Inwestując pieniądze w fundusze i spółki debiutujące na giełdzie, można wygrać z inflacją i osiągnąć niewielki zysk.
Obecny rok nie rozpieszcza drobnych inwestorów. Wysoka inflacja, niskie oprocentowanie lokat, niepewna sytuacja na giełdzie. Nie ma praktycznie żadnego sposobu, by inwestując oszczędności, pasywnie osiągnąć zysk, który po opłaceniu podatku Belki pozwoliłby zachować siłę nabywczą pieniędzy. Analitycy uważają jednak, że przy minimum zaangażowania inwestorzy mogą wygrać z inflacją.
Specjaliści radzą, aby inwestując ok. 50 tys. zł na rok, 60 proc. środków ulokować w funduszach pieniężnych. – Podmioty te osiągają stabilne, powtarzalne zyski. Wybierajmy więc fundusze mogące pochwalić się dobrymi wynikami historycznymi – mówi Paweł Cymcyk, analityk AZ Finance. Lokując środki w funduszach pieniężnych, możemy liczyć na stopę zwrotu wyższą niż oprocentowanie lokat bankowych. Jednocześnie mamy stały dostęp do gotówki bez ryzyka utraty zysków, a koszty inwestycji w tych podmiotach są bardzo niskie. Zdaniem Krzysztofa Stępnia, dyrektora inwestycyjnego w Opera TFI, tę bezpieczną część portfela możemy zainwestować także w fundusz obligacji korporacyjnych, dających zyski dużo wyższe niż obligacje skarbowe. Niestety klienci indywidualni mają ograniczone możliwości inwestycji w te papiery, ponieważ większość z nich jest kierowana do wyselekcjonowanego grona nabywców, głównie instytucji. Natomiast na rynku wtórnym, czyli na prowadzonym przez giełdę Catalyście, trudno kupić te papiery, bo jest on mało płynny.
Eksperci odradzają inwestowania bezpiecznej części portfela w fundusze koncentrujące się na obligacjach skarbowych oraz bezpośrednio w papiery państwowe, bo ze względu na podwyżki stóp procentowych nie ma co liczyć na wzrost cen.
Zdaniem analityków pozostałą część portfela powinniśmy zainwestować w sposób bardziej agresywny. Około 20 proc. środków powinno znaleźć się w funduszach akcyjnych. Zdaniem ekspertów nie należy całej kwoty wpłacać od razu, ale powinno się ją podzielić na sześć równych części, a następnie wpłacać do dwóch różnych funduszy akcyjnych co miesiąc przez pierwsze pół roku, co wprawdzie może zmniejszyć nasze zyski, ale ograniczy też ewentualne straty. – Zamiennie proponowałbym rozważyć zakup ETF-ów na WIG20 – mówi Paweł Cymcyk.
Kolejne 20 proc. środków eksperci radzą zatrzymać chociażby na lokacie jednodniowej w oczekiwaniu na okazje inwestycyjne. Krzysztof Stępień szukałby tych okazji na rynku surowców. Możliwość zarobku może zapewnić kontrakt na mocno przecenioną bawełnę czy krótka pozycja na srebro. Okazjami będą także publiczne oferty spółek Skarbu Państwa. Analitycy szczególną uwagę zwracają na prywatyzowane banki oraz Jastrzębską Spółkę Węglową. Na tych kilku debiutach w krótkim czasie będzie można zarobić po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt procent. – To pozwoli na całym portfelu osiągnąć zysk wynoszący 10 – 12 proc. w skali roku – uważa Cymcyk.