Bank Ochrony Środowiska odebrał wczoraj dwa auta mitsubishi i-MiEV – pierwsze dostępne na polskim rynku pełnowartościowe osobowe samochody elektryczne. Mają ich używać pracownicy centrali banku.
Jeden taki pojazd kosztuje 161 tys. złotych i „tankuje” się go w zwykłym domowym gniazdku z prądem przez sześć godzin. Przejechanie stu kilometrów kosztuje, zależnie od aktualnych warunków drogowych, atmosferycznych i temperamentu kierowcy, od 6 do 10 złotych.
Zdaniem przedstawicieli BOŚ Banku nowe auta idealnie wpisują się w ekologiczną misję tej instytucji. – Ogromną wagę przykładamy do rozwiązań proekologicznych – mówi Anna Żyła, główny ekolog banku. Niewykluczone, że niebawem oferta banku poszerzy się o nowe produkty związane właśnie z motoryzacją. – Rozważamy uruchomienie preferencyjnych kredytów na zakup samochodów przyjaznych środowisku – mówi „DGP” Mariusz Klimczak, prezes BOŚ.
Łącznie po polskich drogach jeździ już 29 sztuk mitsubishi i-MiEV, którego producent kwalifikuje jako auto nieemitujące spalin. Rzeczywiście samochód podczas jazdy nie wydziela do atmosfery nawet grama dwutlenku węgla, a tym bardziej innych szkodliwych związków. Ale z drugiej strony prąd, którym jest ładowany, aż w 95 proc. pochodzi z elektrowni opalanych węglem i emitujących do atmosfery miliony ton CO2.
Do „zatankowania” do pełna i-MiEV-a potrzeba 16 kWh energii. Aby wyprodukować taką ilość prądu, trzeba spalić 6 – 7 kg węgla, a podczas tego procesu wytwarza się około 15 kilogramów CO2. Na tej energii mitsubishi przejeżdża maksymalnie 150 kilometrów, a więc w rzeczywistości wydala do atmosfery około 100 g CO2 na kilometr. To i tak dwukrotnie mniej niż porównywalne samochody z konwencjonalnym napędem, choć w polskich warunkach i-Miev będzie autem w 100 proc. bezemisyjnym dopiero wtedy, gdy prąd do ładowania jego baterii będzie pochodził z ekologicznych źródeł energii.