Eksporterzy ropy naftowej nie doszli wczoraj do porozumienia w sprawie zwiększenia wydobycia. Zbicia cen surowca domagała się m.in. Arabia Saudyjska.
Jeszcze w czerwcu 2010 r. za baryłkę ropy płacono zaledwie 72 dol. Obecnie cena oscyluje wokół 118 dol. Jednak zbyt wysokie ceny mogą zaszkodzić nie tylko gospodarkom państw, które są pozbawione własnych złóż. Droga ropa może doprowadzić do pogorszenia światowej koniunktury, a co za tym idzie spadnie też zapotrzebowanie na ten surowiec. Dlatego też presja na zwiększenie podaży ropy rośnie również wśród krajów eksporterów.
Z takim zamiarem na wczorajsze spotkanie ministrów ds. ropy państw OPEC w Wiedniu przybyli przede wszystkim delegaci Arabii Saudyjskiej. Rijad, wsparty przez sąsiadów z Kuwejtu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, forsował pierwsze od trzech lat podwyższenie limitu wydobycia z obecnych 24,8 mln baryłek o 1,5 mln. Oznaczałoby to także podwyższenie o podobną wartość faktycznego wydobycia, ocenianego na 29,5 mln baryłek. Różnica wynika z tego, że wszyscy członkowie OPEC wydobywają nieznacznie więcej ropy, niż przewidują kwoty, zaś Irak w ogóle pozostaje poza systemem limitów.
– Skoro świat potrzebuje więcej surowca, dostarczymy go – mówił minister energetyki ZEA Muhammad bin Zajin al-Hamili. Saudyjczycy mogliby sobie pozwolić na obniżenie cen, ponieważ tegoroczny budżet zbilansuje im się już przy ok. 80 dol. za baryłkę. W maju Międzynarodowa Agencja Energii ostrzegła, że pozostawienie cen ropy na obecnym poziomie zagrozi światowemu wzrostowi PKB.
Dlatego Rijad, nieformalny lider naftowego kartelu odpowiadającego za 40 proc. światowego wydobycia, już zapowiedział, że niezależnie od decyzji szczytu OPEC i tak zwiększy krajową produkcję czarnego złota. W czerwcu średnie wydobycie w arabskim królestwie będzie prawdopodobnie o 500 tys. baryłek wyższe dzięki zakończeniu remontu rafinerii Rabigh.
Mimo to nawet tak silna koalicja nie zdołała wymóc na OPEC zmiany polityki. Państwa spoza Półwyspu Arabskiego są zdecydowanie przeciwne obniżeniu cen. – 100 – 120 dol. za baryłkę to uzasadniona kwota – mówił iracki minister ds. ropy Abdulkarim al-Luajbi.
Argumenty Bagdadu, wzmacniane przez słabego dolara, w którym surowiec jest rozliczany, znalazły poparcie także w Angoli, Ekwadorze, Iranie i Wenezueli. Państwa te zablokowały wczoraj podwyższenie limitów, odkładając decyzję o kolejne trzy miesiące. Na efekty nie trzeba było długo czekać – w ciągu niespełna godziny cena baryłki wzrosła z 116 do 118,55 dol. (później nieznacznie spadła).
Dotychczasowy wzrost cen były wywołany większą podażą surowca ze względu na wyjście państw rozwiniętych z recesji i wojnę w Libii, która znacznie ograniczyła tamtejsze wydobycie.
Już teraz niektóre, zwłaszcza energochłonne branże uskarżają się na problemy z dopięciem budżetów. W poniedziałek IATA, organizacja zrzeszająca przewoźników lotniczych, obniżyła o połowę tegoroczną prognozę zysków linii lotniczych do zaledwie 4 mld dol. przy przychodach rzędu niemal 600 mld.