Tatarstan rozwija się w tempie, którego zazdrości mu cała Rosja. Doceniły to największe koncerny świata, które uruchamiają nad Wołgą ośrodki badawcze i fabryki

Rosyjski Singapur, Nanostan – tak nazywany jest dziś Tatarstan. Ta autonomiczna republika Federacji Rosyjskiej, która przez lata uchodziła za symbol separatyzmu, stała się innowacyjną oazą kraju. Największe koncerny świata otwierają tu ośrodki badawcze, powstają fabryki produkujące najnowocześniejszy sprzęt hi-tech.

Porządne drogi, mądrze inwestowane petroruble oraz internet na każdym kroku – to dzisiejsza wizytówka Tatarstanu. Podczas gdy Kreml od ponad roku mówi o potrzebie modernizacji kraju, by zerwać z uzależnieniem od eksportu surowców, w regionie leżącym w środkowym biegu Wołgi od kilku lat działają parki technologiczne i trwają prace nad rozwojem nanotechnologi.

Recepta na sukces? Sięgnięcie po doświadczenie Singapuru, który dzięki autorytarnemu sposobowi zarządzania w ciągu 40 lat z rybackiej wioski zamienił się w gospodarczy eden. – Rosyjski urzędnik czuje się jak udzielny władca, który może robić wszystko, co chce. Każda komórka tatarskiej administracji jest podporządkowana centrum i prezydentowi republiki Rustamowi Minnichanowowi – powiedział „DGP” Raszid Galamow, twórca strony internetowej Business-Gazeta.ru oraz były szef tatarskiej agencji informacyjnej Tatinform.

Internet i jeszcze raz internet

Tatarzy znają autorytaryzm od setek lat. Ale od niedawna ten sposób rządzenia jest realizowany za pomocą iPhone’ów i laptopów, które są obowiązkowym wyposażeniem każdego urzędnika.

Gadżety to nie wszystko. Od 2006 roku w państwowych biurach obowiązuje zakaz używania papieru. Druki, formularze i podania są przesyłane przez sieć komputerową. – Dzięki internetowi mają godzinę więcej na załatwianie spraw, z którymi przyszli petenci – mówi 27-letni Nikołaj Nikiforow odpowiedzialny za informatyzację kraju, najmłodszy minister w lokalnym rządzie. Zdaniem władz internet okazał się kluczem do zmniejszenia korupcji, bo styczność obywateli z urzędnikami ogranicza się do minimum. Skala wykorzystania komputerowej sieci wskazuje na poziom technologicznego zaawansowania Tatarstanu na tle Rosji. Nawet we wsiach odległych od stolicy, Kazania, ustawiono podłączone do internetu terminale, w których można opłacać rachunki. Większość tatarskich maluchów jest zapisywanych do żłobków online, ponad połowa młodych par załatwia formalności w urzędzie stanu cywilnego za pomocą kliknięcia myszką. Do końca roku zostanie uruchomiona sieć społecznościowa dla uczniów i nauczycieli, w której każdy będzie miał własne konto.

Cel tych wszystkich działań? Kazań zamierza zaprząc internet do pobudzenia gospodarki: chce zwiększyć udział sektora wirtualnego w PKB z obecnych 1,5 proc. do poziomu europejskiego, czyli 6 – 7 proc. Podczas gdy delegacje z innych regionów Rosji przyjeżdżają do Tatarstanu, tatarscy urzędnicy jeżdżą do Singapuru i zasięgają porad u twórcy tamtejszego cudu gospodarczego Lee Kuan Yewa, pierwszego premiera kraju w latach 1959 – 1990. W efekcie region coraz bardziej przypomina Dolinę Krzemową, tyle że w odróżnieniu od tej w Kalifornii rozrzuconą na dziesiątkach tysięcy kilometrów kwadratowych.

Udział innowacyjnej produkcji w regionie jest już dwukrotnie wyższy niż w całej Rosji (18 proc. PKB). Filie otworzyły tu takie firmy, jak Panasonic czy Siemens. Do Tatarstanu szerokim strumieniem płyną pieniądze z państwowej agencji Rosnano odpowiadającej za przestawienie rosyjskiej gospodarki na nowe technologie. – Dziewięć na dziesięć rosyjskich parków technologicznych nie ma nic wspólnego z innowacjami. Zajmują się przede wszystkim zarabianiem na wynajmowaniu lokali – oburzał się pod koniec maja Anatolij Czubajs, szef Rosnano. – Jedyny pracujący na pełnych obrotach i zgodnie z międzynarodowymi standardami to kazański park Idea – dodał.

Wiedzą, co to biznes

Wizytówką Tatarstanu jest także Kazański Uniwersytet Państwowy, który otworzył Wydział Nanotechnologii (w całej Rosji działają tylko takie trzy). Obecnie ok. 20 proc. z 230 projektów dotyczących rozwiązań w skali nano już znajduje się w fazie realizacji, a finansują je lokalne firmy: Danafleks, Nuran i Tatnieft. Właśnie za pomocą nanotechnologii miejscowi uczeni próbują rozwiązać jeden z największych problemów Rosji: chcą zwiększyć wydajność zakładów przetwarzających surowce energetycznych. Tatnieft przeznaczył na ten projekt aż 58 mld rubli (ok. 5,8 mld zł).

Pod koniec maja Tatarstan zdobył pierwsze miejsce w rankingu rosyjskich regionów najbardziej przyjaznych inwestorom – plebiscyt zorganizowało rosyjskie wydanie magazynu „Forbes”, a Kazań został w ubiegłym roku uznany przez Bank Światowy za oazę normalności w morzu biurokratycznego marazmu. Rosyjska Wyższa Szkoła Gospodarki podała, że przedsiębiorstwa mogą liczyć w tej republice nie tylko na wsparcie państwa, lecz także na mniejsze obciążenia – opłaty skarbowe są tu o 30 proc. niższe niż w pozostałej części kraju. W rezultacie Rosja z roku na rok spada w światowych rankingach atrakcyjności inwestycyjnej i jest już na poziomie państw afrykańskich, a Tatarzy cieszą się wysokim poziomem inwestycji – obecnie ich wysokość stanowi 40 proc. lokalnego PKB.

Fenomenem na skalę światową nazwał Tatarstan także były szef Ikei w Rosji Lennart Dahlgren. „Minął zaledwie rok od pierwszego podpisu na umowie w sprawie otwarcia sklepu (dla porównania w Samarze Ikea nie może uruchomić sklepu od pięciu lat – red.). Z takim tempem nie mieliśmy do czynienia w Szwecji i Holandii, nawet w USA” – napisał w pamiętnikach. Jego zdaniem to właśnie sprawność urzędników stanowi klucz do sukcesu regionu.

Miejscowi przyczyn dzisiejszego sukcesu Tatarstanu doszukują się też gdzie indziej. – Podczas prywatyzacji lat 90. nie dopuszczono do wyprzedaży państwowego majątku. Strategiczne przedsiębiorstwa nie stały się własnością oligarchów. W rezultacie – w odróżnieniu od innych regionów Federacji – mamy nie tylko pomysły, lecz także pieniądze na ich realizację – tłumaczy „DGP” Raszid Galamow.

Tatarstan nie jest jednak łatwym polem do inwestycji. W walce z rosyjskim kapitałem stosuje protekcjonizm – nawet Sbierbank miał problemy z uruchomieniem filii i dziś 60 proc. lokalnego systemu bankowego kontrolują banki tatarskie. Specjalne względy w ramach rosyjskiej państwowości, jakie przysługują Tatarom, to cena, jaką Putinowska Rosja płaci za spokój. Na Kremlu wciąż świeża jest pamięć o latach 90., kiedy w Kazaniu deptano rosyjskie flagi, a lokalne gazety określały Rosję mianem sąsiedniego państwa. Tatarstan za rządów Jelcyna osiągnął nawet większy stopień swobody niż Czeczenia, ale roztropnie nigdy nie ogłosił niepodległości. Mocny jest tam wciąż nacjonalizm. Nikogo nie dziwią porozrzucane na ulicach ulotki „Twoje pierwsze 150 słów po tatarsku” autorstwa ruchu młodzieżowego Uzebez (My sami), który twierdzi, że samo posługiwanie się językiem tatarskim automatycznie zwiększa iloraz inteligencji o 17 punktów.

Mimo wszystko rosyjskie firmy chcą tu inwestować. Pozostałych nie zniechęca nawet to, że będą musiały przeznaczać aż 1 proc. rocznych obrotów na fundusz mieszkaniowy. Tatarstan gwarantuje bowiem pewność, solidną infrastrukturę i biurokrację wolną od urzędniczych zachcianek i korupcji.