Unia stawia na elektrownie napędzane gorącą wodą. Polska nie. Jak wynika z raportu, którym jutro ma się zająć rząd, do 2020 r. nie będziemy rozwijać tej gałęzi energetyki.
W ciągu najbliższej dekady nasz kraj nie planuje uruchomienia ani jednej elektrowni geotermalnej. To wnioski z raportu o planach rozwoju zielonej energetyki w Polsce, jaki wicepremier Waldemar Pawlak ma przedstawić na jutrzejszym posiedzeniu rządu.
Zdaniem resortu gospodarki wykorzystanie energii geotermalnej do produkcji prądu jest za drogie i dlatego inwestorzy nie są zainteresowani takim rozwiązaniem.
– Korzystne warunki hydrogeologiczne w najbliższej perspektywie stwarzają duże możliwości wykorzystania wód geotermalnych jedynie w sektorze ciepłownictwa, do celów grzewczych – wyjaśnia w piśmie do „DGP” Ministerstwo Gospodarki.
Z tym stanowiskiem nie zgadza się główny geolog kraju i równocześnie wiceminister środowiska Henryk Jacek Jezierski. – Energia geotermalna powinna być wykorzystywana w sposób łączony, czyli jednocześnie do produkcji ciepła i prądu – tłumaczy Jezierski.
Jeszcze bardziej krytycznie na plany Ministerstwa Gospodarki patrzą eksperci od źródeł geotermalnych.
– Wykorzystanie tych wód do produkcji prądu spowodowałoby, że w ciągu kilkunastu lat polskie potrzeby na energię zostałyby zaspokojone – mówi prof. Jacek Zimny, geolog z Akademii Górniczo-Hutniczej oraz prezes Polskiej Geotermalnej Asocjacji. Jego zdaniem rozwiązaniem dla Polski jest utworzenie sieci małych, lokalnych elektrowni napędzanych wodą geotermalną. Zaopatrywałyby one w prąd jedną lub kilka gmin, a nadwyżkę odprowadzały do sieci krajowej.
– To oczywiście nowy, decentralistyczny sposób spojrzenia na energetykę – przyznaje prof. Zimny.
Ale w Europie tego rodzaju rozwiązania już się pojawiają. Program budowy elektrowni napędzanych gorącą wodą z wnętrza ziemi na szeroką skalę uruchamiają właśnie Austriacy i Niemcy. We Włoszech tego rodzaju instalacja działa od ponad 100 lat. Obecnie w Toskanii pracuje geotermalna siłownia o mocy 400 MW.
O atrakcyjności tej energii świadczą też dane Eurostatu. Wynika z nich, że w ciągu 50 lat będzie to najszybciej rozwijającą się gałęź produkcji prądu ze źródeł odnawialnych. Za 20 lat elektrownie geotermalne będą wytwarzać więcej prądu niż wodne, wiatrowe i słoneczne razem wzięte.
– Zaniedbywanie rozwoju tego rodzaju energii w Polsce jest niezrozumiałe, ponieważ prawie cały kraj leży na takich źródłach – irytuje się prof. Zimny.
Za budową tego typy elektrowni przemawiają też liczby. Koszt wybudowania elektrowni geotermalnej to 800 dolarów za kilowat zainstalowanej mocy. Z biomasy – 900 dol., energii wodnej 1000 dol., wiatrowej 1100 dol., a słonecznej 3000 dol.
– O tym, czy to się opłaca, przekonalibyśmy się po zbudowaniu eksperymentalnej elektrowni tego rodzaju – mówi Jezierski.
Zasada działania takiej elektrowni jest prosta. Gorąca woda ogrzewa inny płyn o niskiej temperaturze parowania, np. izobutan. Para uruchamia łopatki turbiny, która produkuje prąd.
Choć jest to najbardziej ekologiczny sposób produkcji prądu, to rząd nie przeznacza, w przeciwieństwie do innych źródeł, ani złotówki na wspieranie budowy tego rodzaju elektrowni.