Złoty słabnie, rosną raty kredytów, Rada Polityki Pieniężnej szykuje się do podwyżek stóp. Czy nasz system finansowy wytrzyma takie obciążenie? Ekonomiści uspokajają: nic złego nam nie grozi, ale końcówka roku może być gorąca.
Efekty zawirowań na rynku walutowym nie będą odczuwalne od razu, ponieważ banki nie podnoszą stawek kredytów z dnia na dzień. Jednak za podwyżki stóp procentowych i osłabienie złotego zapłacą zarówno ci, którzy zadłużyli się w walucie, jaki i osoby, które wybrały pożyczkę w złotych.
Najwięcej powodów do zmartwień mają klienci, którzy zdecydowali się na kredyt walutowy w przeddzień wybuchu światowego kryzysu, czyli w połowie 2008 r. Ich zadłużenie wzrosło.

Bolesne podwyżki

– Osoba, która wzięła 300 tys. zł kredytu na 30 lat we frankach w sierpniu 2008 r., ma dziś do oddania aż 500 tysięcy – mówi Karol Wilczko, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl. W najgorszej sytuacji jest ta grupa klientów, która zadłużyła się w 2008 r. na 5 – 10 lat. Dzisiaj rata ich kredytu na 300 tys. zł we frankach, która początkowo wynosiła 3,2 tys. zł, sięga prawie 5 tys. zł.
Czy sytuacja jest już na tyle niebezpieczna, że lada chwila kredyty przestaną być spłacane?
Analitycy uspokajają: pożyczki walutowe po wprowadzeniu przez KNF rekomendacji S mogły dostawać osoby o wysokiej zdolności kredytowej. – Podwyżki na pewno zabolały, ale ich nie dobiły – mówi główny analityk DK Notus Marek Nienałtowski. Jego zdaniem kredytobiorcy będą w stanie płacić wyższe raty.
Zdaniem Andrzej Topińskiego, głównego ekonomisty BIK, skutki obecnego osłabienia złotego będzie widać w trzecim kwartale tego roku. – Banki nie wprowadzają podwyżek z dnia na dzień – mówi.
Zdaniem tego ekonomisty w sytuacjach kryzysowych klienci banków na początku sięgną po oszczędności czy zapożyczą się u rodziny, a dopiero potem przestaną oddawać dług. – Pod koniec roku jakość portfela kredytów hipotecznych może się nieznacznie pogorszyć, ale nie sądzę, żeby wielu kredytobiorców miało problem ze spłatą zobowiązań – dodaje Topiński.
Problemem dla kredytobiorców mogą być w najbliższych miesiącach rosnące stopy procentowe, które podrożą kredyty złotowe. – Za podwyżkami przemawia nie tylko wciąż rosnąca inflacja, lecz także głębsze, niż przewidywano osłabienie złotego – mówi Nienałtowski. Jego zdaniem na koniec roku podstawowa stopa referencyjna wzrośnie z 4,5 proc. do 5 proc.

Rekomendacja T działa

Wyższych rat kredytów w złotych nie da się uniknąć. Na pewno więcej za pożyczkę hipoteczną będą musieli zapłacić ci, którzy zadłużali się w złotych w 2010 r. Zwiększenie rat po podniesieniu stóp w kwietniu, maju i czerwcu nastąpi dopiero w lipcu, ponieważ banki zwykle raz na kwartał aktualizują stawki. Z wyliczeń analityków Open Finance wynika, że będą one wyższe o ok. 5 proc., co daje 30 zł więcej za każde 100 tys. kredytu wziętego na 30 lat. Oznacza to, że np. osoba, która pożyczyła z banku 500 tys., zapłaci w lipcu 150 zł więcej w porównaniu z ubiegłym miesiącem.
Droższe stają się pożyczki gotówkowe. Z danych Open Finance wynika, że na początku czerwca trzeba było za nie zapłacić od 6 do 8 proc. więcej niż w marcu. Do tego ich jakość wciąż się pogarsza: dziś udział zagrożonych kredytów w całej puli wynosi 18 proc. Jeszcze rok temu było to nieco ponad 15 proc.
Na rynku nie powinno być już jednak gorzej. Zdaniem ekspertów KNF wprowadzając rekomendację T, zabezpieczył sektor przed przekredytowaniem.
– Podwyżka stóp może spowodować pogorszenie jakości kredytów, ale biorąc pod uwagę, że polski nadzór przygotował się na taką sytuację, wprowadzając kolejne rekomendacje, nie sądzę, żeby były to znaczące zmiany – mówi Nienałtowski. Od początku tego roku banki nie mogą udzielać pożyczek klientom, których miesięczna suma rat kredytów przekracza połowę ich dochodów.
O odporności polskiego sektora finansowego przekonany jest Wojciech Kwaśniak z NBP, były szef nadzoru bankowego. – W tej chwili nie występuje żadne istotne zagrożenie dla stabilności całego systemu – mówi.