Firma Kapsch zrobiła transportowcom niespodziankę – w piątek i sobotę ich tiry jeździły po polskich drogach za darmo, dzięki czemu zaoszczędzili kilka milionów złotych. A to dlatego, że system viaTOLL budowany przez austriacką spółkę, zamiast – jak planowano – 1 lipca, udało się uruchomić dopiero w niedzielę rano. Akurat w chwili, gdy ruch ciężarowy wyraźnie zamiera.
Bałagan, kolejki, awantury, przepychanki, techniczne wpadki – tak można opisać start elektronicznego systemu opłat viaTOLL, który zastąpił tradycyjne winiety 1 lipca. To data teoretyczna, bo w praktyce jego uruchomienie opóźniło się o ponad dwie doby. Zdaniem austriackiej firmy Kapsch, wszystko przez kierowców. Bo zamiast zarejestrować się w systemie (czyli wyposażyć samochody w urządzenie do naliczania opłat) wcześniej, zostawili to na ostatnią chwilę.
– W ciągu ostatniego tygodnia zarejestrowaliśmy aż 120 tys. pojazdów – mówi Dorota Prochowicz, rzeczniczka Kapscha. To sparaliżowało pracę wydających je punktów obsługi klienta. Aby 1 lipca otrzymać viaBOX w punktach przygranicznych (zagraniczni przewoźnicy także muszą wyposażać auta w te urządzenia), trzeba było odstać kilkanaście godzin. Gdzieniegdzie dochodziło do awantur.
Okazało się jednak, że kolejki i awantury nie były konieczne, bo w piątek i sobotę czujniki umieszczone na specjalnych bramownicach jeszcze nie działały, a tym samym nie naliczały opłat. Samochody Inspekcji Transportu Drogowego uprawnione do kontrolowania płatności za e-myto przez dwa dni bezczynnie stały na przydrożnych parkingach i stacjach benzynowych.
Ostrożnie szacując, w ciągu dwóch dni, kiedy nie obowiązywały ani winiety, ani – de facto – system elektronicznych opłat, przewoźnicy mogli zaoszczędzić około 7 – 8 mln złotych. Gdy ktoś zyskuje, ktoś inny traci – w tym wypadku Skarb Państwa, do którego wpływają przychody z e-myta. Wszyscy jednak uspokajają, że taka sytuacja została przewidziana w umowie z firmą Kapsch i za każdy dzień opóźnienia w uruchomieniu systemu ma ona wypłacić odszkodowanie i pokryć straty. Jak poinformowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, odszkodowanie to milion złotych za każdy dzień zwłoki. Kapsch nie uchyla się od odpowiedzialności, twierdzi, że zawiodła technika, i pokornie przyjmuje karę. – Zapłacimy rekompensatę za utracone korzyści i odszkodowanie za każdy dzień niesprawnego systemu – deklaruje Dorota Prochowicz, reprezentująca firmę.
Ale nawet gdyby Kapsch musiał wypłacić Skarbowi Państwa łącznie ok. 10 mln złotych, interes będzie mógł zaliczyć do udanych – za zbudowanie systemu e-myta w Polsce dostanie ponad 4 mld złotych.