Tak złego okresu, jak od początku tego roku, już dawno nie było. Sprzedaż niemal wszystkich wydawców zmniejszyła się w porównaniu z poprzednimi latami nawet o jedną piątą.
120 tysięcy egzemplarzy „Kapuściński non-fiction” Artura Domosławskiego, saga „Zmierzch” Stephenie Meyer, która rozeszła się w ciągu trzech lat w nakładzie 900 tysięcy, czy kryminały Stiega Larssona w blisko 700 tysiącach egzemplarzy w ciągu dwóch lat. W tym roku próżno jednak szukać podobnych bestsellerów. Nawet „Złote żniwa” Jana Tomasza Grossa, choć wywoływały sporo kontrowersji i medialnego szumu, nie sprzedają się dobrze. Według dystrybutorów na pewno liczba sprzedanych egzemplarzy nie przekroczyła 30 tys.
– Widać wyraźny spadek u wszystkich wydawców, nawet 15 proc. rok do roku – mówi Marcin Olszewski, dyrektor ds. kluczowych klientów z firmy dystrybuującej książki Platon.
– Działamy od 8 lat i co roku notowaliśmy blisko 20-proc. wzrosty obrotów. W tym roku jest jednak odwrotnie. W pierwszych pięciu miesiącach sprzedaż spadła o kilkanaście procent – skarży się Teresa Włochyńska-Trukawka, prezes innego dystrybutora książek, firmy Azymut.
– Początkowo wydawało się, że to kwestia nowej stawki VAT i okresu przejściowego na jej wprowadzenie. To spowodowało sporo zamieszania na rynku, w efekcie pojawiło się mniej nowych tytułów w sprzedaży – mówi Łukasz Gołębiowski, analityk rynku książki i prezes Biblioteki Analiz. Rzeczywiście od tego roku książki objęte są 5 proc. VAT-em, choć przez pierwszy kwartał funkcjonował okres przejściowy – wtedy można było wyprzedać bez podatku książki wydane do końca 2010 roku. – Podwyżkę VAT wydawnictwa wzięły na razie na siebie i książki w większości nie zdrożały, więc to nie cena odstraszyła klientów – uważa Mirosław Bartold, dyrektor handlowy dystrybutora Dictum.
Analitycy szukają więc innych powodów gorszej sprzedaży. – Rynek zaczyna się już zastanawiać, czy to przypadkiem nie początek większego kryzysu. Bo do tej pory mimo spowolnienia gospodarczego książki sprzedawały się dobrze – mówi Olszewski. Powodami, jakie wymienia, są słabsza oferta niż w poprzednich latach i coraz bardziej oszczędni klienci. Ludzie wciąż obawiają się, co stanie się na rynku pracy, jak rozwinie się sytuacja gospodarcza w związku z zamieszaniem na świecie.
Efekty tej zapaści już widać. – Wydawnictwa zaczynają oszczędzać na promocji i badaniach rynku – przyznaje Gołębiowski. Jeszcze bardziej oszczędzają na samych książkach. – W ubiegłym roku przez pierwsze cztery miesiące roku mieliśmy ponad 5 tys. nowości, w tym roku niecałe 4,5 tys. – wylicza Włochyńska-Trukawka. Także na majowych targach książki wystawcy zaprezentowali blisko o jedną trzecią mniej nowości. Nie ma też sygnałów od wydawców, by mieli przypuścić jakiś szturm w drugiej połowie roku. – Jeżeli takie spadki dalej się utrzymają, to niestety mogą się zacząć upadłości słabszych wydawnictw – prognozuje Olszewski.