Bezzwrotne dotacje z Unii Europejskiej dla firm odchodzą do lamusa. Od 2014 roku – kiedy w życie wejdzie nowy budżet Unii – zastąpią je finansowane z funduszy europejskich pożyczki czy poręczenia.
Komisja Europejska chce, aby pieniędzy z unijnego budżetu starczyło dla większej liczby przedsiębiorców. Argumentuje, że dotacja jest spożytkowana tylko przez jedną firmę. A udzielanie pożyczek, które trzeba spłacić, spowoduje, że te same pieniądze można wykorzystać wielokrotnie. Zgadzają się z tym kraje członkowskie, także Polska.
Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego, mówi nam, że część funduszy unijnych w latach 2014 – 2020 będzie dostępna dla firm w postaci zwrotnych instrumentów finansowych. Niewiadomą jest, ile funduszy trafi na pożyczki, a ile na dotacje. MRR unika podawania proporcji po burzy, która rozpętała się kilka miesięcy temu, kiedy minister powiedziała, że dotacje mogą prawie całkowicie zniknąć. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem firm konsultingowych, dla których oznaczałoby to koniec biznesu na doradzaniu, jak dostać środki z UE.
Eksperci, z którymi rozmawiał „DGP”, oceniają, że na pożyczki trafi znaczna cześć funduszy UE. Według Danuty Jabłońskiej, byłej szefowej Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, nawet 40 proc. Jeśli pula środków dla firm będzie po 2014 roku podobna do tej w obecnym budżecie, to da to ok. 4,4 mld euro. To tyle, ile przeznaczono na dotacje dla biznesu w programie Innowacyjna Gospodarka – głównym źródle grantów w firmach w latach 2007 – 2013.
Zastąpienie dotacji pożyczkami budzi spore emocje. Za ograniczeniem dotacji lobbują bankowcy. Jest to dla nich szansa na przepuszczenie miliardów euro z UE przez banki. Twierdzą, że dzięki temu ze wsparcia unijnego w postaci tańszych i preferencyjnych kredytów skorzysta więcej firm. – Pula 1,5 mld euro, która została przeznaczona w latach 2007 – 2013 na dotacje na inwestycje firm w nowoczesne technologie, starczyłaby na akcję kredytową o wartości ok. 50 mld euro – przekonuje Tomasz Kierzkowski, dyrektor biura funduszy UE i programów publicznych w Banku Pekao.
Michał Gwizda, partner w firmie doradczej Accreo Taxand, twierdzi, że nie ma nic przeciwko przeznaczeniu części funduszy unijnych na instrumenty zwrotne. Choć zastrzega: preferencyjnych pożyczek powinny udzielać instytucje misyjne, np. BGK, a nie komercyjne banki. To nie powinny być instrumenty, na których będzie można zarabiać – twierdzi.
Według niego są jednak obszary, gdzie dotacje powinny zostać. Wymienia np. granty na badania naukowe czy środki na ściąganie inwestorów zagranicznych. Ale już wsparcie dla małych i średnich firm mogłoby mieć kształt pożyczek.
Sami przedsiębiorcy na razie niechętnie podchodzą do zapowiadanych zmian. – Dotacja nie powinna być radykalnie zastąpiona kredytem czy pożyczką – ocenia Jacek Całus, prezes Związku Pracodawców Warszawy i Mazowsza.
Zastrzega jednak, że obecny model wsparcia także nie jest trafiony. Dotacje rozeszły się w ciągu niespełna dwóch lat, a na ich przyznanie firmy czekały miesiącami. Zastosowanie instrumentów zwrotnych może więc okazać się dobrym pomysłem.
Ostatecznej decyzji o proporcji podziału unijnych pieniędzy można się spodziewać najwcześniej za rok.