Choć dolar, euro i frank szwajcarski są daleko od swoich czerwcowych szczytów, to wczoraj wyraźnie wzmocniły się w stosunku do złotego. Euro kosztowało 3,94 zł, dolar prawie 2,72 zł, a frank szwajcarski – niemal 3,2 zł. I niestety, nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych tygodniach polscy kredytobiorcy mieli powody do radości.
Z uśrednionej prognozy ekspertów ankietowanych przez „DGP” wynika, że spodziewają się oni, iż na koniec tego miesiąca za euro zapłacimy 3,96 zł. Frank szwajcarski ma kosztować 3,27 zł, a dolar 2,79 zł. Złoty umocni się dopiero w dłuższej perspektywie – zauważalnie tańszy będzie dopiero pod koniec roku.
– Prognozowane umocnienie naszej waluty jest związane z oczekiwaną w ostatnim miesiącu roku wyprzedażą walut przez BGK na zlecenie Ministerstwa Finansów – wyjaśnia Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Rządowi będzie zależało na wzmocnieniu złotego, bo w ten sposób obniży się wyrażona w walutach wartość polskiego długu.
Poza tym księgowym zagraniem eksperci widzą niestety znacznie więcej czynników, które mogą wpływać negatywnie na wycenę złotego. Co tak naprawdę jest powodem dużej niestabilności naszej waluty?

Przyczyna I: Grecja

Dotychczas to właśnie problemy Greków najbardziej wpływają na wahania kursów walut naszego regionu. W czerwcu spowodowały przecenę złotego, zaś w ubiegłym tygodniu – gdy parlament przyjął kolejny plan cięć i kraj ten może liczyć na uruchomienie kolejnego programu pomocowego – jego umocnienie.
Jak mawiają w takich sytuacjach ekonomiści: „inwestorom wrócił apetyt na ryzyko”. Tyle że nie wiadomo na jak długo. – Teraz wszyscy czekają na decyzję Unii w sprawie ratowania Grecji w kolejnych latach. W sumie ma dostać 120 mld euro. Ale kiedy i w jakiej formie – dowiemy się prawdopodobnie dopiero na jesieni, a nie w lipcu, jak oczekiwały rynki. Do tego doraźny pomysł rolowania długu tego państwa nie zyskał poparcia agencji ratingowych. Wczoraj S&P oświadczył, że potraktuje tę operację jak pośrednie bankructwo Grecji – wyjaśnia Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Na to nakłada się niepewność o stress testy (poziom finansowej odporności banków na ewentualny powrót kryzysu ekonomicznego) europejskich banków, które odbędą się 13 lipca. Prognozy mówią, że może ich nie przejść 15 instytucji z Grecji, Hiszpanii, Portugalii, a nawet Niemiec. To kolejne dwa czynniki, które mogą negatywnie wpływać na wycenę złotego w lipcu.

Przyczyna II: stopy

Dziś na posiedzeniu zbiera się Rada Polityki Pieniężnej. Ekonomiści są przekonani, że wstrzyma się z kolejnymi podwyżkami stóp – za taką decyzją przemawia spadająca inflacja. W czerwcu powinna wynieść 4,5 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej dobiła do 5 proc. Równocześnie w czwartek o stopach będzie decydował Europejski Bank Centralny. A ponieważ inflacja w strefie euro w zeszłym miesiącu miała wynieść 2,7 proc., to spodziewana jest podwyżka stóp w Eurolandzie o 0,25 pkt proc. – do 1,5 proc. – Może to w krótkim terminie wpłynąć na osłabienie złotego wobec euro – mówi Cezary Chrapek, analityk Citi Handlowego.
Na jesieni oczekiwane są kolejne podwyżki stóp, w tym także w Polsce, dlatego w trzecim i czwartym kwartale ewentualne kolejne decyzje EBC nie powinny mieć już wpływu na złotego.

Przyczyna III: wybory

Za to na jesieni dojdzie jeszcze jedno ryzyko, które może mieć wpływ na wycenę złotego. To wyniki wyborów. Zgodnie z planem obecnego rządu w przyszłym roku mamy ograniczyć deficyt do 2,9 proc. PKB. – Jednak by tak się stało, nowy rząd musi dokonać wielu cięć wydatków, których nie zaplanował obecny. Inaczej nie tylko nie uda nam się zrealizować planu, ale nawet wejść na ścieżkę trwałego spadku deficytu – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA. Dodaje, że to może spowodować wzrost rentowności obligacji, jak i osłabienie złotego.
Dla przedsiębiorstw pocieszające jest to, że kurs złotego będzie się wahał w bardzo wąskim paśmie. Już nie powinniśmy mieć do czynienia z tak dużą przeceną naszej waluty jak w czerwcu. Dla klientów indywidualnych wiadomość jest gorsza – na razie nie ma powrotu do taniego franka i euro, a to oznacza, że przynajmniej do końca roku raty kredytów denominowanych w tych walutach pozostaną wysokie.