Polska, jako jedyna odrzuciła we wtorek deklarację ws. obniżania emisji CO2 do 2050 r.; a w czwartek PE - wbrew polskim apelom - najpewniej opowie się za wzrostem redukcji emisji do 2020 r. do 30 proc. Zieloni mówią wprost o izolacji Polski. Sojusznikiem jest biznes.

Polska jako jedyny kraj zagłosowała we wtorek przeciw przyjęciu wniosków Radu ministrów środowiska ws. ścieżki obniżania emisji CO2 w UE do 2050 r. Z braku jednomyślności, przyjęto tylko wnioski prezydencji węgierskiej. Minister środowiska Andrzej Kraszewski uzasadniał to oczekiwaniem "większej solidarności w Europie i zrozumienia sytuacji poszczególnych państw członkowskich", ale dyplomaci innych państw byli oburzeni.

"Polska rozpoczyna prezydencję blokadą analiz KE na kilka miesięcy na temat możliwości zwiększania klimatycznych ambicji UE" - powiedział PAP dyplomata francuski.

Polska tradycyjnie broni się przed zwiększaniem ambicji klimatycznych w UE, bo obawia się, że oparta na węglu polska gospodarka zapłaci za nie największą cenę pośród wszystkich krajów wspólnoty.

"Polska jest osamotniona, próbuje zatrzymać nieuniknione, zamiast szukać możliwych korzyści" - powiedziała w środę PAP Julia Michalak z organizacji Climate Action Network Europe. "Jesteśmy przygotowani do dyskusji na temat ścieżki redukcji emisji CO2 do 2050 r., ale na pewno na obecnym etapie nie możemy podnieść celu na 2020 r. to położyłoby na szali konkurencyjność Europy" - powiedział w środę podczas konferencji Lewiatana w Brukseli o polskiej prezydencji dyrektor generalny BusinessEurope Philippe de Buck.

W czwartek także Parlament Europejski głosuje nielegislacyjny raport ws. możliwości zwiększenia do 2020 r. celu redukcji CO2 z obecnie obowiązujących i uzgodnionych w pakiecie klimatycznym z 2008 r. 20 proc. do 30 proc. Najprawdopodobniej propozycja taka uzyska większość, podobnie jak poprzednio w komisji PE ds. środowiska.

"Jest większość, która żywi przekonanie, że tylko podniesienie celu redukcji może obniżyć temperaturę o 2 proc." - przyznał w rozmowie z PAP europoseł Bogusław Sonik (PO).

Jego frakcja złożyła poprawkę do raportu, by podniesienie celu redukcji emisji w UE było uwarunkowane taką samą deklaracją ze strony innych gospodarek (m.in. USA, Chiny, Japonia) na grudniowym szczycie klimatycznym w Durbanie. "Będziemy szukać sojuszników (przed czwartkowym głosowaniem)" - powiedział. Sonik liczy na wsparcie części państw z Europy Środkowo-Wschodniej tj. Czech, krajów bałtyckich, Rumunii i Węgier.

"Zaostrzenie zasad w trakcie gry przynosi niepewność inwestorom, a mówimy tu o inwestycjach długofalowych na przykład w energetyce"

Zdaniem europosła Konrada Szymańskiego (PiS), w PE rosną podziały ws. zwiększenia celu redukcji emisji i nie można jeszcze przesądzać o wyniku czwartkowego głosowania. "Jesteśmy przeciwni rozpoczynaniu na nowo dyskusji o redukcji emisji w UE do 2020 r. Zaostrzenie zasad w trakcie gry przynosi niepewność inwestorom, a mówimy tu o inwestycjach długofalowych na przykład w energetyce" - powiedział PAP Szymański. Obaj posłowie zorganizowali w środę konferencję w PE na ten temat ryzyka ucieczki unijnego przemysłu do krajów nieobjętych klimatycznymi obostrzeniami.

Na zagrożenia dla biznesu wynikające z ew. zwiększenia obowiązkowej redukcji emisji CO2 w perspektywie 2020 r. wskazywała w środę szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Henryka Bochniarz. Lewiatan jest członkiem BusinessEurope.

"Zrobiliśmy ogromną robotę w ramach BusinessEurope, żeby przekonać naszych partnerów, że może to są fajne hasła, tylko my nie możemy funkcjonować w oderwaniu od rzeczywistości. Ustawianie celów, które od samego początku wiadomo, że nie będą do zrealizowania, jest kompromitacją unijnej legislacji" - powiedziała PAP Bochniarz. "Podczas walki z kryzysem, Amerykanie na pewno nie będą chcieli postawić zwiększania redukcji emisji jako pierwszorzędnego celu" - dodała.

Sprzeciw wobec postulatu zwiększenia redukcji emisji CO2 do 30 proc. do 2020 r. wyraziła branża chemiczna, stalowa, cementowa, wydobywcza (m.in. KGHM) oraz producenci szkła.