Już ponad 100 małych i średnich przedsiębiorstw ustawiło się w kolejce po kredyt technologiczny przyznawany na nowych zasadach.
O nawet 4 mln zł unijnej dotacji na spłatę zaciągniętej przez firmę pożyczki na zakup nowej technologii można będzie się starać od poniedziałku. Wszystko wskazuje, że nabór zakończy się błyskawicznie.
Jak mówi Marek Szczepański, dyrektor departamentu programów europejskich w Banku Gospodarstwa Krajowego, do aplikowania o promesę technologiczną (gwarantuje wypłatę dotacji) jest gotowych już ponad 100 przedsiębiorców. – Z naszych informacji wynika, że kolejne kilkaset wniosków jest w przygotowaniu – dodaje Szczepański.
Marek Gwizda, partner w firmie doradczej Accreo Taxand, nie jest zdziwiony tak dużym zainteresowaniem firm. Według niego to efekt tego, że nie ma już dostępnych innych rodzajów wsparcia unijnego. Zachętą jest to, że w maju zmieniły się przepisy o kredycie technologicznym. Dostęp do niego jest znacznie łatwiejszy niż wcześniej, a firmy nie muszą już borykać się ze spełnianiem biurokratycznych wymogów, by dostać pieniądze z UE.
Zainteresowanie kredytem mogło być jeszcze większe. Doradcy wskazują, że mimo zmian w przepisach nadal jest kilka elementów w konstrukcji tego rodzaju wsparcia, które hamują zapał przedsiębiorców. Jak mówi nam Magdalena Zatarska, dyrektor działu rozwoju przedsiębiorstw w Faber Consulting, spora część firm rezygnuje z planów sięgnięcia po kredyt, bo nie chce korzystać z nowych technologii. Są zainteresowani kupnem nowoczesnych urządzeń, a nie np. wyników badań czy patentów. Tymczasem bez zakupu tych ostatnich nie mogą się ubiegać o kredyt technologiczny.
– Warunkiem otrzymania premii technologicznej jest także zaciągnięcie pożyczki w banku komercyjnym. To powoduje, że firmy nie mogą skorzystać z innych źródeł finansowania swoich inwestycji, takich jak leasing – mówi Michał Gwizda.