Demokraci i Republikanie muszą się dogadać w sprawie limitu zadłużenia USA. Jeśli tego nie osiągną, Amerykę czeka recesja a świat kolejny kryzys finansowy. Tymczasem dla Obamy rozwiązaniem jest dalsze zadłużanie i wydawanie pieniędzy a także podnoszenie podatków. Republikanie mówią jednak twardo - trzeba ciąć wydatki.


Prezydent Barack Obama i Demokraci będą próbowali uzyskać "najlepszą możliwą ofertę" w rozmowach z Republikanami na temat limitu zadłużenia, do których ma dojść w niedzielę - oświadczył minister skarbu USA Timothy Geithner w programie "Meet the Press" telewizji NBC.

Ostrzegł, że jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie działania, grozi to "katastrofalnymi stratami" dla wrażliwej amerykańskiej gospodarki.

"To bardzo ważny moment dla kraju. Musimy zrobić coś dużego, bardzo znaczącego, by w przyszłości zmniejszyć nasz długoterminowy deficyt" - przekonywał Geithner.

"Będzie to wymagało kompromisu z obu stron. Prezydent zaprosił obie strony (Demokratów i Republikanów - PAP) dziś wieczorem do Białego Domu, by wymyślić, co robić dalej" - dodał minister skarbu.

Jak pisze agencja Reutera, niepodjęcie działań oznaczałoby pierwszy w historii brak możliwości uregulowania zobowiązań finansowych przez USA. Biały Dom i ekonomiści ostrzegają że może to wepchnąć USA ponownie w recesję i wywołać chaos na światowych rynkach finansowych.

"W tym tygodniu, a już na pewno do końca przyszłego, musimy mieć porozumienie dotyczące zarysu pakietu" - powiedział Geithner w programie "Face the Nation" telewizji CBS.

Wysoki deficyt zmusza rząd USA do zaciągania dalszych pożyczek na spłatę należności, co powiększa dług publiczny. Dług ten osiągnął już dozwolony limit 14,3 biliona dolarów. Rząd korzysta na razie z nadzwyczajnych rezerw budżetowych, aby spłacać należności, ale rezerwy te wyczerpią się około 2 sierpnia.

Demokraci i Biały Dom nie chcą zaakceptować dużych cięć wydatków, gdyż wymagałoby to ograniczenia wielu programów rządowych chroniących rozmaite grupy społeczne, jak biedni i emeryci.

Pod koniec czerwca Obama ponownie wezwał Kongres do szybkiego podniesienia ustawowego limitu długu publicznego i polemizował z żądaniami Republikanów, by do zrównoważenia budżetu dążyć wyłącznie przez redukcję wydatków rządowych. Republikanie domagali się, by dokonać cięć wydatków co najmniej o taką samą kwotę, o jaką podniesiono by limit zadłużenia.

Prezydent argumentował też, że konieczne będzie także "zwiększenie dochodów państwa" - jak rząd eufemistycznie nazywa podwyżki podatków.

Również szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Christine Lagarde oświadczyła w niedzielę w programie "This Week" w telewizji ABC, że jeśli USA nie uda się podnieść limitu zadłużenia, Amerykę i cały świat czekają "nieprzyjemne konsekwencje". Jej zdaniem wzrosną stopy procentowe i spadną indeksy giełdowe.(PAP)

keb/ kar/

9366564