O szybkie porozumienie w sprawie pakietu zaapelował premier Grecji Jeorjos Papandreu.

Po godzinie 16.30 za euro trzeba było zapłacić 4,03 zł, za dolara 2,87 zł, a za franka szwajcarskiego 3,51 zł. W poniedziałek rano za szwajcarską walutę trzeba było zapłacić rekordowe 3,54 zł.

Według wiceprezesa NBP Witolda Kozińskiego, kurs frank/złoty nie stanowi zagrożenia dla systemu bankowego. "Kurs złotego do franka musiałby osiągnąć poziom Himalajów, abyśmy zaczęli się niepokoić" - powiedział dziennikarzom wiceprezes NBP.

Zdaniem dyrektora departamentu systemu finansowego NBP Piotra Szpunara, kurs złotego do euro kształtuje się stabilnie i porusza się w dość wąskim przedziale, co jest sytuacją korzystną. "Płynność złotowa banków jest bardzo wysoka, odporność gospodarstw domowych na deprecjację złotego jest również dosyć wysoka" - powiedział dziennikarzom Szpunar.

Główny ekonomista X-Trade Brokers Przemysław Kwiecień ocenił w rozmowie z PAP, że do tej pory złoty nie stracił specjalnie na wartości. "Ruchy na notowaniach euro do złotego nie były duże. Również umiarkowanie złoty stracił względem dolara" - powiedział.

Jego zdaniem, gdyby kryzys w Europie wszedł w kolejną fazę, istniałoby ryzyko większej wyprzedaży złotego. "Polskę do tej pory ominął w dużym stopniu kryzys. Na rynku obligacji nie dzieje się nic specjalnie niepokojącego. Premie za ryzyko na rynku długu trochę wzrosły, ale nieporównywalnie do krajów strefy euro. Gdyby sprawy w strefie euro przybrały gorszy obrót, to rzeczywiście kraje wschodzące, szczególnie naszego regionu, w tym Polska i Węgry, mogłyby odczuć to w większym stopniu" - dodał Kwiecień.

W opinii ekonomisty, sytuacja z frankiem będzie zależała od tego, co uda się ustalić na czwartkowym szczycie strefy euro w Brukseli. "Na razie rynek niespecjalnie widzi szanse na sensowny kompromis ze strony polityków, a potrzebna jest bardzo duża konsekwencja w przekonaniu rynków finansowych, że politycy chcą ten kryzys rozwiązać. Do tej pory tego zabrakło i dlatego na rynku jest duża nerwowość" - wyjaśnił.

Podobnego zdania jest analityk DM BOŚ Marek Rogalski. "Wszystko zależy od czwartkowego spotkania w Brukseli; czy zapadną jakieś konkretne decyzje; czy to spotkanie będzie na tyle wiążące, by nie spowodować jakichś dalszych perturbacji na rynku finansowym" - stwierdził.

Rogalski ocenił, że dopóki grecki problem nie zostanie rozwiązany, problemy z frankiem mogą się pogłębiać. "W tym tygodniu frank może się utrzymać na poziomie 3,58-3,60 zł" - wyjaśnił analityk DM BOŚ.

Jeszcze inne prognozy podała główna ekonomistka PKPP Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. "Jeżeli europejscy przywódcy nie podejmą szybko radykalnych decyzji dotyczących zadłużenia niektórych krajów, np. Grecji, to frank może wkrótce kosztować nawet 4 zł" - oceniła.

Dodała, że taki kurs na pewno nie utrzyma się długo. "Z drugiej strony trudno się spodziewać, aby szwajcarska waluta za kilka miesięcy kosztowała znowu 2,5 zł" - oceniła.

Do poniedziałkowych notowań złotego odniósł się wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. "Trzeba patrzeć na kurs złotego w dłuższym horyzoncie czasu. W stosunku do euro złoty waha się wokół 1 euro za 4 złote na przestrzeni ostatnich 12 lat. Jeśli jesteśmy blisko 4 zł za euro, to znaczy, że jesteśmy na poziomie średnim z kilkunastu lat" - powiedział Pawlak.