Niemiecki Sanepid dopiero po tygodniu przyznał, że zrzucanie winy za zakażenie warzyw na Hiszpanów było nieuzasadnione, a źródło choroby prawdopodobnie znajduje się w RFN. Oburzony Madryt żąda od Unii odszkodowań
Jak wyliczył dziennik „El Pais”, hiszpańskie firmy tracą przez niemiecką skłonność do spychania odpowiedzialności 200 mln euro tygodniowo. Chodzi nie tylko o zakaz importu warzyw czy zdjęcie towaru z półek, wprowadzone m.in. przez Francję i Rosję, ale i upowszechnienie skojarzenia, że hiszpańskie warzywa to śmierć.
– Prawie cała Europa przestała kupować nasze produkty. Nie tylko ogórki. Efekt domina dotyka wszystkie warzywa i owoce – mówił Jorge Brotons, szef Hiszpańskiej Federacji Producentów i Eksporterów Owoców i Warzyw.
Niemiecka ofensywa przeciw hiszpańskiemu ogórkowi rozpoczęła się w czwartek. Wówczas hamburskie władze fitosanitarne ogłosiły, że odnalazły źródło zakażeń enterohemolitycznym szczepem pałeczki okrężnicy O104:H4 (EHEC) na ogórkach z Andaluzji, które miały zostać skażone podczas nawożenia gnojowicą na wczesnym etapie upraw. I choć władze Hiszpanii dawały do zrozumienia, że bakterie mogły się znaleźć na warzywach podczas transportu lub rozładunku, niemieccy eksperci zdecydowanie odrzucali taką argumentację.
– Coś takiego mogłoby się wydarzyć, gdyby cały transport ogórków, a nawet więcej, wysypał się na ziemię – szydził w piątek Martin Mueller, szef Federalnego Stowarzyszenia Kontrolerów Żywności. Podobne stwierdzenia pojawiały się z ust różnych niemieckich specjalistów, choć z biegiem czasu coraz trudniej było ukryć nieścisłości w teorii hiszpańskiej.
Przede wszystkich chodzi o ofiary EHEC. Do wczoraj w wyniku zakażenia, prowadzącego w ok. 15 proc. przypadków do śmiertelnego zespołu hemolityczno-mocznicowego, zmarło co najmniej 16 osób. Wśród nich było 15 Niemców i jedna Szwedka, zaraz po powrocie znad Renu. Nawet jedyni dwaj Hiszpanie, u których stwierdzono zakażenie, przyjechali niedawno z Niemiec.
Skierowanie podejrzeń na Hiszpanów pomogło niemieckim producentom żywności. Z przyczyn klimatycznych sezon na ogórki jeszcze się nad Renem nie zaczął, podczas gdy w Hiszpanii trwa w najlepsze. Dodatkowo mamy w tym roku do czynienia z nadpodażą zielonego warzywa, co wróżyło niemieckim rolnikom ceny poniżej kosztów produkcji. Do Niemiec trafiała do tej pory 1/4 hiszpańskich zbiorów.
Kolejne komunikaty z Hamburga wywoływały więc rosnące zniecierpliwienie ze strony Madrytu. – Od początku obarczono odpowiedzialnością nasze ogórki. To nieprawda – mówiła minister rolnictwa Rosa Aguilar. – Nasz wizerunek został zniszczony i nie zamierzamy tego akceptować – dodała.
– Testy laboratoryjne wykazały, że typ bakterii EHEC, wykryty na sprzedawanych w Hamburgu ogórkach z Hiszpanii raczej nie jest przyczyną fali zatruć pokarmowych w Niemczech – ogłosiła wczoraj w końcu hamburska senator zajmująca się polityką zdrowotną Cornelia Pruefer-Storcks. Stwierdziła jednak, że nagłośnienie hiszpańskiego śladu nie było błędem, ponieważ... tamtejsze ogórki „również mogą powodować zatrucia”.
Władze Andaluzji już zapowiedziały ubieganie się na forum UE o odszkodowania za rozsiewanie niesprawdzonych pogłosek. Ostateczna decyzja może zapaść dzisiaj, gdy zostaną ogłoszone wyniki badań próbek ziemi, warzyw i wody z Andaluzji.
Ostre unijne rygory nie potrafią ochronić konsumentów przed zakażeniami
Choć unijne przepisy sanitarne należą do najostrzejszych na świecie, niejednokrotnie, ocierając się o absurd, nie potrafią ochronić konsumentów przed kolejnymi zakażeniami. Dowodzą tego problemy niemieckie z bakterią E.coli, a także wcześniejsze przypadki brytyjskich wściekłych krów, belgijskich dioksyn czy pryszczycy.
Rygory wiążące producentów żywności z roku na rok są coraz ostrzejsze. Najmocniej odczuli to wytwórcy takich produktów regionalnych, jak podhalański oscypek, którego produkcja w pełni zgodna z unijnymi standardami jest praktycznie niemożliwa.
Przeregulowany europejski rynek kosztuje. Zgodnie z raportem Stowarzyszenia Europejskich Izb Handlowych i Przemysłowych w latach 1998 – 2008 przeciętny Europejczyk dopłacił za towary i usługi średnio 2082 euro z tytułu konieczności ich dostosowania do najróżniejszych regulacji i wymogów – choć gwoli ścisłości należy dodać, że nie chodziło tylko o zasady fitosanitarne. I choć od czasu publikacji raportu Unia zniosła część najbardziej absurdalnych regulacji, w tym tę dotyczącą ogórków klasy pierwszej „o maksymalnej wysokości łuku 10 mm na każde 10 cm długości ogórka”, nieżyciowe przepisy skutecznie marnują czas producentów żywności.
Znacznie lepiej wygląda sprawa walki z już zaistniałym problemem. Gdy w którymś z państw członkowskich Unii Europejskiej lub EFTA wykryje się problem zdrowotny, np. zatrucie mięsa dioksynami, miejscowy sanepid informuje System Wczesnego Ostrzegania o Niebezpieczniej Żywności i Paszach (RASFF), którego urzędnicy natychmiast alarmują pozostałe kraje.
mwp
Hiszpańscy producenci skarżą się, że praktycznie cała Europa przestała kupować od nich warzywa