Na większości stacji paliw litr benzyny bezołowiowej kosztował wczoraj kilka groszy powyżej 5 zł, a olej napędowy 4,90 zł. Wytrwali tankowali nawet po 4,70 zł. Jeszcze na początku tygodnia średnia cena benzyny w kraju wynosiła 5,15 zł.
Nagły spadek cen to efekt wojny cenowej, jaką rozpoczął największy polski detalista – PKN Orlen. Na wszystkich swoich stacjach – a nie jak pisaliśmy wcześniej, na 300 wybranych – ustalił maksymalną cenę za benzynę 95 na na poziomie 5,09 zł, a w środę ruszył z dodatkową promocją – przy zatankowaniu jednorazowo 30 litrów EU 95 na każdym litrze można uzyskać 10 gr rabatu. To sprawiło, że rzeczywista cena benzyny spadła do 4,99 zł.
Konkurenci Orlenu na razie nie mają podobnych promocji, ale już obniżyli ceny benzyny do 5,05 – 5,07 zł za litr. I – jak udało się nam nieoficjalnie ustalić – w najbliższych dniach zejdą z marż jeszcze bardziej. – To nieuniknione, jeżeli chcą konkurować z płockim koncernem, szczególnie w okresie wakacyjnym, gdy ludzie więcej podróżują – komentuje Jakub Bogucki, analityk rynku paliwowego z firmy e-petrol.
Ale obniżka Orlenu jest małym krokiem w porównaniu z tym, co oferują stacje przy hipermarketach. Np. w Tesco litr bezołowiowej kosztuje 5 zł, ale kupując za przynajmniej 50 zł, otrzymujemy 5 gr. rabatu na litrze. Płacąc kartą Mastercard Tesco, cena topnieje o kolejne 10 gr. do 4,75 zł, a oleju do 4,70 zł.
Ceny paliw będą jednak spadać dalej, bo Polska – podobnie jak inne państwa zrzeszone w Międzynarodowej Agencji Energetycznej – uwolniła zapasy paliw. W ciągu miesiąca na światowy rynek trafi 60 mln baryłek ropy naftowej i paliw.