Irak poszukuje 18 mld dol., które zaginęły po inwazji USA w 2003 r. Irakijczycy proszą o pomoc ONZ i oskarżą amerykańskie instytucje o współudział w zagrabieniu środków.
Po obaleniu Saddama Husajna zyski z wydobycia ropy trafiały na konto Funduszu Rozwoju Iraku (DFI) w Federal Reserve Bank of New York (NY Fed), jednym z 12 banków tworzących system banków centralnych USA. Na rachunek w NY Fed trafiły też majątek rodziny Saddama, a także część dochodów z działającego za jego rządów programu „Ropa za żywność”. Nad wszystkim czuwał Paul Bremer, który w okresie przejściowym pełnił funkcję cywilnego administratora Iraku.

Worki pełne studolarówek

Działalność funduszu od początku spotykała się z krytyką m.in. za brak przejrzystości prowadzenia operacji finansowych. Nie bez kozery: iracka komisja parlamentarna nie może się doliczyć 18 mld dol. To równowartość 1/5 irackiego PKB albo 70 proc. tegorocznych wydatków na inwestycje. W znacznej mierze chodzi o pieniądze, które w 2004 r. były wysyłane z kont FDI do Bagdadu w gotówce. Jak podaje „Los Angeles Times”, na pokładzie jednego tylko samolotu Lockheed C-130 Hercules mieściło się nawet 2,4 mld dol. w studolarowych banknotach. W maju 2004 r. odbyło się 20 takich lotów. Przewieziono 12 mld dol., czyli 360 ton banknotów.
Po przybyciu do Iraku kontenery z banknotami z wizerunkiem Benjamina Franklina zostały zmagazynowane w piwnicach jednego z dawnych pałaców Saddama, a następnie były przekazywane nowo powstającym irackim urzędom. Konkretnie dowożono im je w płóciennych workach na pakach półciężarówek. W skorumpowanym kraju nietrudno było utracić nad nimi kontrolę. „Wszystko wskazuje na to, że instytucje USA popełniły przestępstwo kradzieży pieniędzy należących do narodu irackiego” – napisali deputowani w liście do ONZ, do którego dotarł Reuters.
Iracka komisja badała los 20 mld dol. – Część z nich została wydana i udokumentowana. Na resztę nie ma żadnych papierów – stwierdził przewodniczący parlamentu Usama an-Nudżajfi. Sami Irakijczycy nie są w stanie rozwiązać tajemnicy znikających pieniędzy, ponieważ amerykańskie instytucje działające w Iraku cieszą się immunitetem. Gwarancję nietykalności wydała administracja Bremera.

Miliony bez kontroli

– Po stronie irackiej nikt w tym czasie nie kontrolował pracy Bremera – powiedział w rozmowie z telewizją Al-Dżazira rzecznik rządu Ali ad-Dabagh. – Ponieważ nie możemy pozwać Amerykanów, chcemy przekazać sprawę Narodom Zjednoczonym. Jeśli się uda, otworzy nam to drogę do odzyskania przez Irak ukradzionych pieniędzy – dodał szef komisji parlamentu Baha al-Aradżi.
Kto konkretnie rozkradł fortunę? Sami Irakijczycy przyznają, że część dolarów trafiła najpewniej do kieszeni irackich pośredników. Choć nawet w takim wypadku winę ponoszą Amerykanie, ponieważ nadzór nad prawidłowym rozdziałem środków był ich obowiązkiem wynikającym z rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ.
An-Nudżajfi wkrótce leci do Waszyngtonu, by o zaginionych pieniądzach rozmawiać z Amerykanami. Oni sami jednak nie wiedzą, co się z nimi stało. Mimo trzech przeprowadzonych audytów nawet Pentagon nie ustalił losu 8,8 mld dol. Aż 96 proc. wydatków DFI albo nie było księgowane w ogóle, albo było księgowane niezgodnie z procedurami. – To mogła być największa kradzież w historii – mówił „LA Timesowi” Stuart Bowen, inspektor generalny USA ds. odbudowy Iraku.