To konsorcjum firm Eurovia i Warbud dokończy zapewne budowę odcinka autostrady A2, który opuścili Chińczycy. Nawet dwukrotnie może wzrosnąć jednak koszt tej budowy.
Potwierdziły się ubiegłotygodniowe informacje „DGP”, że to właśnie francuska Eurovia zaakceptowała wszystkie warunki stawiane przez rząd. – Dokładnie to konsorcjum zostało dopuszczone do negocjacji ws. warunków dokończenia budowy – poinformowała wczoraj Urszula Nelken z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Budowlańcy zgodzili się m.in. na wejście na plac budowy bez szczegółowej inwentaryzacji wykonanych przez Chińczyków prac. Gotowi są także objąć swoimi gwarancjami już wykonane prace budowlane, zaakceptowali ponadto projekt budowlany przesłany im w formie elektronicznej. Wstępnie zadeklarowali, że 10 maja 2012 r. trasa będzie przejezdna i oznakowana.
Pozostałe firmy uznały, że terminy – w tym najważniejszy, czyli oddania autostrady jeszcze przed turniejem Euro – są nierealne.
– Nie ma jednak nic za darmo. Francuzi chcą dwukrotnie wyższego wynagrodzenia, niż żądali Chińczycy – mówi jeden z urzędników GDDKiA.
Teraz przedstawiciele GDDKiA oraz konsorcjum będą dyskutować o szczegółach kontraktu. Decyzje muszą zapadać szybko, aby jeszcze w lipcu maszyny i ludzie mogli wrócić na plac budowy. Tylko wtedy będzie możliwe dotrzymanie terminu.
To znaczy, że Francuzi mają wyśmienitą pozycję negocjacyjną. Rząd jest pod ścianą, gdyż ta droga musi być gotowa przed mistrzostwami Europy.
Wciąż jednak nie wiadomo, co z drugim „chińskim” odcinkiem. Spośród firm zaproszonych przez GDDKiA do negocjacji najbardziej zainteresowana jest giełdowa spółka Dolnośląskie Surowce Skalne. DSS to główny podwykonawca wyrzuconych z budowy A2 Chińczyków. Może dokończyć A2 wspólnie z kilkoma partnerami, już rozpoczął budowanie konsorcjum firm.
Chiński COVEC miał wybudować dwa odcinki autostrady A2 między Strykowem a Konotopą: A – o długości 29,2 km za 754,5 mln zł, oraz odcinek C – o długości 20 km za 534,5 mln zł. Jego następcy będą musieli, oprócz samej budowy, rozwiązać także problem polskich podwykonawców, którzy nie dostali milionów złotych za wykonane prace.