Klient, który nie płaci gotówką, to zmora dla właścicieli sklepów. Kiedy zrobi zakupy przy użyciu karty, polscy handlowcy muszą oddać bankom aż 1,5 proc. wartości transakcji. Jak sprawdził „DGP” – najwięcej w całej Unii.
Opłaty pobierane od transakcji kartami są niewidoczne dla klienta, ale bolesne dla przedsiębiorców. Kiedy klient płaci kartą 100 zł, to sklep dostaje tylko 98,5 zł. Reszta – w postaci opłaty interchange – trafia do banków i organizacji płatniczych, czyli Visy i MasterCard.
Nigdzie w Unii tego rodzaju opłaty nie są tak wysokie. – We Wspólnocie stawki interchange to 1 proc. lub mniej – mówi Andrzej Maria Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD). W Czechach opłata za transakcję wynosi około 1 proc. W Bułgarii za transakcje plastikiem z logo Visy trzeba zapłacić tylko 0,4 proc.
Tymczasem w Polsce Visa pobiera 1,6 proc. prowizji za obsługę standardowej karty, zaś MasterCard 1,5 proc. Zbierają się z tego olbrzymie pieniądze. Z danych NBP wynika, że rocznie Polacy opłacają kartami wydatki za 80 mld zł. Oznacza to, że do banków trafia ok. 1,2 mld zł z tytułu interchange. Częścią tej kwoty dzielą się z Visą i MasterCard.
Co więcej, na interchange wydatki przedsiębiorców się nie kończą. Płacą oni jeszcze za dzierżawę terminalu i utrzymanie łączy. Z szacunków POHiD wynika, że rocznie cały sektor detaliczny, czyli sklepy, restauracje, hotele i stacje benzynowe, wydaje na obsługę obrotu bezgotówkowego i interchange blisko 2 mld zł.
Handlowcy bronią się, jak mogą. Niektórzy z nich wprowadzają próg, powyżej którego jest możliwa płatność kartą – na przykład 10 zł. Tyle że jest to niezgodnie z treścią umowy, którą zawierają z operatorami systemów bezgotówkowych. Inni, jak sieć sklepów Biedronka, w ogóle nie instalują terminali. Nawet w olbrzymich sklepach zdarza się niechętne traktowanie płatności kartą. Na przykład Makro daje klientom wybór – albo będą płacić gotówką, albo tylko jednym rodzajem kart wydanych przez sieć we współpracy z bankiem BPH.
Visa nie chce komentować wysokości opłat, a MasterCard w przesłanym „DGP” oświadczeniu tłumaczy, że stawki są uwarunkowane rynkowo.
Natomiast bankowcy pytani o interchange nabierają wody w usta. Nieoficjalnie tłumaczą się strachem przed... urzędem antymonopolowym. W 2006 roku UOKiK uznał bowiem za zmowę wspólne ustalanie wysokości opłat przez banki i Visę i nałożył gigantyczną karę. Od tej pory trwa przepychanka przed sądami. Dlatego ustalenie jakichkolwiek nowych – wyższych czy niższych – opłat jest według banków niemożliwe. – Znów zostaniemy oskarżeni o zmowę – tłumaczą bankowcy.
To dla nich bardzo wygodne, bo do czasu ostatecznego wyroku sądu antymonopolowego ściągają z rynku gigantyczne pieniądze. Jak długo to potrwa? Nie wiadomo. – Sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Do tej pory nie ma terminu rozprawy – mówi Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK.