Zainteresowanie kursami dla najmłodszych, na których dzieciaki poznają tajniki ekonomii, jest ogromne. Nic dziwnego, że pojawia się coraz więcej ofert wakacyjnych szkoleń z biznesu

Co to jest inflacja, dlaczego produkty drożeją, jak założyć własną firmę – dziś coraz więcej rodziców wychodzi z założenia, że im wcześniej ich pociechy poznają tajniki ekonomii i biznesu, tym lepiej poradzą sobie w życiu. Od 3 – 4 lat przybywa w Polsce wszelkiego rodzaju kursów i szkoleń biznesowych dla dzieci i młodzieży. W tym roku po raz pierwszy w ofercie wakacyjnej szkół i biur podróży pojawiły się dziecięce kolonie, na których zamiast zdobywać patent żeglarski czy uczyć się gry w tenisa, młodzi obozowicze dowiedzą się, jak być skutecznym przedsiębiorcą. Mimo wątpliwości ekspertów, czy tego typu zajęcia są odpowiednie dla tak małych dzieci, popularność zarówno kursów, jak i obozów biznesowych rośnie. Na zajęcia na dziecięcych uniwersytetach co roku brakuje miejsc, a wakacyjne wyjazdy – choć to zupełna nowość na rynku – sprzedają się na pniu.

Młode tygrysy biznesu

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy, który powstał w 2008 r. i działa w Warszawie, Katowicach, Bełchatowie i Poznaniu, podczas każdej rekrutacji na kolejny semestr zajęć przeżywa oblężenie. – Otrzymujemy mnóstwo pytań z całej Polski, a podczas rekrutacji zawsze jest długa lista rezerwowa – mówi Agnieszka Orzeszkowska z Uniwersytetu Dziecięcego. Co semestr przyjmuje on 120 – 160 uczniów w każdym z oddziałów. Rodzice biją się o miejsca dla swoich pociech, gdyż obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”. Dodatkowym wabikiem jest to, że za udział dziecka w zajęciach nic się nie płaci (projekt współfinansuje m.in. Narodowy Bank Polski). W trakcie semestru wykładowcy akademiccy przeprowadzają dla dzieci w wieku 11 – 13 lat sześć wykładów po 30 – 40 min każdy. W trakcie zajęć dzieci poznają najważniejsze terminy ekonomiczne oraz zdobywają praktyczną wiedzę na temat tego, jak zaciągnąć kredyt, pomnażać pieniądze czy skutecznie zarządzać czasem. Każdy uczeń – niczym prawdziwy student – otrzymuje indeks, do którego na koniec kursu wpisywane jest zaliczenie na podstawie obecności. – Na zakończenie chętni biorą udział w teście z wiedzy ekonomicznej – opowiada Orzeszkowska. Dodaje, że co semestr wszyscy uczniowie dobrowolnie przystępują do egzaminu, za który przewidziane są nagrody. – Najlepszy uczeń otrzymuje laptopa – mówi. Niektóre dzieci podstawy ekonomii poznają jeszcze wcześniej – tak jak wychowankowie 12 wrocławskich przedszkoli, którzy w zeszłym roku uczestniczyli w programie „Przedsiębiorczy przedszkolak” przeprowadzonym przez urząd miejski we współpracy z jednym z komercyjnych banków. Odwiedzający placówki Krasnal Złotóweczka pokazywał dzieciom kasę fiskalną, tłumaczył, jak działają bankomaty, w jaki sposób oszczędzać pieniądze i jak nie dać się nabrać na fałszywe promocje w sklepach.

Wakacje z przedsiębiorcą

Tak duże zainteresowanie kursami biznesowymi dla najmłodszych nie umknęło uwadze organizatorów obozów wakacyjnych. W tym roku po raz pierwszy pojawiły się oferty szkół biznesowych, a nawet zwykłych biur podróży, które wyszły z pomysłem na wyjazdy połączone z nauką przedsiębiorczości. Inicjatywę chwalą sobie rodzice. – Zamiast spędzać czas w bezsensowny, mało produktywny sposób, jak to ma często miejsce na koloniach, dziecko ma szansę zdobyć praktyczne umiejętności, które mogą okazać się przydatne w przyszłości – mówi nam Magdalena Skórska, która chciałaby wysłać swojego 12-letniego syna na jeden z takich obozów.

Niektóre firmy organizujące wyjazdy obiecują ich uczestnikom bardzo wiele. „Zostań tygrysem biznesu! Pokażemy ci, jak w łatwy sposób gospodarować dostępnymi środkami, jak pozyskiwać nowe i – co najważniejsze – jak je pomnażać!” – czytamy w ofercie biura turystycznego Juwentur z Koszalina. Wyjazd przeznaczony jest dla dzieci w wieku 7 – 13 lat. Cena – 1560 zł za 12 dni. Na obozach biznesowych dużą część czasu wypełniają wykłady. W ich trakcie najmłodsi poznają podstawowe pojęcia ekonomiczne (takie jak dochód, inflacja), uczą się, jak podpisywać umowy z kontrahentami, a nawet w jaki sposób nawiązywać kontakty biznesowe. – Jedną z zabaw będzie projekt pt. „Prowadzimy własny biznes”, w ramach którego obozowicze zaproszeni zostaną na rozmowę kwalifikacyjną – mówi Danuta Stelmaszyk. Na jej podstawie opiekunowie podzielą ich na zespoły, by następnie na czas obozu stworzyły własne firmy, które będą miały za zadanie promować swoje produkty, planować kampanie marketingowe i prowadzić małą księgowość. – W ramach takiego przedsiębiorstwa każdy będzie miał stanowisko i zakres obowiązków. Będzie więc np. prezes, jego zastępca czy księgowy – opowiada Stelmaszyk. Na koniec wyjazdu każdy uczestnik otrzyma certyfikat tygrysa biznesu, który odbierze podczas balu biznesmena.

Z kolei szkoła biznesu Asbiro (należąca do Kamila Cebulskiego, obdarzonego przydomkiem najmłodszego polskiego milionera, który dużych pieniędzy dorobił się już jako licealista) na podobny obóz – tym razem dla dzieci powyżej 13. roku życia – zaprosiła przedsiębiorców. Znaleźli się wśród nich są m.in. Michel Marbot, twórca Malmy (jednej z największych firm produkujących makarony), czy postać bardziej kontrowersyjna – Sławek Sikora, biznesmen, który był pierwowzorem jednego z bohaterów filmu „Dług” Krzysztofa Krauzego (został skazany za morderstwo i ułaskawiony). Za dziesięć dni spędzonych w towarzystwie kilkunastu przedsiębiorców trzeba zapłacić 1,5 tys. zł. Jak opowiada Dominika Wach ze szkoły Asbiro, zarówno na tegoroczny obóz, jak i wcześniejsze comiesięczne zjazdy integracyjne w Warszawie przyjeżdża najwięcej osób w wieku 16 – 18 lat. – Co ciekawe, zazwyczaj to one namawiają rodziców na taki wyjazd – mówi. Mimo że obóz zaplanowany jest na drugą połowę sierpnia, zebrano już niemal komplet uczestników.

Moda na biznesowe obozy i szkolenia dla najmłodszych dociera do nas z Zachodu – głównie ze Stanów Zjednoczonych, gdzie od wielu lat podobne inicjatywy cieszą się niesłabnącą popularnością. Organizowane są tam obozy podobne do tych polskich (np. Teen Entrepreneur Boot Camp czy Small Business Camp for Teens). Powstały też ich kolejne wariacje, jak chociażby internetowe kursy prowadzenia biznesu dla dzieci (przykładowo TeachingKidsBusiness.com dla osób w wieku 8 – 17 lat, którym kolejne etapy kursu są przesyłane odpłatnie drogą e-mailową). W ramach niektórych przedsięwzięć dzieci mogą założyć na jeden dzień własną firmę, dzięki której zarobią drobne pieniądze.

40-latka już nie przekonasz

Wykładowcy chwalą sobie spotkania z dziećmi. – Warren Buffet powiedział, że gdyby miał do wyboru poprowadzić wykład dla 16- lub 40-latków, wybrałby tych pierwszych, bo zdania 40-latków i tak już nie zmieni – ironizuje prezes firmy BNI Polska Grzegorz Turnia, jeden z przedsiębiorców prowadzących obozowe wykłady. – Dzielę się ze słuchaczami własnym doświadczeniem, opowiadam także o zawodowych porażkach – tłumaczy. Przed każdym spotkaniem prosi ich o napisanie na kartach pytań, na które chcieliby usłyszeć odpowiedź. Na tej podstawie planuje cały wykład. Młodzi ludzie najczęściej pytają o to, ile zarabia, jak założyć własną firmę i czy dany pomysł na biznes jest opłacalny. – Zero teorii, tylko praktyka – kwituje Turnia.

Nieco mniej entuzjazmu wykazują eksperci. Zdaniem psychologa biznesu Izabeli Kielczyk przed wysłaniem dziecka na tego typu kurs lub obóz rodzice powinni się poważnie zastanowić. – Rodzi się pytanie, na ile np. taka rozmowa kwalifikacyjna jest zabawą, a na ile stresem dla naszej pociechy. Poza tym nie każde dziecko musi się znać na prowadzeniu biznesu w tak młodym wieku – uważa Kielczyk. O ile w przypadku kursów organizowanych m.in. przez Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy nie ma wątpliwości co do tematyki zajęć i wykładowców (w internecie dostępne są nagrania ze spotkań z dziećmi), o tyle mała dociekliwość rodziców w kwestii obozów, na które chcą wysłać własne dziecko, może dziwić. Jak przyznają sami organizatorzy, nie zadają oni pytań, kto prowadzi zajęcia, jakie ma kwalifikacje, w jakiej formie zostaną przeprowadzone szkolenia i ile czasu zajmą. Bardziej interesuje ich, czy będzie zagwarantowane bezpieczeństwo i dojazd w obie strony. A więc standardowe pytania jak przy okazji obozów żeglarskich czy zwykłych kolonii.

Izabela Kielczyk nie ma wątpliwości, że szkolenia biznesowe dla najmłodszych są znakiem nasszych czasów. Taki kurs lub wyjazd traktowany może być przez rodziców jako inwestycja, a nie tylko zapewnianie dziecku wakacyjnych rozrywek. W ten sposób ci, którzy osiągnęli sukces, popychają dziecko, by poszło jak najszybciej w ich ślady, a ci, którym się nie powiodło, spełniają swoje niezaspokojone ambicje.