O 31 proc. zwiększą swoje tegoroczne zyski największe polskie firmy. Razem zarobią 18,9 mld zł. Zapłacą za to konsumenci
Wzrost cen uderza po kieszeni konsumentów, jednak 5-proc. inflacja ma też swoich beneficjentów. Największe spółki giełdowe podwyższają ceny swoich produktów, by zrównoważyć rosnące koszty produkcji i zwiększyć zysk. Tym samym dodatkowo nakręcają spiralę inflacji.
Zarobek największych polskich firm może w tym roku wzrosnąć aż o 31 proc. z 14,42 mld do blisko 18,90 mld zł. Tyle razem zyskają KGHM Polska Miedź, PGE, Tauron, PKO BP, Pekao SA i Bogdanka.
Według GUS głównym czynnikiem napędzających inflację był wzrost cen nośników energii. Chodzi o prąd oraz surowce energetyczne, np. węgiel. Podrożały one w maju o ponad 7 proc. Wzrost cen przekłada się na wyższe przychody firm energetycznych. W przypadku PGE i Tauronu mają one w tym roku wynieść – odpowiednio –28,46 i 20,31 mld zł. To przyrost o 30 proc. Ich zyski zwiększą się – odpowiednio – o jedną trzecią i blisko połowę.
Droga energia jest też korzystna dla kopalń, bo mogą one podwyższać cenę węgla. Nic dziwnego, że analitycy domów maklerskich spodziewają się, że Bogdanka zarobi w tym roku ponad 20 proc. więcej niż w 2010 r. To zła wiadomość dla konsumentów, większy zysk bowiem będzie wynikiem dalszych podwyżek cen węgla. –W tym roku jeszcze o 5 proc. – szacuje Michał Marczak, szef działu analiz DI BRE Banku.
Drożejące surowce powiększają także zyski KGHM. Koncern ten zarabia przede wszystkim na rosnącej cenie miedzi, którą wytwarza. Obecnie jej tona kosztuje mniej niż 9 tys. dolarów, ale analitycy uważają, że do końca roku ta bariera padnie.
Dla udziałowców KGHM droga miedź oznacza szansę na zyski przekraczające 6,6 mld zł (wzrost o ponad 50 proc.). Jednak dla wszystkich, którzy budują dom, to większe koszty instalacji elektrycznej czy grzewczej.
Nieco inaczej jest w przypadku firm paliwowych. Pozornie wzrost cen benzyny i oleju, który w maju wyniósł blisko 12 proc., powinien zwiększyć ich zyski. Tymczasem analitycy spodziewają się, że zysk PKN Orlen spadnie w tym roku do 1,73 mld zł z 2,37 mld w 2010 r. Wszystko dlatego, że Orlen musi dużo więcej płacić za sprowadzaną ropę. Na dodatek, bojąc się ucieczki klientów, zmniejszył marże na sprzedawanym paliwie.
– Widać, że konsumenci łatwo akceptują obecne podwyżki cen – mówi Konrad Suszyński, analityk BGŻ. Tyle że często nie mają wyboru. Przykładowo można wprawdzie zmienić dostawcę prądu, ale opłacalność tej operacji jest niewielka.